Czekam na choć 3 sukcesy 8 lat rządów PO-PSL
"Uny dajo zasiełki i so dobre bo PO tylko kradło i się nie dzieliło, a te się dzielo"
Zakończenie istnienia Wolski PIS-LPR-Samoobrona która miała pomysły z dudy o mundurkach ,służbie wojkowej i państwie wyznaniowym
Wyjście z kryzysu 2008 (zachowanie wzrostu gospodarczego)
Budowa orlików
Budowa licznych autostrad i dróg ekspresowych
Euro 2012
Dobre relacje z UE
Karta Dużej Rodziny
Reforma służby cywilnej
Oszczędzenie dużej ilości środków które PIS potem wykorzystał
Od 2014 początek szybkiego wzrostu gospodarczego który utrzymał się za PIS
Dzień Żołnierzy wyklętych to też za czasów PO
Raczysz żartować 12:20 ?
Największym sukcesem PO-PSL jest to, że ludziom udało się ich oderwać od koryta. Więcej do niego nie wrócą.
W 100 % prawda gościu z 12.20. Poza tym dodam o wiele większy spokój społeczny i brak notorycznego szczucia polaków przeciwko sobie jak jest obecnie
Osiem lat rządów PO to niewątpliwie najszczęśliwszy okres w dziejach III RP. Szczególnie wymowny jest sukces w sferze gospodarczej, czyli tej najważniejszej dla przeciętnego obywatela części życia. Racjonalna polityka rządu Donalda Tuska była nagradzana stałym i stabilnym poparciem wyborczym przez ogół Polaków. Szczególnie deflacja, czyli stały spadek cen był widomym dowodem, że ekipa liberała z Gdańska sprawdza się doskonale z punktu widzenia zwykłego Polaka.
Deflacja jest zawsze dowodem na to, że dana ekipa rządowa nie okrada obywateli, a wręcz przeciwnie - dba o stały przyrost ich dochodów. Inflacja narastająca zaś, czyli stały rosnący wzrost cen, tak jak to ma miejsce obecnie, jest dowodem na to, że dana ekipa rządowa okrada permanentnie obywateli. Zdarzają się inflacje wynikające z sytuacji międzynarodowej, ale te są chwilowe i szybko przez sprawny rząd opanowywane; ale inflacja rosnąca zawsze jest dowodem na okradanie obywateli przez rządzących. Należy podkreślić, że dla zwykłego obywatela tak zwany PKB w istocie rzeczy nie ma żadnego znaczenia. Przykładowo: przez cały okres istnienia PRL struktura ta miała wzrost PKB na poziomie 7,5%, a co z tego wynikało dla nas Polaków, to wszyscy wiemy.
Bardzo ważna jest potrzeba podkreślenia, że przejście Polski suchą stopą przez kryzys finansowy, który wstrząsnął posadami współczesnego świata, za sprawą bardzo sprawnego ministra finansów - Jacka Rostowskiego, jest ogromnym sukcesem rządów Donalda Tuska.
Pod administracją historyka Gdańska, Polska wyszła z cienia, jaki został nam zaprogramowany jeszcze przez J. Stalina, który nakazywał swojej propagandzie, aby Polskę przedstawiać, jako maleńki, półdziki kraik na dalekiej północy. Rząd Donalda Tuska położył tej narracji całkowity kres.
Do Polski garnęli się inwestorzy z całego świata, a najbardziej renomowane firmy zabiegały o nasz rynek. Pozycja Polski za sprawą postrzegania Polski przez UE, jako stabilnego, stale rozwijającego się uczestnika UE wzrastała w świecie. Każdy, kto przybywał z zewnątrz widział, iż Polska jest typowym państwem kapitalistycznym, który systematycznie się rozwija. Handel funkcjonował tak, jak w najbardziej dynamicznych gospodarkach świata - 7 dni w tygodniu. Usługi telekomunikacyjne i pocztowe były realizowane przez konkurujące ze sobą podmioty. Rynek detaliczny rozwijał się coraz szybciej i byliśmy zasypywani ofertami towarów konsumpcyjnych z najbardziej odległych zakątków świata. Przez najbardziej topowe firmy w handlu międzynarodowym. Wzrastała konsumpcja owoców morza, win, w tym luksusowych. Spadało drastycznie spożycie wódki. Najbardziej renomowane marki aut otwierały swoje salony. Widok Rolls-Royce’a, czy Bentleya, nie mówiąc o Jaguarach, czy Cadillacach przestał być ewenementem. Powstawały polskie firmy oferujące w handlu detalicznym szeroki wybór towarów luksusowych po niewygórowanych cenach. Światowe banki walczyły o polskiego klienta i w Polsce, i za granicą. Polski paszport stał się bardzo atrakcyjny.
Tego obrazu ewidentnego sukcesu, rządząca koalicja PO – PSL zupełnie nie umiała przekuć w sukces medialny. Zupełnie zaniedbano sprawę propagandy partyjnej; zarówno w PO, jak i w PSL. Nie powstały żadne portale promujące koalicję. Żadne wydawnictwa ciągłe. Żadne telewizje oraz radia. Wręcz przeciwnie, koalicja z masochistyczną radością pozwalała na realizowanie za pieniądze podatników przekazów medialnych (film, Internet, prasa) szkalujących rząd oraz rzeczywistość. Histeryków, a zazwyczaj ludzi nie mających nic do powiedzenia w sztuce, ale lejących ślozy nad sierotami po J. Stalinie - pokazujących Polskę nie, jako dynamicznie rozwijający się kraj, jakim Polska była, ale jako zapyziały skraj cywilizacji - rządząca koalicja nazywała artystami i suto nagradzała. Oni zaś rewanżowali się dalszymi obelgami i inwektywami oraz kłamstwami na temat faktycznej rzeczywistości w Polsce. Wymownym przykładem tej sytuacji była konsternacja, jaka zapanowała, gdy w czasie wręczania nagród, jeden z nagradzanych grafomanów zaczął ubliżać Prezydentowi Polski wywodzącemu się z obozu aktualnej wówczas większości rządowej. Sytuacja ta dowodziła, że zarówno Donald Tusk, jak i jego koalicjanci zupełnie nie doceniali mediów, zwłaszcza – społecznościowych, w powstawaniu dynamiki społecznej.
Nie uświadamiano społeczeństwu, że dobrobyt, jakim cieszyli się wówczas Polacy nie jest dany raz na zawsze i jeżeli władzę w Polsce obejmie ekipa wroga kapitalizmowi oraz liberalizmowi, to sytuacja ekonomiczna każdego obywatela drastycznie się pogorszy. Mało tego, w żaden sposób nie upowszechniano wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie. Rząd, jako oczywiste przyjmował, że Polacy znają ekonomię i rozumieją bezmiar głupoty socjalizmu. Zwłaszcza, że za sprawą rządzącej koalicji postkomuniści utracili jakikolwiek wpływ na bieg spraw w kraju.
Donald Tusk i jego partyjni sojusznicy przyjęli zupełnie nie wiedzieć czemu za pewnik, iż kapitalizm stał się oczywistym modelem gospodarczym dla wszystkich podmiotów politycznych w kraju. Mało tego, stracili absolutnie czujność i uznali, że politycy w Polsce, wszyscy, kierują się dobrem kraju, a nie swoim wrażym wobec Polaków, brudnym interesem osobistym. Wymownym przykładem tego stanu rzeczy było dopuszczenie do kręgów decydenckich, z bliżej niewyjaśnionych przyczyn, pracownika jednego z prowincjonalnych banków, będącego w rękach dość dwuznacznych Irlandczyków - Mateusza Morawieckiego, co pozwoliło Jarosławowi Kaczyńskiemu na precyzyjne planowanie i realizowanie działań wymierzonych w rządzącą koalicję.
Można stwierdzić, iż doszło do swoistej abdykacji PO – PSL w zakresie obrazu medialnego, bo nierzeczywistego, Polski na rzecz wrogów Polski kapitalistycznej i liberalnej i w ten sposób kolejny raz w naszej historii urojenia wzięły górę na faktami.
Polska stała się żerem dla socjalistów i neostalinowców, a prywatny interes sitwy, która przechwyciła władzę za sprawą 5 milionów i 700 tysięcy głosów ich wyborców, stał się alfą i omegą w rozkradaniu trzydziestoletniego dorobku Polaków.
Dziś, jako społeczeństwo stajemy, po czterech latach bezpardonowego wręcz łupienia Polski, przed szansą – albo przywrócimy do władzy racjonalny i sprawny rząd PO i ewentualnego koalicjanta, albo zatoniemy w socjalistycznym bagnie, jak Wenezuela, Kuba, czy Korea Północna.
Sukces gospodarczy 8 letnich rządów PO – PSL i jednocześnie słabość owej liberalno–konserwatywnej koalicji w zakresie samochwalstwa, jest dla nas - przeciętnych Polaków, zapewnieniem, że w odwrotności do obecnie rządzących socjalistów, którzy w zakresie propagandowego kłamstwa osiągnęli Himalaje łajdactwa, przyszłe rządy PO–KO znów osiągną realny sukces gospodarczy, a Polska wróci na drogę racjonalnego, czyli kapitalistycznego i liberalnego rozwoju. PO – KO, w odwrotności do swoich wrogów, nie potrafi kłamać, mataczyć, czy kraść w świetle jupiterów i bezczelnie mówić, że to im się należy. Brak zachłanności na władzę, czego dowodem jest ambiwalencja PO w zakresie propagandy, najlepiej dowodzi czystości intencji tej formacji. Zatem realny sukces PO w zakresie gospodarki jest klęską PiS. Klęski, która jest maskowana propagandowym jazgotem oraz przybierającym na sile podskórnym terrorem w wymiarze fizycznym i jawnym w zakresie werbalnym. Rosnąca lawinowo inflacja jest oczywistym skutkiem polityki gospodarczej socjalistów. Przecież socjaliści żyją z okradania obywateli. Stały i wzmagający się upadek jakości życia w Polsce dotyczący każdej dziedziny życia Polaków, a zwłaszcza zdrowia, edukacji, kultury dnia codziennego oraz bezpieczeństwa i sądownictwa. Jest efektem przyzwolenia na czteroletnie rządy irracjonalnych, rodem z XIX wieku, przesądów społecznych i ekonomicznych.
Dziś więc mamy jeden wybór - albo kapitalizm i liberalizm, albo socjalizm i skrajna nędza, dla co najmniej dwóch pokoleń Polaków. 13 października wybieramy dobrobyt - PO–KO lub nędzę i upodlenie, czyli socjalistyczny PiS.
Za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL wyciekały ogromne kwoty pieniędzy i wtedy rząd nie podejmował żadnych decyzji, by ten proceder zahamować, pisała nawet Gazeta Wyborcza. CIT, i miliardy nam znikły , 29.09.2015. Nawet 46 mld zł rocznie mogą pozbawiać polski budżet korporacje unikające płacenia podatku CIT, wynika z raportu dla Komisji Europejskiej, na który powołuje się "Gazeta Wyborcza". Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie ujawniło, że ponad 340 międzynarodowych firm przez lata korzystało z dogodnych umów z luksemburskim fiskusem, które redukowały im podatek CIT - czasem nawet poniżej 1 proc. Odbywało się to kosztem innych krajów UE, które traciły wpływy podatkowe. KE zamówiła raport u kilkunastu ekspertów podatkowych, w tym prof. Dominika Gajewskiego z SGH. Oszacowali oni, że m.in. Polska przez takie działania – jak wynika z raportu – traci rocznie ok. 46 mld zł. tj. ca 4 mld zl MIESIĘCZNIE !!! Dla porównania – 38 mld zł kosztuje utrzymanie całej armii w 2015 r. Natomiast RAPORT ORGANIZACJI GLOBAL FINANCIAL INTEGRITY (GFI) STWIERDZAŁ, ŻE POLSKA BYŁA LIDEREM W UE JEŚLI CHODZI O DRENAŻ ŚRODKÓW FINANSOWYCH PRZEZ ZAGRANICZNE PODMIOTY . WYNIKA Z NICH, ŻE W LATACH 2005-2015 Z POLSKI WYPŁYNĘŁO 537 MLD ZŁ!!!! OKAZUJE SIĘ, ŻE W LATACH 2007-2015 NAJWIĘCEJ WYDRENOWAŁY Z POLSKI FIRMY ZAREJESTROWANE W HOLANDII. DO TEGO KRAJU POPŁYNĘŁO AŻ 117,31 MLD ZŁ W CIĄGU 11 LAT. NIEWIELE MNIEJ WYTRANSFEROWAŁY Z POLSKI FIRMY NIEMIECKIE, PRAWIE 102 MLD ZŁ. NA TRZECIM MIEJSCU ZNALAZŁY SIĘ FIRMY FRANCUSKIE, W LATACH 2007-2015 WYPROWADZIŁY Z POLSKI PRAWIE 60 MLD ZŁ. Obecny rzad zdecydowanie te przekręty ograniczył to w krajach UE podniosły się głosy, ze w Polsce demokracja jest zagrożona. Ja nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o KASĘ. Za rządów PO/PSL wpływy do budżetu nie rosły, a teraz b. szybko rosną i rząd ma kasę na realizację wielu socjalnych programów i ta kasa trafia do ludzi, a nie do złodziei i wszelkiej maści aferzystów!!!!!!!! Dochody budżetowe w latach: 2012 r. – 287 594,6 mln zł, 2013 r. - 279 915,2 mln zł, 2014 r. - 283 542,7 mln zł, 2015 r. - 289 136,7 mln zł. 2016 r. - 314 683,6 mln zł, 2017 r. - 350 499,1 mln zł. 2018 r. – 380 077,1 mln zł, w 2019 r. – 400575 mln zl. Wpływy do budżetu w 2018 roku są większe o ponad 90 mld zl w porównaniu z 2015 rokiem, kiedy to rządzili "geniusze" z PO. A w 2019 roku są wyższe o 111,4 mld zl. W porównaniu z 2015 rokiem. No i dlatego ten rząd ma kasę dla ludzi!. No0 i gdyby było taka jak kiedyś było tj,. gdyby kasa z Polski była nadal wypływała, to demokracja byłaby nie zagrożona. Za rządów PO/PSL pałowano ludzi, strzelano gumowymi kulami do nich, włamywano sie do redakcji gazet itp , ale wg Komisji Europejskiej demokracja wtedy nie była zagrożona, bo kasa do krajów UE z Polski płynęła.
https://telewizjarepublika.pl/kidawa-blonska-o-kaczynskim-jemu-zalezy-tylko-na-polsce,90337.html
Nazwanie PO liberalizmem i kapitalizmem to pomieszanie pojęć. Kapitalizm to nie są państwie inwestycje, SSP, regulacje i podnoszenie podatków.
Takie tam..
Rekordowa liczba upadłości firm za rządów PO najwięcej z branży budowlanej
W październiku upadły 93 firmy czyli o 66 proc. więcej niż w październiku 2011 roku (56 upadłości) - wynika z najnowszych danych zebranych przez Euler Hermes z Monitora Sądowego i Gospodarczego. W październiku odnotowano największą w tym roku liczbę upadłości firm budowlanych aż 33. To najgorszy dla branży pod względem upadłości miesiąc od 2003 roku.
W ciągu dziesięciu miesięcy sądy poinformowały o upadłości 774 polskich przedsiębiorstw (24 proc. więcej niż w tym samym okresie 2011 roku - wówczas było to 627 upadłości). Firmy, których upadłość ogłoszono w październiku zatrudniały łącznie około 5,5 tys. osób, a ich zsumowany obrót wynosił około 1,4 mld złotych.
Pierwsza dziesiątka upadłych przedsiębiorstw to spółki z branż: budownictwo, przemysł stalowy oraz branża mięsna. Wśród dziesięciu największych upadłości najwięcej, bo trzy firmy pochodziły z Wielkopolski, i to nie przypadek - najwięcej upadłości w październiku było właśnie w Wielkopolsce (15). W województwie łódzkim, wciąż jest jeszcze lepiej niż przed rokiem.
Wśród dziesięciu największych upadłości w październiku było sześć firm budowlanych. Problemy miały już nie tylko firmy wyspecjalizowane w budownictwie drogowym, ale nawet dwu-trzykrotnie częstsze od nich przypadki upadłości zanotowano wśród firm budownictwa ogólnego i mieszkaniowego. Po raz pierwszy pojawiły się w statystyce upadłości, i to od razu w widocznej ilości (cztery takie przypadki, czyli tyle ile firm budujących drogi i mosty), firm wyspecjalizowanych w budowie rurociągów przesyłowych, sieci rozdzielczych a także linii telekomunikacyjnych. Jest to po części zapewne skutek upadłości największej jak dotychczas spółki budowlanej, która realizując projekty związane z tego typu infrastrukturą przesyłową była ich głównym wykonawcą.
Trzydzieści trzy upadłości firm budowlanych - to najgorszy dla branży pod względem upadłości miesiąc nie tylko w tym roku (ale też od wielu lat, przynajmniej od 2003 r.), gorszy niż dotychczasowy czarny maj (26 upadłości firm budowlanych). Łącznie w tym roku ogłoszono dotychczas upadłość 233 firm budowlanych, o 80 proc. więcej niż w roku ubiegłym (127 upadłości w okresie I-X 2011) i aż czterokrotnie więcej, niż w tym samym okresie w 2008 roku.
W pierwszym półroczu analitycy Grupy Euler Hermes sygnalizowali bankructwa 6 producentów mebli i 4 ich dystrybutorów, to do końca października upadłości było więcej: od początku roku upadło już 17 producentów mebli oraz 8 ich dystrybutorów. Zapewne drugie tyle upadłości dotyczyło producentów i dystrybutorów innych artykułów wyposażenia mieszkań, w tym oświetlenia, tkanin obiciowych, dywanów.
Dystrybutorzy mebli, którzy nie poradzili sobie z sytuacją zaliczali się wyłącznie raczej do grupy mniejszych podmiotów - o obrotach do maksymalnie 8-12 milionów złotych. Wśród producentów mebli, którzy nie poradzili sobie z gorszą koniunkturą oprócz firm małych, rodzinnych były też firmy o obrotach nie tylko 20, ale i 60 milionów złotych i zatrudniających od 200 do 540 osób.
Jak mówi Grzegorz Hylewicz, dyrektor windykacji w Euler Hermes Collections, spółki z Grupy Allianz: Produkcja mebli spadła w ślad za spadkiem popytu w kraju jak i za granicą, ale w trzecim kwartale duża część firm zdążyła już dostosować się do nowej sytuacji rynkowej, ograniczając produkcję i koszty. Obecnie sytuacja w kwestii płatności za komponenty do produkcji mebli ustabilizowała się. Duża część producentów dostosowała swoją strukturę do popytu - zbilansowała więc też koszty i opóźnienia płatności wobec dostawców już nie rosną.
Firmy transportowe, firmy prowadzące m.in. prace ziemne i inni wyspecjalizowani podwykonawcy to o ich problemach najczęściej słyszeliśmy w ostatnich miesiącach. Aż dziwne, że mniej było słychać o problemach firm dostarczających materiały budowlane - do czasu jednak… Je także w sposób strukturalny dotknęły zatory płatnicze w budownictwie: najczęściej hurtowników materiałów budowlanych, drewna i artykułów sanitarnych (tylko w październików opublikowano sześć ogłoszeń o ich upadłości), ale też np. producentów pokryć dachowych (dwa takie przypadki w skali miesiąca).
Wykorzystanie w październiku mocy produkcyjnych branży budowlanej na poziomie 75 proc. (jak podał GUS) zaskoczyło nas in plus, spodziewać się można było gorszych danych. Z drugiej strony - jak mówi Tomasz Starus, dyrektor biura oceny ryzyka i główny analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes problemy budownictwa wynikają nie ze zbyt małych zamówień, ale przede wszystkim ze sposobu ich rozliczania przez zamawiającego, czyli często przez instytucje publiczne. - Skala zamówień była nawet zbyt duża! Może wydawać się to kontrowersyjne, ale była za duża do udźwignięcia nawet dla największych firm w narzuconym przez zamawiającego modelu prowadzenia i finansowania prac, zakładającym de facto nie tylko wykonywanie, ale i stosunkowo długie finansowanie przez wykonawcę prowadzonych prac. Firmy budowlane ucierpiały więc przede wszystkim z powodu ponoszonych kosztów finansowych (konieczność finansowania się poprzez kredyty na niespotykana wcześniej skalę), które wzrosły także z powodu narzuconych przez zamawiającego innych warunków: skrajnie niskich marż (sposób wyłaniania oferty) czy nieindeksowania wzrostu kosztów budowy. Można więc powiedzieć, iż kłopoty budownictwa w dużej części wynikają z dominującej pozycji zamawiającego - czyli państwa i jego instytucji - dodał ekspert.
Obecnie najbardziej widoczny jest wzrost liczby upadłości w województwie wielkopolskim, co wiąże się z problemami w branżach budowlanej (m.in. firmy wyspecjalizowane w budowie rurociągów i sieci przesyłowych) i meblowej. W porównaniu do analogicznego okresu w 2011 roku liczba upadłości w Wielkopolsce wzrosła o połowę najwięcej spośród prężnych gospodarczo regionów. Spowolniła natomiast tendencja dużego wzrostu upadłości w województwie dolnośląskim. Nie zawsze liczba upadłości świadczy o skali problemu, czego przykład mamy na Podkarpaciu: październik był kolejnym miesiącem, w którym w tym regionie upadały firmy związane z budownictwem.
Nie były to więc np. małe firmy usługowe, ale przedsiębiorstwa istotne dla lokalnych społeczności, podobnie jak w województwie podlaskim Województwa śląskie i mazowieckie "zamieniły się" można powiedzieć charakterystyką upadłości. O ile w poprzednich miesiącach na Mazowszu upadały firmy małe, często usługowe a na Śląsku większe m.in. związane z budownictwem, to w październiku sytuacja była odwrotna. Mimo 13 przypadków upadłości na Śląsku można powiedzieć, iż nie były one zbyt dotkliwe dla lokalnego rynku, dotyczyły bowiem firm małych, o zatrudnieniu do 20 osób i obrocie kilku, maksymalnie kilkunastu milionów złotych. Na Mazowszu tymczasem widoczne były rzadkie tu w minionych miesiącach problemy budownictwa. W tej branży działali najwięksi tu bankruci (obroty 40-80 milionów złotych, zatrudnienie do 900 osób). Oprócz budownictwa na Mazowszu widoczne w październiku były problemy hurtowni upadło ich tutaj aż pięć.
Autor: wnp.pl (Katarzyna Walterska) | 05-11-2012 08:23
Tymczasem
Zaprzedani rządowi Platformy Obywatelskiej i PSL ekonomiści i eksperci od gospodarki przestają już mówić o "zielonej wyspie". Politycy koalicji rządowej oswajają nas z nadchodzącą "drugą falą" kryzysu. Mamy się przyzwyczajać do tego, że będzie jeszcze gorzej: wzrosną ceny, podatki, znikną ulgi i przywileje podatkowe, zamrożeniu ulegnie płaca, a pracę trudniej będzie utrzymać przy rosnącym bezrobociu, powiększy się inflacja, a wszystko dlatego, że gospodarka, jak informuje rząd, zwalnia. Pytam - zwalnia dzięki komu? Poza tym trzeba utrzymać w ryzach 35-miliardowy deficyt budżetowy, stąd korekta wzrostu PKB na przyszły rok w wysokości 2,2 proc. (w ubiegłym roku 2,5 proc.). Wyliczenia rządu koryguje w dół NBP, który wyliczył wzrost PKB w 2013 roku na poziomie 1,5 procent. W przyjętym przez rząd budżecie założono waloryzację rent i emerytur w wysokości 4,4 proc. (tyle co faktyczna inflacja). Wzrosną też o 5,1 proc. dochody podatkowe, w tym "opłaty, grzywny, odsetki i inne" do sumy 19960 479 tysięcy. Co to oznacza, wiedzą ci, którzy załatwiają sprawy w urzędach i sądach. Oczywiście wzrośnie też liczba fotoradarów tak nielubianych przez premiera.
Przez 5 lat "liberalnych" rządów Donalda Tuska nie zrobiono nic, aby mogły się rozwijać małe i średnie przedsiębiorstwa, te, które dają pracę połowie zatrudnionych w Polsce. Często są to rodzinne firmy, które mogłyby zwiększyć produkcję czy usługi, tym samym zwiększyć zatrudnienie, gdyby nie zaborcza polityka finansowa rządu nastawiona na ściąganie danin i podwyższanie kosztów pracy. Nie mówiąc o barierach prawnych i sądowniczych. Mimo licznych oszukańczych deklaracji o pomocy dla tego rodzimego sektora gospodarki jest on od lat świadomie likwidowany. Warto tu przypomnieć propagandową hucpę w wydaniu byłego posła Platformy Janusza Palikota pod tytułem "przyjazne państwo". Liczne ograniczenia dławiące przedsiębiorczość nie znikły. Wraz z rozrostem zatrudnienia w administracji tylko się pogłębiły. Trzeba wiedzieć, że III RP świadomie wyeliminowała Polaków ze sfery własności, głównie w sektorze bankowym, w przemyśle i handlu. Państwo pozbawiło się przyszłych dochodów kapitałowych i pogłębiło bezrobocie. Te grosze, które jednorazowo zarobiło, natychmiast wydało, głównie dla siebie. Dlatego groteskowo brzmią dziś słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego na Forum Ekonomicznym w Krynicy o "naszych bankach": "nie dość, że nie potrzebują dokapitalizowania, to jeszcze mają więcej kapitału, niż wymagają tego przepisy".
Polski prezydent pieje z zachwytu nad sukcesami zagranicznych banków w jego kraju, które tylko w ubiegłym roku zarobiły na czysto, jak podała Komisja Nadzoru Finansowego, ponad 15 miliardów 700 milionów złotych.
Szkoda, że prezydent nie pochwalił się "polskim" handlem, np. 27 hipermarketami francuskiej sieci Auchan, prawie 2000 sklepów portugalskiej firmy Biedronka, 54 hipermarketami niemieckiej sieci handlowej Real itd. Ile taki "polski" handel zarabia netto w kraju Bronisława Komorowskiego? Nie wiemy, ale wiemy, że właściciele tych firm są u siebie najbogatszymi obywatelami.
W Polsce zaś z żelazną konsekwencją likwidowano przez lata handel uliczny, polskie bazary i spółki handlowe zawiązywane przez rodzimych przedsiębiorców chcących się rozwijać zgodnie z zasadami konkurencyjnego rynku. Na miejscu Kupieckich Domów Towarowych, zlikwidowanych brutalnie przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, od 3 lat nic się nie dzieje, a tak pilnie potrzebny był ten teren na budowę metra i Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Cóż, metro się zalało, a sztuka ma być eksponowana w pawilonie meblowym Emilia. Będziemy brnęli w kryzys dopóty, dopóki nie zmieni się ten rząd i wtórujący mu prezydent zachęcający w Krynicy do dalszego pogłębiania integracji gospodarczej w Unii Europejskiej jako "warunku pokonania kryzysu".
12:35, gratuluję, prawie udało ci się przenieść mnie do lat młodości i poczułem się, jakbym czytał Trybunę Ludu.
Przecież dziennik telewizyjny leci każdego dnia a pani Holecka daje z siebie wszystko.
Brak koronawirusa, dostęp do lekarzy i nie szkalowanie narodu za brak maseczek.