Witaj Koro! Jestem zawsze pełen podziwu dla kobiet, które maja w sobie tyle energii przed Świętami, że nie tylko przygotowują mnóstwo różnych potraw świątecznych, ale wcześniej robią wielkie przedświąteczne porządki, jak mycie okien, pranie, prasowanie. Dobrze, że dziś rzadko "szaleje się" z parkietami. Ja sobie przypominam dziecięce czasy, gdy wszyscy wiórkowaliśmy parkiety, potem było pastowanie, no i na koniec froterowanie. Dziś już to odległa historia - ... i w tym przypadku, to chwała Bogu!
Okna dziś też są inne, niż za dawnych lat, lecz złapać zaziębienie na Święta, tak samo łatwo, jak kiedyś. Radzę więc z tym szaleństwem sprzątania, (zwłaszcza myciem okien) uważać.
Aha! Jeszcze jedna sprawa właśnie do Ciebie Koro.
Pamiętam, że chyba to Ty pisałaś, że chciałaś zainteresować swą córkę tą poezją, lecz Ona stwierdziła, że woli zwykłe powieści, czy inna prozę, a nie wiersze.
A może udałoby się Tobie namówić córkę na wspólne spotkanie z nami. Posłuchałaby może wybranych fragmentów np. czytanych przeze mnie, lub inna chętną osobę. To m.in. zaproponowała mi Pani Dyrektor Biblioteki, która poznała te utwory trochę wcześniej i uznała, iż było by to bardzo dobre uzupełnienie naszego spotkania, gdyby przypomnieć niektóre ciekawsze, czy ładniejsze fragmenty poezji, czy też korespondencji amerykańskiej.
Może, gdyby udało Ci się Ją namówić, zmieniłaby swe zdanie i podobnie jak np. Arekowi przypadłaby ta poezja do gustu?
Pozdrawiam. jdz.
Dziękuję za zaproszenie dla córki, postaram się ją namówić na wspólne wyjście na Nasze spotkanie. Tak się składa, że przyjedzie w piątek do domu, więc może nic jeszcze nie zaplanowała i przede wszystkim będzie mieć ochotę.
Koro! Po jakimś czasie widzę, że to, co napisałem we słowie wstępnym do książki z poezją Dziadka, faktycznie sprawdza się prawie w 100%. Użyłem tam sformułowania, że po przeczytaniu tej poezji, polubią ja prawie wszyscy. Nie polubi jej tylko ten, kto jej nie przeczyta i nie pozna, a o pozostałych,... jakoś jestem spokojny.
Jak doskonale wiesz, Forum i nasi uczestnicy potwierdzają tę moją opinię i jestem szczęśliwy, że to nie było tylko moje subiektywne odczucie, ale większość z Was czuje podobnie.
Dlatego namawiam Ciebie, byś przekonała swą córkę, by dała sobie szansę na poznanie tej książki. Wierzę, że i Ona połknie bakcyla, jak napisał kiedyś, chyba Normalny_Tomek. Dla Niej też znajdzie się książka i nawet z dedykacją, jeśli tylko zechce lub bez. Przygotowuję też płyty z ta poezją :)
Pozdrawiam i do jutra na Forum. Jutro c.d. listów i wierszy z sanatorium. Ostatni list z Ameryki oraz list do Halinki z sanatorium zakończy oficjalne spotkania z utworami Dziadka Stacha. Stachu! - tak zwracała się do męża Wisieczka.
Koro! Trochę pośpieszyłem się i nie napisałem, że te ostatnie listy dopiero w piątek na zakończenie.
Jutro list przedostatni ze Stanów oraz list do Janeczki z sanatorium.
Witam Gościa "anonima". Rozumiem, że osoba ta - Pani, lub Pan - jest gdzieś daleko poza Ostrowcem, być może poza Polską.
We wstępnym założeniu zakładając wątek z poezją Stanisława Kawińskiego miałem zamiar dotrzeć do tych Ostrowczan, którzy nie są moimi przyjaciółmi, ani bliskimi znajomymi, więc nie mieli szansy na zdobycie tej książki, jak ci, co są właśnie w takiej uprzywilejowanej roli i nawet bez specjalnego zabiegania o nią, zostali obdarowani.
Aby pozostałym mieszkańcom Ostrowca umożliwić także poznanie tej poezji, wyszedłem na przeciw, zakładając na tym Forum wątek z poezja Dziadka. Dzięki codziennym wpisom mogłem Państwu przybliżyć zarówno postać autora tej książki, jak i Jego ocalałą twórczość.
Nie przypuszczałem, że tak spore grono osób pochodzących z Ostrowca lub mających związek z tym naszym miastem, mieszka poza Ostrowcem, a nawet za granicą odnajdzie ten nasz wątek, który stanie się miejscem wspólnych spotkań, a nie tylko tu mieszkających osób.
To co sobie wymyśliłem, by pod koniec spotkać się z uczestnikami tego wątku i najaktywniejszych nagrodzić książkami, okazało się nie do końca dobre. Niestety, bardzo wiele osób sygnalizuje, że nie zjawi się w sobotę na spotkaniu, bo jest daleko od Ostrowca. Mam już 4 takie maile. Niektórzy z Was przyjadą na Święta, a inni na razie nie planują podróży do Kraju - może w wakacje?
28 listopada jakoś po 22-ej był mój wpis do (Pani Jadwigi) - Gościa z Ostrowca - , w którym podałem swój adres mailowy. Nie chcę nim tak co 5 minut szafować i podawać, ale zainteresowane osoby mogą go odszukać pod ta datą i napisać, a ja jeśli nie będzie bardzo wielu takich próśb, spróbuje wysłać książkę z poezją Dziadka, choćby na druga półkulę.
Będę brał pod uwagę głownie kolejność tych zgłoszeń. Podany adres zachowam dyskretnie i nie będę ujawniać innym.
Proszę się zastanowić, bo zapewne wkrótce książek już nie będzie wcale, bo stosik książek do zbycia "topnieje" naprawdę w szybkim tempie.
Takie prośby proszę pisać na maila do mnie, a nie w otwartych dyskusjach na Forum.
Witaj januszko321, witajcie pozostali sympatycy twórczości Pana Kawińskiego. Przepraszam, że ostatnio mniej tu odpisuję ale za każdym razem nadrabiam zaległości. Tak czynię i dziś ;)
Bociany zakończyły się tak, jak kończy się każda bajka, gdzie dobro wygrywa a zło zostaje "potępione". Młody Wojtuś tak pięknie sobie w życiu poradził, wrócił na "stare śmieci" by założyć swoją rodzinę a stary bocian no cóż... odpokutował pewnie za swe grzechy, bo "waga Nemezis" choć nierychliwa to zawsze sprawiedliwa.
Januszko321 to, że coś umknęło Twej uwadze nie jest niczym dziwnym. W końcu ile poświęcenia i pracy włożyłeś w to wszystko a my ludzie nie jesteśmy nie omylni, nie jesteśmy maszynami a i te przecież czasem szwankują :) Jestem Ci wdzięczna, że tak pięknie poprowadziłeś cały ten wątek, tak szlachetnie nam wszystko wyjaśniałeś a jeśli gdzieś zrobiłeś mały błąd/przejęzyczenie to zaraz nam wszystko prostowałeś w następnym poście, choć może i byśmy się nie pokapowali :) Szkoda, że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć ale to co tu stworzyliśmy wspólnie - to nikt nam tego nie odbierze :) Ja zawsze miło pamięcią będę do tego wracać, bo spotkali się tu ludzie wrażliwi i myślę, że o sercach dobrych... a takimi osobami warto się otaczać choćby tylko na chwilę :) Pani, która już odebrała książkę a tak wzniośle się tu wypowiadała życzę duuużo zdrowia i samych słonecznych dni w życiu a resztę serdecznie pozdrawiam :)
Witaj Fajna! Brakuje mi ostatnio trochę tych Twoich częstych i rzeczowych wpisów. No, cóż zbliżają się Święta i większość Kobitek ma więcej zajęć, niż faceci - "trutnie" - tak już ten świat wygląda :)
Jeszcze ze 2 dni intensywnych wpisów z resztą zachowanej twórczości Dziadka i potem spotkanie z Wami - uczestnikami tego wątku.
Choć nieliczni zgłaszają się, to liczę, że ludzie są nieśmiali i nie wiedzą, czy "zasłużyli na ten prezent" i dlatego się trochę czają. Ci co się zjawią, nie pożałują - wiem, że będzie miło i spotkanie przypieczętuje to wszystko, co było dobrego na tym Forum, w naszym wątku.
A teraz jeszcze jedno moje pewne spostrzeżenie.
Tak podsumowując pisarski talent mego Dziadka Kawińskiego, inżyniera z zawodu, mało kto pamięta kim był jeden z bardziej znanych baśniopisarzy francuskich - Charles Perrault (czt. Szarl Pero)?
Ukończył on studia prawnicze i był cenionym adwokatem z własną kancelarią prawną. Jednak nie z tego zasłynął i przeszedł do historii. Wiecie, że to właśnie on napisał tak znane nam wszystkim, (no prawie wszystkim) baśnie znane z dzieciństwa:
Czerwony Kapturek; Śpiąca królewna; Kopciuszek, czy też Kot w butach i jeszcze wiele innych, o których tez być może słyszeliście.
Może to zbyt duża analogia, ale gdyby Dziadek zajął się bardziej intensywnie pisaniem nie tych artykułów technicznych, a właśnie wierszy poematów, a może i powieści, z pewnością zasłynąłby bardziej, niż jako inżynier i kto wie, czy na stałe nie znalazłby swe miejsce w historii literatury?
No, ale o każdym z nas można to samo powiedzieć - co by było, gdyby?
Ja też nie raz żałowałem, że nikt z naszej czwórki rodzeństwa nie poszedł w ślady Taty, tzn. nie ukończył medycyny. Nie raz zastanawiałem się, że mógłbym być niezłym lekarzem, bo lubię ludzi i chętnie pomagałbym chorym. No, ale gdy wybieraliśmy studia, to wzorem do naśladowania dla nas wszystkich nie był Tato, który częściej był poza domem i zajmował się głownie sprawami innych, tzn. sprawami społecznymi. Pomagał głownie innym, a my najczęściej byliśmy tylko pod skrzydłami Mamy. Tato bywał w domu od święta. Wtedy Dziadek Kawiński był dla nas wzorem do naśladowania - nie tylko cenionym fachowcem, ale też ciepłym, rodzinnym człowiekiem, (mężem, Ojcem, Dziadkiem). Cała czwórka skończyła studia politechniczne.
Wielkość cech naszego Taty doceniliśmy po latach, a nie wtedy, gdy byliśmy młodzi. Wtedy Tato też nie był bardzo chwalony za swą działalność społeczna i poświęcenie, bo jako bezpartyjny, nie był pupilem ówczesnej władzy. Nie ugiął się do końca, mimo rzucanych różnych kłód pod nogi, i nie dołączył do "grona towarzyszy". Mimo bezspornych zasług dla społeczeństwa Kunowa, czy Ostrowca musiał czekać na uhonorowanie pośmiertne wiele, wiele lat. Dziś jesteśmy dumni, że te zasługi Taty, po tylu latach zostały docenione, tak jak na to przystało. Musiały się zmienić jednak czasy, no i ostać się ludzie, którzy te wszystkie zasługi pamiętali i postanowili uhonorować je, a tym samym i Tatę i ocalić pamięć o Nim. Szkoda, że i ON i Mama tego nie doczekali.
Przepraszam wszystkich, że tak się rozpisałem i zszedłem z naszego głównego tematu.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich, a Fajnę szczególnie.
Paine Januszu ,dzięki serdeczne za chęć wysłania książki specjalnie dla mnie,ale wolałabym nie podawać swoich danych...
Czytam wszystkie wpisy na bieżąco i jestem z wami duchem
Witam Panią Gość_ona A.
Wyżej odniosłem się dość obszernie do osób podobnych jak Pani, mieszkających z dala od Ostrowca.
Zasugerowałem podanie adresu nie na publicznym Forum, lecz na mój mail. Tę wiadomość potraktowałbym jak tajemnicę lekarską i zachował ją wyłącznie dla siebie.
Potrzeba tylko wysłać prośbę o przysłanie tej książki na mój osobisty adres mailowy. Miałem go nie powtarzać w koło Macieju, ale uczynię to raz jeszcze:
januszdziewulski@poczta.fm
Decyzja należy do Pani. Pozdrawiam serdecznie. januszko321
Witam wszystkich w kolejnym dniu, który mamy od kilkunastu minut.
Jeszcze nie kładę się, bo mam do wysłania, a raczej na razie do napisania stos kartek świątecznych. Miałem to zrobić dziś w ciągu dnia, ale brakło czasu. Ostatni dzwonek, by wysłać, zwłaszcza te, które mam wysłać za granicę - a jest tego trochę.
Jak posiedzę, zarywając nockę, to jutro z rana nie będę się zrywał skoro świt.
Dlatego jeszcze teraz wstawię dalszy ciąg 20 listu, który Dziadek przerwał, bo wychodzili na zwiedzanie miasta - Filadelfii.
Dzieląc ten list, uznałem, że przedłużymy choć o jeden dzień te nasze spotkania. Podobnie epistołę do Halinki też podzieliłem na 2 części.
Ponieważ ten list z sanatorium do Halinki fajnie się kończy, więc zostawię go na deser - na piątek. Jutro, a raczej już dziś, w porze obiadu, wstawię list z sanatorium do starszej córki, do Janeczki, która w tym czasie "wyfrunęła" z gniazdka rodzinnego i zamieszkała na Śląsku, w Zabrzu, z dala od swych najbliższych. Niestety, Dziadkowie nie bardzo pochwalali tę Jej decyzje życiową.
Na początek jednak ten c.d. listu z Ameryki.
Tradycyjnie wstawiam końcówkę poprzedniego fragmentu, a za moment c.d.
...
Ten list dokończę po zwiedzeniu miasta, bo do obecnej chwili załatwiałem sprawy na przedmieściu.
Tymczasem, w tym miejscu słodko całuję wszystkie Trzy moje Złotka.
...
c.d. listu nr 20 z 4-IX-1937 r.
...
Gdy znowu piszę, już miasto zwiedziliśmy. Najbardziej podobne byłoby do miast europejskich, tylko śmieciami na ulicy przypomina Pittsburgh.
Wszędzie papierki i stare gazety, a na jednym z przedmieść spotkaliśmy taką rzecz, że t… - opowiem lepiej.
Samo miasto przyjemne, tylko bliżej na południe, więcej południowców.
Tu tworzyła się wielka republika, tu została ułożona i podpisana przez Washingtona konstytucja niezależności, (niepodległości).
Tu jest trochę pamiątek historycznych, czego innym miastom amerykańskim brakuje.
Gdy wróciliśmy ze spaceru i gapienia się na wystawy, nasze rzeczy, (zagubione przez kolej bagaże), już przyszły do hotelu, co mocno nas ucieszyło i nie zepsuło dalszego programu.
Jutro kłaniamy się Rooseveltowi, nocujemy dziś jeszcze w jego grodzie i rano wracamy do N.Y.
Dobijamy do kresu naszej wędrówki po Ameryce, po której czeka nas długa, bo 10-cio dniowa podróż morzem.
Całe dwa tygodnie jeszcze upłynie nim noga wstąpi na Ojczystą Ziemię.
Rozumiem sentyment tutejszych Polaków do Kraju. Ja mam jeszcze inne sentymenty, lecz co tu gadać - same wiecie.
Całuję Was bardzo mocno wszystkie trzy.
Stach – Tatuń.
Witam ponownie wszystkich, po południu.
Tak, jak wcześniej obiecałem, wstawię za chwilę list wierszowany do starszej córki, Janeczki.
Jak wynika z opisu w nawiasie list ten zawierał kopię ostatniego listu do Halinki + zawierał właśnie ten dopisek, który teraz zaprezentuję.
List do Haliny, o którym wspomina tu Dziadziuś, jako kopii, prezentowałem w części wczoraj, a jutro na zakończenie ujawnię jego najważniejszą część.
Teraz wstawię ten tekst listu do Janeczki, a moje wyjaśnienia, które chciałem jeszcze dodać, wstawię poniżej listu.
Po przeczytaniu wiersza a potem i tych mych wyjaśnień, całość będzie z pewnością dla wszystkich bardziej zrozumiała.
List do starszej córki, Janeczki.
(dopisek do kopii listu wysłanego do Halinki)
...
Wiersz napisany dla Córki Haliny
Wysłałem późno i trafił do Giny, *
Który samotnie siedzi w swym Kunowie, *
Pracuje, marznie i szuka w swej głowie
Różnych pomysłów dla zabicia czasu:
Wolałby w domu mieć więcej hałasu,
Co by dopomógł stłumić już tęsknotę,
Która uchodzi za niemałą cnotę,
Lecz która gryzie i serce, i duszę,
O której i ja dziś już wyznać muszę,
Że i mnie sprawia dużo niepokoju
Nawet w Solicach, pięknym górskim Zdroju.
Gdy będzie czytać, może jakoś zgadnie,
Że ten, co wierszem listy pisze ładnie,
Też swe natchnienie zawdzięcza nie górom,
Lecz miłej żonie i Kochanym Córom.
Dziś dla Janeczki przepisałem dzieło,
Które z takiego natchnienia się wzięło.
Niech w samotności w dalekim mieszkaniu **
Czas mile spędzi na wierszy czytaniu.
Gdy będzie czytać te proste wyrazy,
Niech jej się zjawią wszystkie te obrazy,
Które widziałem trzymając się wiersza,
Bo to jest moja Córka najmilejsza.
Niech jej Bóg wskaże tę najlepszą drogę,
Po której można śmiało stąpać nogę.
/-/ Stanisław Kawiński
A oto i wyjaśnienia do miejsc zaznaczonych * lub **
(* - jedna gwiazdka) - W tym okresie - X-1946 r. moja Mama, czyli młodsza córka Dziadków - Halina, była w ciąży z "Hanuś-wnusią" i po wspólnie spędzonej niedzieli razem z Giną - mym Tatą, wracała z Kunowa do Ostrowca, gdzie spędzała czas u swych Rodziców.
Mieszkanie w Kunowie nie miało wystarczającego komfortu dla kobiety w ciąży. Był to zimny dom z kamienia, a piece kaflowe w pokojach, kiepsko grzały, więc łatwo byłoby się zaziębić. W tamtych latach także tzw. "wygódka" też była na zewnątrz, co było też dodatkowym minusem kunowskiego mieszkania. Tu w ostrowieckim mieszkaniu Dziadka - dyrektora, nie brakowało niczego, a poza tym było towarzystwo Babci na okrągło.
Jak wynika z tekstu, Dziadziuś wysłał list do Halinki, do Kunowa. Ale okazało się, że nie zdążył dotrzeć przed niedzielą i już Mamy nie było. List czekał więc, aż do kolejnego przyjazdu Mamy na następną niedzielę.
Dlatego wszyscy, zarówno Tato, jak i Dziadkowie, uznali, by ten ostatni okres ciąży (a szła właśnie zima), Mama przemieszkała pod skrzydłami Babci i Dziadka, w warunkach mieszkaniowych o wiele lepszych. Poza tym, Tato i tak większą część dnia był w pracy, w Ośrodku Zdrowia, a poza tym miał praktykę prywatną, więc i tak mało czasu było do wspólnego spędzania czasu.
...
Jeszcze kilka wyjaśnień dot. Janeczki
(**) Już wspominałem, że Janeczka, wówczas miała 24 lata i podjęła decyzję o wyjeździe z Ostrowca na Śląsk, do Zabrza. Dziadkowie nie byli szczęśliwi, że wyjechała sama i pojechała za swym ukochanym, późniejszym Jej mężem, ze związku którego Dziadkowie mieli kolejnych 3 wnucząt (wnuczkę + 2 wnuków).
Wyczuwa się spory niepokój Dziadka tym liście, jak tam sobie będzie radzić w samotności w dalekim mieszkaniu?
Chyba wtedy Dziadkowie jeszcze nie wyczuwali tego, że Janeczka wyjechała z dala od Ostrowca, by czas tam spędzać w samotności :)
Nie po to wyjechała, (wyrwała się spod opieki Rodziców), by czas tam spędzać w samotności :)
Witam Was wszystkich w piątek, 16 grudnia.
Tak, jak zapowiadałem, dziś dostaniecie ostatnie zapiski listowne Dziadka z Ameryki, tuż przed powrotem do Kraju. Potem na koniec wstawię list do Halinki, niejako pożegnalny utwór Dziadka ze swą poezją.
Za moment ten ostatni list z Nowego Jorku z 7 - IX - 1937 r.
Nowy Jork, dn.07-IX-1937r.
(21)
Moje Najukochańsze Kobity!
Pierwszy Wasz list otrzymałem w Chicago.
Później, w każdym mieście zatrzymywałem się już tylko jeden – dwa dni, więc prosiłem, żeby listy zatrzymywali w Konsulacie – dziś otrzymałem całą masę, miałem moc czytania.
Martwi mnie mocno tylko jedno, że Matuchna Nasza tak się rozklekotała. Widzę, że będziemy musieli razem wziąć się za Nią.
Moc nazwiedzałem.
Najpiękniejszy jest jednak Washington, skąd wysłałem list do Pani Buńci.
Opowiem Wam wszystko po powrocie; fotografii też trochę robiliśmy, tylko nie wiem jak wyjdą – dopiero w Warszawie damy je do wyświetlenia.
Obecnie, już od wczoraj jesteśmy w Nowym Jorku.
Dziś zwiedzaliśmy miasto – zmachałem się. Tu przynajmniej są nieco mniejsze upały. Sądzę, że na Batorku trzeba będzie jesioneczkę kłaść.
Jutro wieczorem wsiadamy, a o 12:05 (po północy), wyruszamy. Rżniemy na północ w stronę Kanady, a następnie w stronę Kopenhagi na wschód.
Ja już obecnie lecę myślą ku Wam Moje Najukochańsze Kobity Trzy i w myślach ślę Wam całusy i uściski.
W wolnych chwilach piszę sprawozdania dla Zarządu, a na statku chcę je skończyć, żeby nie myśleć o tym, po powrocie.
Jutro wyjeżdża statek Queen Mary, bardzo szybki, więc piszę żebyście jeszcze otrzymały ten list przed moim przyjazdem.
Z Gdyni kropnę Wam depeszę, a z Warszawy zatelefonuję do doktorowej * – prawdopodobnie wieczorem 18-IX, lub 19-ego, rano.
Tymczasem, całuję Was mocno i kończę, bo czekają na mnie na dole.
Wasz Stach – Tatuń.