Zauważyłem, że nie wspomniałem tym razem o Pani:
Gość_ona A. Kilka dni temu, gdy wspomniała Pani, że mieszka za granicą i nie zjawi się na tym naszym spotkaniu, wtedy zasugerowałem, iż gotów jestem wysłać Pani tę książkę. Do dziś nie dostałem wiadomości, że faktycznie Pani jest zainteresowana, bym spełnił to, co deklaruję.
Adres mailowy podawałem już wyżej pisząc odpowiedź do Gościa_z Ostrowca, (dziś wiemy, że chodziło wtedy o Panią Jadwigę). Sprawdziłem, że ten mój wpis był: 2016-11-28, 22:03
Proszę o kontakt mailowy, a szczegóły ewentualnej wysyłki książki, ustalimy.
Witam wszystkich w poniedziałek, 12.12.2016 r., z rana. Zbliżamy się do końca naszych spotkań z poezją Stanisława Kawińskiego. W tym tygodniu poznamy wszystko, co jest mi znane i umieściłem w książce.
Jutro poznamy końcowe losy naszego bocianka - Wojtka, ale na deser wrócimy do ostatnich wierszy, lub wierszowanych listów pisanych z sanatorium, których nie prezentowałem prawie.
Myślę, że akurat do czasu naszego spotkania, poznacie pozostałe wiersze i listy autorstwa mego Dziadka.
Teraz z rana wstawię już przedostatni fragment poematu Bociany II, ale poprzedzi go kilka strof wczorajszego odcinka:
...
I coraz częściej znosił bocian żaby,
Aż się dziwiły mądre wiejskie baby,
Skąd tyle serca i tyle miłości
Przejawia bocian, co kiedyś ze złości
Zniszczył swe gniazdo i własną rodzinę…
Nasz bocian odczuł w Wojtku swego syna,
Swe własne dziecię z jego krwi zrodzone,
Choć w pierwszym gniewie zabił swoją żonę,
To tyle cierpi teraz w samotności,
Że już na zawsze wyzbył się swej złości.
..........................o..........................
A oto obiecany c.d. losów naszego bocianka, ... już podrostka.
...
-------------------------------------------------------(16)
Lecz oprócz żabek nawet myszy, szczury
Zrzucał nasz bocian do ogrodu z góry,
A gdy nasz Wojtuś obrósł dobrze w pierze,
Na polowanie ze sobą go bierze
I do górnego lotu go zaprawia,
Co Wojtusiowi wielką radość sprawia.
Na noc wracają do starej topoli,
Bo spać na gnieździe Wojtuś teraz woli;
Więcej powietrza, ładniejsze widoki;
A choć na niebie czasem są obłoki,
Co zasłaniają i księżyc, i gwiazdy,
Wojtuś nie wróci do obory gazdy.
Spać w towarzystwie gęsi, kaczki, kury,
Które nie lubią wznosić się do góry,
Lecz na podwórzu w błocie albo gnoju
Szukają żeru i w wielkim spokoju
Wdychają zapach co idzie z obory –
W ich towarzystwie bociek byłby chory.
Ptaki chowane dla mięsa i tłuszczu
Nigdy w podniebną podróż się nie puszczą.
Boćkowi mięśni i skrzydeł potrzeba,
By mógł się wznosić w górę aż do nieba.
Zawsze pod jesień jakaś nowa siła,
Która przez lato nieznaną mu była,
Gdy dzień się skraca – świat staje ponury,
Ciągnie bociana, by wzlatał do góry –
Skrzydła zaprawiał , wzmacniał siłę mięśni,
Do nowych krajów teraz bocian tęskni;
Czuje, że do nas idzie sroga zima
I żadna siła już go nie powstrzyma
Od tego lotu do nowego kraju,
Gdzie będzie ciepło, jako u nas w maju.
......................................c.d.n. jutro
WAŻNY KOMUNIKAT !!!
Dziś po 14:00 będę u Dyrektorki Biblioteki WSBiP. na Pułankach w sprawie naszego spotkania.
Jeśli do 14:00 nie podacie Państwo swych propozycji – wtedy ustalę z p. Dyrektor nasze spotkanie na sobotę, na g. 16:00, lub termin jaki Ona zaproponuje.
Myślałem, że będziecie Państwo chcieli sami podpowiedzieć, kiedy to spotkanie najbardziej odpowiadałoby Wam, … no powiedzmy, większości.
Miłego dnia – wszystkim!
Przed chwilą wstawiłem ostatnie dwie karty z albumu obrazującego wyprawę inż. Stanisława Kawińskiego oraz inż. Stanisława Łubieńskiego do Ameryki.
Zdjęcia obrazują wyprawę nad wodospad Niagara prawdopodobnie z 25 lipca 1937 roku. Wróciłem do listu z tego dnia opisującego tę wycieczkę nad Niagarę.
Kolejna karta pokazuje zdjęcia z pokładu Batorego, czyli już drogę powrotną do Kraju.
Wszystkie zdjęcia odczytałem z drugiej strony i opisałem w tym naszym albumie tematycznym.
To tyle zdjęć z tego albumu. Na spotkanie zabiorę tez i ten album, ale też piękne foldery, które Dziadziuś przywiózł z tej amerykańskiej podróży.
Zapraszam na str.: http://www.ostrowiecnr1.pl/zdjecia/album/AA-Poezja-sprzed-lat-i-jej-autor-inz-Stanislaw-Kawinski/s2/
Witam.
"Nasz" Bocianek dorósł i szykuje się w podróż do ciepłych krajów.
Zdjęcia uzupełniające ten wątek też obejrzałem i jestem pod wrażeniem.
W sprawie spotkania mnie osobiście pasuje sobota o 16tej, ale - tak jak pisałem-dopasuje się do każdej daty, bo chętnie osobiście spotkam się z Wami, aby Was poznać i porozmawiać.
Ten wątek jest najlepszy na całym forum.
Pozdrawiam Wszystkich. Arek
Witam wszystkich, którzy odwiedzają nasz wątek.
Mój apel pozostał bez odzewu. Ty Arku, oraz Kora już wcześniej zadeklarowaliście, że Wam pasuje każdy termin - dzięki Wam.
Niestety, dziś nie udało mi się spotkać z Dyrektorką WSBiP.- cały dzień, aż do tej pory włącznie próbowałem się dodzwonić, a potem spotkać osobiście.
Być może jutro uda się (?)
Przed tygodniem niby ustaliliśmy prawie wszystko, ale szczegóły mieliśmy dograć w poniedziałek, lub wtorek.
Mam nadzieję, że jutro dogramy szczegóły.
Jutro rano będzie zakończenie historii o bocianach. Nie zdradzę, że będzie przyjemnie, a nawet niektórzy z nas się wzruszą.
Witam serdecznie. Koniec się zbliża. Ku dobremu idą dalsze losy Bocianów, co mnie niezmiernie cieszy.Nasze spotkanie również.
Witaj Kora. Tak jak napisałem, jutro czeka nas zakończenie poematu Bociany II, ale w środę i czwartek będziemy jeszcze zajmować się wierszami pisanymi w sanatorium' 46.
mamy jeszcze kilka listów, no i podsumowanie.
Ja też się cieszę na spotkanie z osobami, które towarzyszyły mi w tym wątku z dziadka poezją i jak wynika z wpisów, nie uważają ten czas za stracony.
Dziękuję Wam wszystkim za tak sympatyczne spotkania.
Znów ta klawiatura zawiodła. Dziadek, Babcia, Mama, Tato, Rodzice, Dziadkowie - zawsze przez szacunek, myśląc o swych bliskich, staram się pisać z dużej litery. Jednak w teksie wyżej, "z dziadka poezją" - dziadka napisało mi się z małej litery, co mnie zawstydziło.
To my powinniśmy podziękować za możliwość poznania Stanisława Kawińskiego, jego twórczości, która nas tu przyciągnęła i zatrzymała na dłużej. Dziękujemy Tobie januszko321, że stworzyłeś ten wątek, który zainteresował właśnie nas. Mogliśmy poznać Twoją rodzinę a przede wszystkim Twojego Dziadka i po trosze Twojego Tatę. Dziękuję.
Ja też się "wkręciłem" :) Dzięki!
Witaj antares!
Piszesz, że też się wkręciłeś. Ciekawe czy śledziłeś nasz wątek jakiś czas, czy dopiero teraz w końcowym okresie?
Sporo niezalogowanych osób wpisywało swe posty, lecz ostatnio, jakby wyciszyli się.
Teraz regularnie są 3, czasem 5 osób.
W sobotę zaangażowanym foumowiczom i tym, co polubili tę Dziadka poezję, zamierzam, w prezencie gwiazdkowym, ofiarować książkę z poezją Stanisława Kawińskiego i jego listami z Ameryki.
Spotkanie ma być w siedzibie Biblioteki WSBiP na Os. Pułanki - ul. Akademicka 12 -zapraszam.
Może zainteresuje Pana ten link?
Witam Gościu_***.
Zajrzałem na ten podany link i nie wiem, czy chodzi Ci ogólnie o tematykę EMIGRACJI, czy też o jakiś konkretny artykuł?
Pozdrawiam.
Nikt nie przypomniał, że dziś jeszcze listu zza Wielkiej Wody nie było. Zaraz zajrzę do swego archiwum i wstawię go.
Detroit, dn. 31-VIII-1937r.
(19)
Wszystkie Moje Trzy Najukochańsze Kobitki
Gdy siadam przy biurku, to zaraz przychodzi mi ochota kropnąć do Was list. Dużo tematów jeszcze mam do opowiedzenia. Strasznie pracowicie spędzamy czas w Detroit. (Nie lubię pisać ołówkiem i biorę pióro).
Wczoraj cały dzień zwiedzaliśmy Forda i obiad w tamtejszej jadłodajni zjedliśmy; bardzo chętnie wszystko nam pokazali.
Miałem do nich list polecający od pewnego Amerykanina – inżyniera, którego poznałem w Chicago.
Tam jest wzór zautomatyzowania wszelkiej pracy i wzór czystościi porządku – takiego wrażenia żadna inna fabryka nie zrobiła na mnie.
Po powrocie do domu, tzn. do hotelu i przebraniu się pojechaliśmy na proszony obiad – pierwszy raz spróbowałem ślimaczki, tylko z cytrynką – posmakowały mi.
Dziś w restauracji już na swoje zamówienie też zjadłem ślimaki.
Czuję się już znowu dobrze, tylko dnie zbyt często liczę.
Wieczór spędziliśmy przyjemnie. Nawet proponowano mi bridge’a, ale od wyjazdu z domu nie brałem kart do reki, więc i obecnie nie dałem się skusić.
Dziś „oraliśmy” do godz. 5-ej , a po powrocie, przebraniu się itp., pojechaliśmy wieczorem na wyspę, lecz taki tłok samochodów i ludzi, że musieliśmy wrócić; trochę powłóczyliśmy się po mieście i wróciliśmy do hotelu, gdzie kropię teraz ten list.
Detroit jest ładniejsze od Chicago, więc z przyjemnością spaceruje się; a chodzi się wieczorem bez czapki i marynarki, a o kamizelkach zapomniałem już jak wyglądają.
Wracam do ogólnych tematów:
- O samochodach jeszcze słów parę – otóż każdy dom ma swój samochód, (tj. rodzina), nawet biedny robociarz – choć ten przeważnie kupuje używany. W dnie powszednie jeździ nim przeważnie jedna, lub dwie osoby, a w niedzielę, lub święto, albo po pracy wieczorem, jedzie cała rodzina.
Bierze mnie ochota zafundować i naszym Córulom cos takiego, tylko muszą się z Matuszką Naszą poradzić.
Tu w Ameryce mają prawdziwy kłopot z tą masą samochodów – nie mają gdzie stać, a w święta na szosach straszny tłok.
- Druga sprawa, którą uzupełnię, to kuchnia amerykańska. Oryginalna jest i zdrowa, a z biegiem czasu poznaje się takie prawdy, których nie podejrzewało się. Np. tu nic nie smażą, ani nie gotują na maśle, tak w prywatnych domach, jak i w restauracjach.
Masło podają do stołu zawsze jako bezpłatny dodatek w dowolnej
ilości, świeże, nierozpuszczone – uważają, że to jest najlepsza jego
postać. Oprócz tego do wszystkiego proponują śmietankę: do kaszy, do kawy, do herbaty itp. Produkty te mają: zawsze pierwszorzędne, zawsze świeże, lub na lodzie przechowane.
Również pierwszorzędne jest mleko – do którego początkowo nieufnie się odnosiłem, a obecnie zmieniłem zdanie.
Nie wolno jednak sprzedawać mleka innego tylko pasteryzowane i takie się pije – dużo ludzie piją.
Witam wszystkich we wtorek, 13 grudnia. Wpis, który chciałem zamieścić teraz, zamieszczę po
liście, który teraz wstawię. Jest to dalszy ciąg 6.stronicowego listu z 31-VIII-1937 r. Późnym wieczorem dałem jego 1. część, a teraz wstawiam resztę:
Detroit 31-VIII-1937 r. c.d. listu (19)
………….
Oto końcowy fragment z wieczoru:
Również pierwszorzędne jest mleko – do którego początkowo nieufnie się odnosiłem, a obecnie zmieniłem zdanie.
Nie wolno jednak sprzedawać mleka innego tylko pasteryzowane i takie się pije – dużo ludzie piją.
……………………………….......... c.d.13.12.2016 r.
Smażą wszystko jak najchętniej na smalcach, margarynach itp.
Jednak przeważnie korzystają z konserw, tylko odgrzewają je na parze.
Zresztą dość o kuchni; dodam tylko, że bardzo dużo ryby tu zjadam, a jest taka dobra, że nie obrzydła mi.
- Teraz o windach, które spełniają tu rolę nie lada, a których jeszcze nie opisałem. Otóż tu nie chodzi się po schodach i często nie wiadomo, gdzie się znajdują, tak dyskretnie są ukryte.
Poruszanie się w każdym hotelu, drapaczu, to windy. Wind jest po kilka a nawet po kilkanaście obok : np. 5, 6, 10 a w Stevens (w Chicago) było ich 14 sztuk.
Część wind obsługuje normalnie dolne piętra, np. do 15-go, a inna część obsługuje tak zwane expresy – górne.
W dużych gmachach, szczególnie w Nowym Jorku jazda windą, to galopada – mniej niż sekunda na piętro.
Obsługują windy chłopcy, lub młode panienki. Chłopcy z zacięciem spełniają swój urząd. Zawsze chętnie pędzi w górę i nudzi się, gdy nie ma pasażerów.
Im młodszy, a zuchwalszy, tym chętniej i odważniej jeździ.
Inny jest stosunek windziarek do pracy. Te szybciej się męczą ciągłym przekręcaniem korby, otwieraniem i zamykaniem drzwi, oraz głośnym wykrzykiwaniem np. „up”, „down”-„please”, (w górę, w dół – proszę ).
Już w parę godzin po rozpoczęciu pracy, taka windziarka ma minę znudzoną.
Zawodu swego nie lubi, a raczej nie entuzjazmuje się nim, jak chłopak.
Jeździ, bo musi, bo to jej wypada. Chętnie korzysta, gdy nie ma pasażerów i wychodzi z windy, oprze się o ścianę i gapi się na pasażerów, których zawsze jest pełno w hallach.
Gdy pasażer kieruje się do jej windy – śle im błagalne spojrzenie, żeby korzystali z usług jej sąsiadki, a jej pozwolił jeszcze się pogapić.
Jest jeszcze jeden typ windziarza, to ludzie starsi – stateczni, taki windziarz nigdy się nie spieszy, stara się jechać, gdy jest kilku pasażerów, podczas jazdy nigdy nie stoi, jak smarkacz, lecz siedzi na ławeczce – siedzonku, które mu przysługuje (nie wszystkie windy mają te siedzonka).
O pasażerach windy mniej się da powiedzieć – ci są milczący;
Każdy wchodząc, wymienia tylko nr pietra i wyraz, proszę. Jest zwyczaj windziarzy, że gdy w windzie jest kobieta, (nie windziarka a pasażerka), to wszyscy mężczyźni zdejmują czapki, ale tylko w windach hotelowych natomiast w windach biurowych, sklepowych itp. zwyczaj ten nie obowiązuje.
To się nazywa odróżnianiem obyczajów biurowych, od towarzyskich.
Jutro wieczorem już opuścimy Detroit. Pojedziemy a raczej popłyniemy statkiem do Cleveland na jeden dzień, a następnie do Buffalo.
Od jutra za tydzień, wyruszamy w drogę do Kraju.
Ja cieszę się, że już prędko znowu zobaczę Moje Słodkie Kobitki – wszystkie trzy. Ile to ja listów Wam nasmarowałem i nasmaruję.
Macie bardziej szczegółowe sprawozdania, niż Zarząd o fabrykach.
Całuję Was bardzo mocno.
Władzi, ukłony.
Wasz Stach – Tatuś.