Strasznie ciekawe te listy .prosimy o więcej.
Nie wiem dlaczego Ale moje wiadomości są wciąz ucinane ...
Witam, Gościu_ona A!
O jakie ucinane wiadomości chodzi?
Twoje posty poddawane są weryfikacji i ukazują się z opóźnieniem, (ale my je i tak widzimy). Są one poddawane weryfikacjom, bo rzadko wypowiadasz się, a poza tym większość osób niezarejestrowanych i nie logujących się, poddawane są takiej kwarantannie. Moje wpisy początkowo też nie ukazywały się natychmiast, mimo tego, że by założyć ten wątek, musiałem zarejestrować się, no i przeważnie loguję się, (chyba, że się zagapię i nie zaloguje się, ... co się zdarzyło parę razy).
A co do listów, to już obiecałem codziennie wstawiać kolejne Dziadka zapiski. Tych listów pozostało jeszcze 13, więc wystarczy ich akurat do połowy grudnia, tak samo, jak pozostałej poezji w poemacie Bociany II, oraz pozostałych zapiskach powstałych w sanatorium w Solicach-Zdroju, w X-1946 r.
Mamy więc przed sobą jeszcze prawie 2 tygodnie tej przyjemnej zabawy z twórczością naszego Dziadzia. Potem już na zakończenie spotkamy się i liczę, ze w milej atmosferze rozdam Wam książki naszego autora.
Witam z rana 2. grudnia.
Czytam ten ostatni wczorajszy mój wpis kierowany do Gościa_ona A i dostrzegam efekty wieczornego zmęczenia.
Muszę wyjaśnić i przeprosić Panią za niezbyt precyzyjne określenie:
"...poza tym większość osób niezarejestrowanych i nie logujących się, poddawane są takiej kwarantannie".
Oczywiście chodziło mi nie o osoby, lecz wpisy takich osób niezalogowanych, (czyli bez nick'u)
że poddawane są b. często weryfikacji.
Za niezręczność sformułowania, przepraszam.
Witam Wszystkich. Dziś piątek, 2 grudnia 2016 r.
Kontynuujemy prezentowanie c.d. poematu Bociany II. Skończyło się wstępne rozważania Macieja nad winą, lub niewinnością jego psotnych synów w sprawie zniszczenia bocianiego gniazda, a energiczny ojciec zawezwał swych synów do siebie i rozpoczął wysłuchanie ich tłumaczeń, przeprowadzając niejako własne śledztwo w sprawie zaistniałej zbrodni, do jakiej doszło w zagrodzie, podczas jego nieobecności.
.
(Dołączam kawałek wczorajszego wpisu, by się z
tym nowym fragmentem lepiej czytało.
A oto obiecany fragment:
.............
Zaklął siarczyście, krzyknął z całej mocy, - … 01.12.2016
Jak wystrzeleni z jakiejś mocnej procy
Nagle się zjawią dwaj jego synowie…
Z lękiem czekają, co im Ojciec powie.
A Maciej patrzy, myśli i rozważa, -
Memu Maćkowi nigdy się nie zdarza
Osądzać sprawy bez zastanowienia, -
On pragnie zajrzeć do głębi sumienia
Swych psotnych synów; w nich przeczuwa sprawców
Zniszczenia gniazda; tych małych oprawców
Złośliwe figle zeźliły Macieja,
Lecz w jego duszy jeszcze tli nadzieja,
Że w tem nieszczęściu tkwi inna przyczyna
I że to nie jest jego synów wina…
Bo on tak mocno kocha swoje dzieci,
Takim przykładem dla nich zawsze świeci,
Tak pragnie widzieć w dzieciach wszelkie cnoty:
Miłość bliźniego i chęć do roboty,
Łaskę u Boga, uznanie u ludzi,
Że choć się w duszy podejrzenie budzi,
To jednak w sercu ma jeszcze nadzieje,
Że ich odpowiedź obawy rozwieje.
----------------------------------------------- (5) 02.12.2016
Kto zniszczył gniazdo i gdzie są bociany?
Wiedzą, że sprawca będzie ukarany,
Więc coś w ich duszach zaczyna się łamać,
Bo przed Maciejem nie śmie żaden skłamać.
Zawilgły oczy, pospuszczali głowy,
Gdyż głos ich Ojca ostry i surowy
Zabrzmiał tak dziwnie, jakby z jego duszy
Ta wielka siła, co skały poruszy,
Wyrwać się chciała – był to żal i skarga,
Boleść i wściekłość – jego dolna warga
Lekko zadrżała, gdy głosił pytanie…
Wiedzą, że czeka ich okrutne lanie;
Żadne wykręty z Ojcem nie pomogą,
Trzeba iść prostą i uczciwą drogą.
„Boćki zniszczyły” - odrzekł pierwszy Jasiek,
„Siedem ich było” – dodał za nim Stasiek,
Potem zaczęli mówić po kolei,
Aż się powoli cały obraz sklei.
Zrozumiał Maciek: po jego wyjeździe,
Gdy wstali rano, zobaczyli w gnieździe
Samą samicę, tuliła swe dzieci;
Myśleli: wkrótce i bocian przyleci,
Że on poleciał gdzieś na polowanie
Nałowi żabek dzieciom na śniadanie.
A więc zaczęli zamiatać podwórze,
Wkrótce ujrzeli stado boćków w górze;
Leciały w szyku prosto od zachodu.
Gdy się zbliżyły do Maćka ogrodu,
Zniżyły lotu… To byli mordercy,
Którzy jak dzicy straszni ludożercy,
Pozabijali i matkę, i dzieci…
Teraz Maćkowi strzecha pustką świeci.
Jednak dla Maćka to jest nie do wiary,
Że wśród morderców był i bocian stary.
Potem synowie powiedzieli Ojcu,
Że nieboszczyków poskładali w kojcu
W pustej oborze, gdzie stały cielęta,
Bo rozkaz Ojca każdy z nich pamięta,
Że Ojciec musi zbadać każdą sprawę,
Wyjaśnić wszystkim, co złe, a co prawe.
Więc niech sam Maciej tę sprawę osądzi,
Bo on w swych sądach nigdy nie pobłądzi…
Witaj Januszko321:) Czytam i listy i poemat. W liście "do Janki" Dziadzio opisywał, że czuje się nieswojo "w górze" w chmurach :) Pewnie podróż samolotem była by nie dla niego;) Ja zwróciłam uwagę na fakt, jak Twój Dziadek szybko "podszlifowywał" dany język czy to angielski czy francuski... jak szybko nabierał w nim poprawności. To niesamowite jak inteligentny człowiek to był. Opis windziarzy i windziarek też "taki realny"; w sensie takim, że gdy się czyta te słowa to wyobraźnia od razu maluje w głowie obraz.
Co do poematu: znowu pokazane pięknie jak na dłoni jaki w tamtych czasach dzieci miały respekt do rodziców, w tym przypadku do ojca. Dzieci nauczone moresu doskonale wiedziały co ich czeka za "poważane nabrojenie", wiedziały, gdzie ich miejsce i miały do rodziców ogromny szacunek. I nawet jak chłopakom zdarzało się narozrabiać, to "krótkie ojcowskie trzymanie" spowodowało, że na pewno wyrośli na porządnych mężczyzn. Takie wychowanie, może ktoś powie zbyt rygorystyczne skutkowało dobrym rezultatem.
Akurat bardzo mi się to podoba, bo w porównaniu do dzisiejszych czasów to wszystko bardzo się pozmieniało :( Który z synów Macieja śmiałby ojcu pysknąć czy mu ubliżyć w jakiś sposób. Takie wychowywanie naprawdę WYCHOWYWAŁO :) Januszko321 same prawdy życiowe w tej poezji Dziadka...
Witaj Fajna!
Wierzę mocno, że zarówno w pozostałej części poezji, jak i jeszcze tej sporej "kupce" listów z Ameryki odkrywać będziecie coraz to nowe i ciekawsze rzeczy. Mając w świadomości, że to co ocalało, niestety też i u nas się skończy, staramy się chłonąć i podziwiać to wszystko jakby w dwójnasób. Ale i ta pozostała część poezji nie będzie mniej ciekawa i wartościowa artystycznie. Przekonacie się, że właśnie teraz jeszcze bardziej będzie nas zachwycać, a nawet wzruszać. (Bywało, że miałem wilgotne oczy czytając momentami końcowe fragmenty Bocianów II).
Także i z listów dowiemy się jeszcze tylu ciekawych rzeczy, i nieznanych mądrości, które po krótkim zastanowieniu się, są tak oczywiste.
Aha! Co do obaw przed wysokością, to faktycznie miał On lęk wysokości. Nawet gdy szliśmy mostem, to wolał zawsze nie iść blisko barierek i nie spoglądać w dół.
Nie wiem, czy kiedyś leciał samolotem - chyba nie. W tamtych czasach podróże dalekie odbywało się: zamorskie - statkami, zaś te w Europie, lub nawet transkontynentalne - pociągami, które wbrew naszemu wyobrażeniu, były wygodne i co najważniejsze, punktualne.
Kiedyś mawiało się, że wg pociągu można było regulować zegarki.
Dziadek języki obce znał bardzo dobrze i wiele z nich. Tu największą przeszkodą w języku używanym w Ameryce był tzw. slang, gdzie mowa, jak nasza gwara, trudna była dla osób mówiących czystą angielszczyzną. Jednak Dziadek był na tyle bystry w nauce, że i te przeszkody nie były Mu straszne.
Przecież do Ameryki wybrali Go z grona na pewno wielu kandydatów, wiedząc o Jego fachowości, ale też i dobrej znajomości języków: niemiecki, francuski, angielski w tej zamorskiej delegacji.
A jeszcze jedno. Co do metod wychowawczych, to czasem sama możliwość kary cielesnej działała na nas odstraszająco, by posunąć się do wielkiej głupoty. Nas Rodzice nie bili, ale zdarzyło się i to pamiętam do dziś. Czasem wystarczyło groźne spojrzenie Taty i słów żadnych więcej nie trzeba było słuchać - wszystko było wiadomo.
No, ale zawsze tak było, że starsi narzekali na młodzież, zastanawiając się, ..." co z ciebie wyrośnie?"
Po latach okazywało się, że znowu, nic takiego strasznego z nas nie wyrosło. Dziś i my narzekamy - ale to już chyba taka kolej rzeczy. :)
Znów wzmaga się ciekawość co będzie dalej...
Witaj Koro! Ciekawość się wzmaga, ...a mnie to cieszy!
Mógłbym powiedzieć, ze o to w tym chodzi, żeby zachęcać, lecz wszystkiego na raz nie ujawnić, skoro jeszcze prawie przez 2 tygodnie mamy się delektować naszą zabawą, a Dziadka tekstami. Będzie ciekawie, bo teksty będą wciągać swym pięknem i oryginalnością. Jeszcze jutro będzie dalszy ciąg rozliczania synów i wyjaśniania okoliczności tragedii bocianiej rodziny. Od niedzieli zaczniemy powoli zajmować się losami małego bocianka, a potem stopniowo coraz bardziej i bardziej, aż do momentu odlotu do ciepłych krajów.
A listy też będą wciągać nas, bo coraz więcej ciekawych rzeczy i zdarzeń z tej dalekiej podróży dostaniemy, jak na tacy. Jeszcze dziś chyba wstawię kolejny list - ale, czy oby ktoś na to czeka?
Zaczynam się zastanawiać, że może z Tobą KORA i z Fajną zaczniemy pisać w mailach, bo wygląda, że zostaliśmy tu sami?
Witam Wszystkich.
Jeszcze ja tutaj jestem codziennie :) ale wczoraj miałem problem z internetem, co chciałem coś napisać to mi się strona odświeżała i znikało, też tak kiedyś miałeś Januszko bo pisałeś o tym, jak dobrze pamiętam.
Nie komentuje utworów Twojego Dziadka, bo dla mnie to prawdziwy majstersztyk i w ogóle brak mi słów żeby czasami cokolwiek napisać. Tak jak tu już kiedyś pisałem pewnie nie raz że czytam, czytam, czytam i się zachwycam jak nigdy dotąd i zawsze czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony twórczości Pana Kawińskiego.
Pozdrawiam.
Arek
Cześć Arku!
Dobrze, że zajrzałem jeszcze przed wyjściem. Mój ostatni wpis sądzę, że odebraliście jako żart. Nigdy bym tego nie zrobił, by odciąć kogokolwiek od naszych wpisów.
Teraz wychodzę, ale jak za 2-3 godz. wrócę, zaraz wrzucę kolejny list zza Wielkiej Wody.
Czekamy więc na kolejny list. Na dobranoc.
List będzie za moment i nie na dobranoc, lecz jeszcze tuż przed kolacją, chyba ze ktoś już jest po..., no to jako deser po kolacji.
Za moment odszukam i wkleję go.
No cóż januszko321 pewnie wraz z odlotem bocianów do ciepłych krajów zakończy się i nasza przygoda z poezją Pana Stanisława... taka symbolika, a jak ładnie wszystko się złoży w całość i zakończenie. Ze śmiercią bocianów trzeba było się oswoić i pogodzić, teraz czekam z nadzieją na losy bocianka :) A i na listy też czekam, bo one z kolei zabierają nas w podróż z Dziadkiem Stanisławem i pobudzają wyobraźnie.
Witaj Fajna!
Jesteś w błędzie, jeśli myślisz, że wraz z odlotem bocianów wszystko się skończy. Będzie znacznie lepsze zakończenie, idące dalej jak tylko odlot bocianów do ciepłych krajow.
Autor udowodni nam, że nie wszystkie Jego poematy muszą mieć takie zakończenie tragiczne, jak ta pierwsza część Bocianów. Zobaczysz Ty i inni , że będzie to radosne zakończenie, niosące nadzieję na przyszłość.
No, ale jak zwykle nie potrafię utrzymać języka za zębami.
Bardzo się cieszę, że taki wspólnie stworzyliśmy klimat, że się tak czujemy, jak w domu.
Dla mnie, to najlepszy komplement, jaki mogłem usłyszeć.
Zakładając ten wątek obawiałem się, czy będą chętni, by tu wchodzić i czytać. a tym bardziej komentować i doprowadzać do takich rozmów, czasem zabawnych.
Cieszę się, że ten wątek żyje, a my razem z nim "nakręcamy się".
Zacząłem pisać wyjaśnienie do poprzedniego Twego wpisu Fajna, lecz skasowałem, bo bym wyłożył kawę na ławę i już nawet źdźbła tajemnicy nie zostawiłbym na zakończenie.
Miałem wkleić kolejny list, ale zawahałem się, czy go nie dawałem. Po sprawdzeniu widzę, że nie.
Ten list po liście do Januli, czyli starszej córki, kolej przyszła na list i do młodszej, Halutki, którą tu Dziadziuś nazwał Halkiaszem. Już kiedyś Arkowi wyjaśniałem przedziwne słownictwo Dziadka, gdy nazywał tak przeróżnie swe Ukochane Kobitki.