Witaj Fajna!
Ja się z Toba zgadzam. Dziś tak jest, że takie słowa wypowiadane o Murzynach, czy Żydach uznawane są niepoprawne politycznie, a nawet określane jako fobie wobec takich ludzi.
W tamtych czasach ciemnoskórzy zamieszkiwali ubogie dzielnice miast i byli najbiedniejszą grupą w Ameryce. Z higieną na pewno bywało na bakier. Co do innych specyficznych cech, (że bardziej się pocą, a ich pot może jest bardziej intensywnie waniający), to nikt na to nie ma żadnego wpływu. Podobnie też, nie mamy wpływu, czy jest się czarnym, czy białym oraz czy urodził się Polakiem, Ruskim albo Żydem.
Dlatego wiem, że nasi Rodzice, a szczególnie Mama, która najbardziej o to dbała, (a sama wyniosła to właśnie z domu rodzinnego), wpajała w nas od małego, by wszystkich ludzi traktować jednakowo , bez żadnych uprzedzeń. Wpajane mieliśmy, by zawsze starać się być wyrozumiałym i w żadnym przypadku nie osądzać kogoś na pierwszy rzut oka.
Myślę, że te nauki Rodziców i Dziadków nie poszły na marne, a wiele fobii dzisiejszych polityków, są nam obce.
Witam. Każdy termin będzie mi pasował. Jestem dyspozycyjna, bo nie pracuję. Dostosuję się do większości.
Ciąg dalszy poematu Bociany II jest wzruszający. Listy Pana Kawińskiego zawsze przemawiają do mojej wyobraźni. Nawet niezbyt przyjemny zapach od Murzynów poczułam.
Dziękuję Ci Kora za krótkie rzeczowe stwierdzenie. Zastanawiam się, czy te moje wpisy jeszcze ktoś czyta?
Wprawdzie Fajna wpisała się dziś krótko, ale jakby mej propozycji odnośnie spotkania, nie dostrzegła.
Chłopaki też nabrali wody w usta i nie odzywają się.
Przed niedzielą powinienem potwierdzić u p. Dyrektor, że organizujemy w Bibliotece to nasze spotkanie, dlatego Wasze zdanie jest mi potrzebne.
Właśnie wstawiłem kolejne 4 karty ze zdjęciami, z albumu z amerykańskiej podróży Dziadka. Rozszyfrowałem też wszystkie opisy na zdjęciach i uzupełniam je właśnie w tym momencie na zamieszczonych wcześniej zdjęciach.
Zachęcam do obejrzenia nowych zdjęć na stronie:
http://www.ostrowiecnr1.pl/zdjecia/album/AA-Poezja-sprzed-lat-i-jej-autor-inz-Stanislaw-Kawinski/s2/
Właśnie skończyłem opisy zdjęć z Ameryki - jest już 10 stron albumu.
Ponieważ zaczął się już nowy dzień, więc wstawię c.d. losów młodego Wojtka, byście mieli co czytać przy porannej kawie :)
.
końcowy fragment z wczorajszego dnia:
.
Rozpostarł skrzydła i pomknął w przestworza
W górę go gnała jakaś iskra Boża,
Która i ludziom dodaje polotu;
Na gniazdo patrzył z tak wielką tęsknotą,
Że instynktownie i prawie bez woli
Lot swój skierował z góry ku topoli (c.d.n.)
............................o..........................
Witam w piątek, 9 grudnia.
Oto obiecany c.d. poematu BOCIANY II:
.
----------------------------------------------------(13)
Tak stary bocian pokrzyżował plany
Maćkowych synów, gdyż dom zbudowany
Dla ich bocianka teraz jest zajęty –
Siedzi w nim stary bandyta przeklęty…
Chcą go wystraszyć, precz wygonić z wioski
I taki wyrok zwiastują mu boski:
...
„ stary bocian kle, kle –
Będziesz cierpiał w piekle;
Tam ci diabeł goły
Nagotuje smoły;
Naleje do gardła,
Żeby ci wyżarła
Serce i wnętrzności,
Uczerniła kości;
Ze smoły pochodnie;
Za twe krwawe zbrodnie,
Wyżrą twoje oczy,
Byś we dnie jak w nocy
Nie mógł widzieć słońca,
Lecz cierpiał bez końca”.
...
Lecz stary Maciej krótko synów trzyma,
Gdy krzyknął na nich i zmierzył oczyma
Zaraz ucichli, drapiąc się po głowie
I oczekując co im Ojciec powie.
A Maciej rzekł im, że wyroków nieba
Wygłaszać ptakom przez ludzi nie trzeba.
I bocian stary za swe krwawe czyny
Przed tronem nieba nie ponosi winy.
Bocian ma instynkt, a nie wolną wolę,
Dlatego w piekle w gotowanej smole
Nie będzie cierpieć; on za wasze grzechy
Jest pozbawiony tej wielkiej pociechy ,
Jaką jest żona i kochane dzieci.
Jeżeli zrzucił swe gniazdo do śmieci,
To był to odruch czysty i szlachetny,
Spowodowany przez głupi i szpetny
Czyn moich synów; wasze figle – psoty
Spowodowały, że małe żywoty
Były zgaszone w porywie rozpaczy,
Co teraz chcecie tłumaczyć inaczej…
Tak prawił Maciej kazanie swym synom.
Czy jego prawdy teraz nie zaginą?
---------------------------------------------------
Witam już dziś przed południem. Bociany c.d. wstawione po północy, a teraz wstawiłem 2 kolejne karty z amerykańskiego albumu. Wszystkie zdjęcia zostały odczytane, a opisy wstawione do internetowego albumu.
Jest już wstawione 12 kart.
Oglądajcie: http://www.ostrowiecnr1.pl/zdjecia/album/AA-Poezja-sprzed-lat-i-jej-autor-inz-Stanislaw-Kawinski/s2/
Detroit, dn. 28-VIII-1937r.
(17)
Moje Najukochańsze – Wisiuchno i Córuchny!
Dziś straszny kawał drogi przejechaliśmy. Od 8-ej rano
do 9-ej wieczorem pośpiesznym pociągiem, z St. Louis nad Missisipi, do Detroit – siedziby Forda.
Początkowo mieliśmy zamiar jechać w inną stronę, lecz piekielny upał I zmęczenie zmusiły nas do kierowania się bardziej ku północy.
Musielibyśmy w innym kierunku jechać przez 2 noce, a tak jechaliśmy przez dzień, więc mogliśmy obserwować krajobraz.
W ogóle wolę tu w dzień podróżować. Wagony są wygodne, lecz inne niż u nas – tu nie ma klas. Wszystkie miejsca są miękkie i jednakowe, no i zawsze jedzie się twarzą naprzód, gdyż ławki przekręcają się.
Wagony jedynie dzielą się na Pulmany i Kocze. W ostatnich są tylko siedzące miejsca, a w Pulmanach można spać.
Zawsze w wagonach jest zimne powietrze, (air conditioned), bez którego trudno byłoby wytrzymać.
Oprócz tego, w każdym wagonie jest dosyć wody z lodem do picia, a w „pewnych miejscach”, papier w rolce, mydło, ręczniki i wszystko co potrzeba.
Najmniej mi się podobają restauracyjne przedziały, a właściwie obsługa murzyńska – grzeczni są i dobrze obsługują, lecz czegoś im brakuje.
Nad brzegami Missisipi tylko dobę spędziłem. Wysłałem z St. Louis listy do Rożek i do Liśnika. Wysłałem też list do Buńci, ale muszę Jej jeszcze kartę wysłać.
Od Was dopiero jeden list otrzymałem, drugiego oczekuję z dnia na dzień.
Właściwie czas prędko umyka, lecz mnie się wciąż zdaje, że Was już całe wieki nie widziałem. Im bliżej wyjazdu, tym bardziej tęsknota ku Wam Moje Złotka mnie porywa.
Janeczka, która przez 4 tygodnie była oderwana od rodziny – sądzę – doskonale rozumie uczucie tęsknoty.
Gdyby mi drugi raz wypadło na tak długo wyjechać, to chyba i Was bym zabrał. Z Wami to chętnie na stałe zamieszkałbym w Ameryce.
Tu są inni ludzie i inne stosunki. Tu psiakrew nie robią przykrości z premedytacją podczas dekorowania krzyżem. Gdy pomyślę o tych rzeczach to … - splunąć muszę.
Obecnie już stale będziemy zbliżać się ku brzegowi, tj. ku Nowemu Jorkowi.
W Detroit parę dni spędzimy, ok. 4 – 5 dni.
Dni już liczę; po każdej przespanej nocy cieszę się, że już o jeden dzień bliżej Was jestem. Strasznie mocno ja Was – Moje Przyjemne Kobity – ukochałem, tylko dlatego tak rwie się dusza ku Wam.
Od jutra za 3 tygodnie będziemy w Gdyni – w sobotę dn. 18-IX.
Czeka nas 10 dni jazdy morzem, w tym 9 dni bez oglądania lądu.
Batory to, nie olbrzym – kołysanie będzie duże.
Dziwne uczucie jest podczas takiego kołysania: coś przyciska mózg do czaszki, to znów leci on na dół a pod czaszką robi się pustka. Szybka jada windami w tutejszych drapaczach wywołuje to samo uczucie.
Z Gdyni, po wylądowaniu prawdopodobnie zadepeszuję do Was, a w niedzielę dn. 19-IX, zatelefonuję z Warszawy.
Sadzę, że do Ostrowca nie uda mi się dostać wcześniej, jak 20-go wieczorem, gdyż muszę jeszcze pokazać się doktorowi.
Dziś trochę lepiej się czuję, bo przez 2 dni straszną selekcję potraw przeprowadziłem. Kto ma takie Kochane i takie Miłe Kobity, musi dbać o swe zdrowie.
Nie wysyłam listów ani kart do znajomych, bo nie bardzo mi czas pozwala.
Kłaniajcie się Pani Doktorowej i jej Kuzynkom.
Detroit to miasto trochę większe od Warszawy. Ceny tu są nieduże, np. kupiłem 2 koszule za 3 dolary, cà. 16 zł.
W Warszawie za jedną taka trzeba więcej zapłacić.
Biżuteria tylko tu jest droga. Zresztą nie wygadam się, ale coś z prezentów przywiezie się.
Całuję Was Moje Najukochańsze mocno.
Wasz Stach – Tatuń.
Witam.
Dziękuję za kolejne wpisy "Poematu o bocianach" jak i kolejnych listów z Ameryki, tak jak już pisałem - jestem, czytam i podziwiam zdjęcia :)
Odnośnie spotkania, to pasuje mi każdy podany termin.
Pozdrawiam , Arek
Dzięki Arku za Twój wpis, jak zwykle miły. Cieszy mnie też, że podobnie jak Korze, każdy termin Ci odpowiada. Inni jakoś milczą i nie wypowiadają się, choć chyba wiedzą, że muszę przygotować to spotkanie pod każdym względem i powinienem wiedzieć o tym odpowiednio wcześnie.
Witam ciepło wszystkich miłośników poezji odwiedzających ten, jakże urokliwy kącik literacki.
Na poezji niekoniecznie trzeba się znać. Trzeba jednak być człowiekiem o pięknej duszy, żeby ją po prostu czuć i przeżywać. Po swojemu.
A wniosek z tego jaki? Że wszyscy forumowicze, którzy nadali piękne życie temu wątkowi do tych osób należą. Z piękną duszą!
Warto czytać poezję, bo ona uszlachetnia, uwrażliwia, kształtuje osobowość, rozwija inteligencję emocjonalną. Ponadto poszerza horyzonty myślowe, zasób słownictwa. Poznajemy przeżycia twórców, ich warsztat twórczy i inspiracje.
To, że niektórzy zaczęli czytać poezję ST. Kawińskiego oznaczać może tylko ich subtelność intelektualną. Tu zaczęła się, przede wszystkim, dla mężczyzn przygoda z poezją.
Powiem więcej… Słowa doskonale dobrane wywoływały drżenie serca i umysłu a zarazem wzbudzały do dyskusji i wyznań. Dyskusja była piękna, a i wyznań nie brakowało. To wszystko dzięki umiejętności wnuka Januszko, który ten wątek tak doskonale poprowadził.
Jestem dumna z kobiet, które tak interesująco wypowiadały się tutaj. To Wy trzymałyście klasę i ubarwiałyście ten wątek.
Ja, książkę już posiadam. Jestem wdzięczna całej Rodzinie za uhonorowanie mnie takim wspaniałym wydawnictwem. Pozostanie już ta KSIĄŻKA na zawsze moim przyjacielem.
Teraz kolej na Was… Czeka wszystkich miłe spotkanie. Szkoda, że mnie tam nie może być!
Pozdrawiam serdecznie.
Poniższy wierszyk powstał z inspiracji listami z Ameryki
Tęsknota
On poleciał za wysokie góry
I za „siódme morze”
Ona ubrana w płaszczyk szaropióry
Doczekać się go nie może
Smutna i samotna spogląda w dal
Wróć i utul, od tęsknoty ocal
Tak sobie myślała siedząc na szezlągu
Frrr… odfruń, nabawisz się grypy w przeciągu
Idąc rozpędem, skoro dziś mamy już dziś, więc wstawię dalszy fragment poematu o Wojtusiu :)
...ale jak zwykle wstawię końcówkę wczorajszego tekstu:
...............
A Maciej rzekł im, że wyroków nieba
Wygłaszać ptakom przez ludzi nie trzeba.
I bocian stary za swe krwawe czyny
Przed tronem nieba nie ponosi winy.
Bocian ma instynkt, a nie wolną wolę,
Dlatego w piekle w gotowanej smole
Nie będzie cierpieć; on za wasze grzechy
Jest pozbawiony tej wielkiej pociechy ,
Jaką jest żona i kochane dzieci.
Jeżeli zrzucił swe gniazdo do śmieci,
To był to odruch czysty i szlachetny,
Spowodowany przez głupi i szpetny
Czyn moich synów; wasze figle – psoty
Spowodowały, że małe żywoty
Były zgaszone w porywie rozpaczy,
Co teraz chcecie tłumaczyć inaczej…
Tak prawił Maciej kazanie swym synom.
Czy jego prawdy teraz nie zaginą?
c.d. 10.12.2016 r.
.
-----------------------------------------------------(14)
Odtąd w szczęśliwej Macieja zagrodzie
Są dwa bociany, żyją w wielkiej zgodzie;
Jeden na drzewie jeszcze całkiem dziki,
Lecz obojętny na wrzaski i krzyki,
Czasem poleci gdzieś na polowanie
Przyleci z żabą i na gnieździe stanie,
Trzyma ją w dziobie i tak długo duma,
Że stara Tekla, Maciejowa kuma,
Której mąż umarł i została wdową
Patrząc na gniazdo smutnie kiwa głową.
Drugi, choć mały, jednak rośnie prędko
I zjada żabki, które chłopcy wędką
Łowią w jeziorku lub w stawie przy młynie,
Co z obfitości żab dziś jeszcze słynie.
Rósł więc bocianek i obrastał w pierze;
Smaczne śniadania, obfite wieczerze
Dawały siłę i wzmacniały kości,
Lecz rozumieli dobrze ludzie prości,
Że boćka trzeba zaprawiać do lotu.
A więc zaczęli z wysokiego płotu,
Potem stawiali na słomianą strzechę,
Gdy dobrze sfrunął, tak wielką uciechę
Sprawiał mieszkańcom Maćkowego domu,
O jakiej w mieście nie śni się nikomu.
---------------------------------------c.d.n.
Detroit, dn 29-VIII-1937r.
(18)
Moim bardzo Kochanym Kobietom, ślę drugi list
z Detroit. Tu zostaliśmy wciągnięci pierwszego dnia w wir życia tutejszej Polonii – inżynierów.
Wczoraj byliśmy na „lunch’u” w jednym polskim domu, na kolacji w drugim, a wieczorem pokazali nam klub polski i obwieźli samochodem po mieście. Jutro na kolację znowu do polskiego domu jesteśmy zaproszeni.
Dziś niedziela – cały dzień spędziliśmy wg zwyczaju amerykańskiego, tzn. za miastem.
Z samego rana pojechaliśmy na wyspę na jeziorze – bardzo ładna.
Tutejsi patrioci nazywają ją najładniejszą na świecie; ja tego nie powiedziałbym, ale przyznać muszę, że ładna jest.
Następnie pojechaliśmy oglądać farmę, tj. gospodarstwo wsiowe, a po drodze z zewnątrz pooglądaliśmy fabryki budowy samochodów.
Wreszcie po obiedzie, który zjedliśmy w wiejskiej restauracji, pojechaliśmy nad jezioro do znajomych już Polaków, przyjrzeć się niedzielnemu spędzaniu czasu przez Amerykan.
Powrót wieczorem do domu – to sznury samochodów – tysiące spieszących do domu.
Amerykanin ma inny stosunek do miasta od Europejczyka; tu w środku są tylko biura, sklepy, hotele itp. Mieszkania to jednomieszkaniowe domki na przedmieściach, w rodzaju Żoliborza, tylko nieco inaczej budowane – z ogródkami, zielenią itp.
Już w sobotę nastrój jest na półświąteczny; w fabrykach w soboty mało pracują.
W niedzielę czas Amerykanin nie spędza ani w domu, ani
w mieście – jedzie na wieś, (mówię o letniej porze).
Jadą przeważnie nad rzeki, nad jeziora, których tu jest moc itp. Szukają chłodu i odpoczynku – rozrywki po codziennej, a raczej całotygodniowej pracy.
Mają samochody, więc jazda daleko po 50 – 100 km , to normalność. My dziś zrobiliśmy większy kawał drogi, niż dystans z Ostrowca do Warszawy.
Amerykanie prowadzą inny tryb życia, niż my. Przede wszystkim nawet zamożne domy nie mają służących, (nie mówię oczywiście o tej „Society”, która rządzi forsą Ameryki – mówię o rodzinach inżynierów I urzędników, nawet na wysokich stanowiskach.
Śniadanie – breakfast – po francusku: le petit-dejeuner i coś do przegryzienia, Lunch – o godz. 12-ej, każdy zjada tam, gdzie pracuje - w Cafeterii lub Restauracji – które są w każdym gmachu i każdej fabryce, hotelu itp., i które o godz. 12-ej zapełniają się pracującym ludem. Taki lunch przeważnie jest lekki i spać się po nim nie chce.
Ja już 7 tygodni podróżuję i już zapomniałem, co znaczy położyć się w dzień po jedzeniu.
Kolacja trwa od godz. 6-ej do 8-ej lub później. Jest to właściwie obiad „Dinner”. Ten zjada się w domu i znowu lekki, przeważnie owoce, sałatki – jedno danie ciepłe, lub gorące – wszystko zrobione na maszynce gazowej. Posiłek ten robi sama Pani domu.
Pranie – maszynowe; Zamiatanie – sprzątanie to robota rzadka, gdyż kurzu nie ma i robią dzieci razem z rodzicami. Noszenie węgla, rąbanie drewna – odpada, (nie ma).
Mieszkania, a kilka widziałem – ładne i dobrze urządzone – wygodne, lecz koło domów mogłoby być ładniej.
W ogóle tu wszystko robi się dla wygody i dla gotówki, chociaż skąpi Amerykanie wcale nie są; a dzieci zaprawiają do praktycznego życia od najmłodszych lat.
Jest to dzielny i dobry naród. Zresztą dużo jeszcze mógłbym różnych szczegółów opisywać.
Kończę jednak. Nim do rak Waszych dojdzie ten list, ja już będę na morzu.
Całuję Was mocno. Wasz Stach – Tatuń.
Polecam czytając ten list, odwiedzić też album ze zdjęciami z tej wyprawy. Dołączone karty z albumu nr: 7 - 11 zawierają zdjęcia z Detroit i jego okolic. Są też zdjęcia ze wspominanymi rodzinami inżynierów polskiego pochodzenia: pp. Kolwiczów oraz pp.Kosieckich - są zdjęcia przed domem gospodarzy, a także zdjęcia w plemerze tj. na wycieczce nad jeziorem oraz podczas odwiedzin farmy wiejskiej.
* oczywiście powinno być: zdjęcia w plenerze, a nie w plemerze - przepraszam.
Twój Dziadek odwiedził tam fabrykę Forda? Hm ciekawe, bo brat mojego pradziadka pracował w fabryce Forda, ciekawe czy to chodzi o to samo miejsce. Ja niestety tylko tyle wiem i do historii już się nie dokopie niestety. Różni nas pokolenie więc domniemam, że brat mojego pradziadka mógł być w zbliżonym wieku do Pana Stanisława.
A dalsze dzieje bocianka cieszą, że uczy się latać i dorasta :)