Witam Wszystkich naszych Forumowiczów.
Niestety, jakoś mam kłopoty w stawieniem kolejnego postu.
Po raz któryś z rzędu piszę i komp. mi się wiesza.
Może tym razem się uda... (?)
Pod koniec 2016 roku przeglądając w internecie różne wiadomości dot. osoby mego Dziadka, inż. Stanisław Kawińskiego, odnalazłem wiadomość o nagraniu wywiadu, jakiego udzielił Dziadek Polskiemu Radiu w 1959 roku.
Oto ten tytuł i link do niego:
poprzedni obraz - Zbiory NAC on-line
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/65603/
Głos zabierają: inż. Stanisław Kawiński - ekspert Komisji Planowania Gospodarczego przy Radzie Ministrów, były dyrektor Huty "Ostrowiec" oraz inż. Barliński dyr. tech. w Hucie Warszawa
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/65603/
Udało się!!!!!!!!!!!
Piszę więc dalej. Otóż po znalezieniu tej wiadomości o nagraniu z moim Dziadkiem i mając już pewne doświadczenie ze zdobyciem z (NAC) - Narodowego Archiwum Cyfrowego, nagrania z moim Tatą pt. DOKTOR w 2011 roku, wiedziałem jak się skontaktować i jak postępować, by zdobyć to nagranie. Wszystko poszło dość gładko i 12 stycznia tego roku (2017) przesyłka z płytą CD była w mym posiadaniu. Nagranie trwa 18 min. więc trzeba było "wysupłać" 180,00 PLN za nie. Niby drogo, bo na nagraniu jest też drugi inżynier z Warszawy, dyr. techniczny Huty Warszawa, więc zapłaciłem nie tylko za posiadanie nagrania z głosem Dziadka ok. 9 min., ale i za drugie 9 min. kogoś mi nieznajomego - no, ale mówi się trudno, bo to był niby cały reportaż w tej audycji radiowej.
Cieszę się, bo to jedyne nagranie z głosem Dziadka i na dodatek dotyczące ostrowieckiej huty i jej odbudowy bezpośrednio po wojnie.
Dziadek w swym wywiadzie potwierdza, że ostrowiecka huta była totalnie rozgrabiona przez wycofujące się Niemcy. Z Ostrowca wywieziono ponad 100 pociągów pełnych maszyn i urządzeń, silników i wszystkiego, co się dało wywieźć.
Z Ostrowca wyjechało, głównie na Śląsk blisko 60% kadry inżynieryjno-technicznej, więc odbudowa Huty była niezwykle trudna.
Pisałem, ze Dziadek początkowo po zakończeniu wojny został mianowany dyrektorem technicznym, odpowiedzialnym za odbudowę Huty i uruchomienie w niej produkcji. Przez wiele miesięcy załoga pracowała za darmo, dlatego tak wielu inżynierów i techników wyjechało na Śląsk, gdzie huty pracował, dawały produkcje, a także płaciły dobrze. Tu w Ostrowcu pozostali zagorzali miłośnicy tego Zakładu, wierzący, że go uda się odbudować, postawić "ponownie na nogi" i uruchomić produkcję, a tym samym dać ludziom zarobek, by mogli utrzymać swe rodziny.
cd.
Podobno Zarząd Centralny zastanawiał się nawet , czy nie zlikwidować ostrowieckiej huty, zabierając ocalałe urządzenia walcownicze i przekazać je do śląskich walcowni. Gdy do Ostrowca przyjechał Naczelny Dyrektor Centralnego Zarządu Hutniczego, Dziadek ze swymi specjalistami przekonywał przyjezdną delegację, że tu w Ostrowcu są ludzie, którzy przedstawiają bezsprzeczny skarb sobą, w postaci doświadczonej załogi, która swym zaangażowaniem i doświadczeniem poradzi sobie z odbudową Huty. Zarząd Centralny uwierzył i dał szansę ostrowieckim hutnikom. Pociągi ze zrabowanymi maszynami i urządzeniami wracały do Ostrowca, które były na nowo montowane i uruchamiane. Tempo odbudowy było niesamowite i zadziwiające. Nawet sami Niemcy, przed wyjazdem z Ostrowca ponoć stwierdzali, że gdyby przyszło im tu wrócić ponownie, to potrzebowaliby jakieś 2-3 lata, by na nowo uruchomić całą produkcję .
Tu jednak postępy szły w iście oszałamiającym tempie i nikt tych 2-3 lat nie miał.
Ponieważ Huta początkowo nie miała jeszcze prądu, więc pierwsze tokarki uruchamiane były na napęd ręczny, za pomocą korby, tak jak sieczkarnie w owym czasie. Podobnie pierwsze gwinciarki do nacinania gwintów miały podobny napęd, ręczny.
Potem na walcowni szybkiej dostarczającej profile dla rolnictwa, gdzie także brakowało silników, wiec odciąganie walcowanych prętów odbywało się tam także ręcznie przez pracowników wyposażonych w specjalne kleszcze.
... I tak stopniowo uruchamiano Walcownię, potem Marteny i wszystko co tylko się dało. Do końca 1945 roku uruchomiono podstawową produkcje i też udało się wyprodukować pierwszy wagon, bo Huta Ostrowiec, a właściwie Zakłady Ostrowieckie produkowały przed wojną przecież także i wagony kolejowe.
Tak więc jak widać, ostrowieccy hutnicy z niesłychanym zaangażowaniem zabrali się do pracy i szybo udowodnili, że można było na nich polegać. Produkcja ruszyła już w pierwszym roku, tj. w 1945, a jesienią 1946 roku szła już pełna parą i na tyle dobrze, ze Zarząd Centralny wyraził wreszcie zgodę, by Dziadek Kawiński, który od czasów przedwojennych, cały okres okupacji i okres po zakończeniu wojny cierpiał z powodu wrzodów na żołądku ( takie były wówczas diagnozy), dostał zgodę na wyjazd do wód, czyli do sanatorium.
Jak miłośnicy Dziadka poezji pewnie kojarzą, właśnie tam w Solicach pięknym Zdroju, Dziadek napisał część swych wierszowanych listów do swych Kobitek, m.in. sławetny list z życzeniami imieninowymi do swej żony Jadwigi - poemat dla Wisi.
Jeśli choć parę osób przeczytało te wspomnienia Dziadka w moim streszczeniu, to powiem, że warto było się trudzić i pisać tu. Zainteresowanych mogę zapewnić, ze w każdej chwili gotów jestem, by się spotkać i podzielić się zarówno tymi posiadanymi przeze mnie nagraniami, jak i innymi ciekawymi rzeczami, tj. pamiątkami, które są w mym posiadaniu. Chętnie się podzielę tym wszystkim, bo to dobro ogółu i jak najwięcej ludzi, którym na sercu leży historia Huty i Naszego Miasta powinni poznać te fakty.
Wiemy, ze z okazji 200-lecia Huty odbyła się sesja popularno-naukowa, lecz o tylu rzeczach i ważnych dla Huty osobach przemilczano. Wierzę, że brakowało tych faktów, a nie dlatego, że wygodniej było je przemilczać - wszak to już nie te czasy.
Dlatego apeluję tu do osób odpowiedzialnych za tworzenie, a raczej odtworzenie całej tej historii Huty okresu międzywojennego, która zawiera tak wielkie luki, a na sercu leży im uzupełnienie tej całej historii, to myślę, że bez trudu trafia na mój ślad, a ja udostępnię Im wszystkie materiały, które posiadam w swym dość bogatym archiwum.
Kończy się czas tego Forum i bardzo mi szkoda, choć od niedawna tak naprawdę jestem jego użytkownikiem.
Tak jak większość z Was zaglądam tu i wprawdzie zbyt wiele tematów mnie nie zachwyca i traktuję je z przymrużeniem oka, to jednak czasem coś ciekawego się dowiem o naszym mieście lub o innych historiach, które tu się dzieją.
Sam czynnie się tu zaangażowałem od pół roku (od listopada), choć wcześniej sporadycznie też tu trafiałem, jednak sam nic nie "tworzyłem", a raczej czytałem tylko.
Teraz, gdy wiem, ze już niebawem, (za kilka dni) już nie będzie można niczego dołączać, zrobiło się smutno i chciałbym podzielić się z niektórymi z Was jeszcze tyloma ciekawymi sprawami. Cieszę się, że tak zaczynając ten watek z poezją mego Dziadka, przybliżyłem wielu z Was nie tylko samą poezję, ale też i Jego postać, postacie Jego najbliższych, w tym sylwetkę mego Taty, o którym coraz głośniej się mówi teraz już po 40 latach od Jego śmierci. Kiedyś też wiedziano i mówiono sporo, te 40-50 lat temu, ale jak wspominałem Tato był działaczem katolickim, społecznikiem, który nie uległ naciskom partii, jedynie słusznej sile Narodu i do niej nie przystąpił - miał więc przechlapane już na wstępie.
Jego głośne sukcesy były jeszcze w czasach kunowskich, gdy pozwalano Mu działać i chętnie podchwytywano Jego pomysły, którymi potrafił zarażać całe społeczeństwo miasteczka Kunów. Po przeprowadzce do Ostrowca, tu przewodnia siła Narodu nie tolerowała tych, co to chcieli zgłaszać swoje nawet najlepsze pomysły. Pomysł musiał wypływać i być zgłaszany przez partię. Dlatego tak wiele inicjatyw Taty albo legło w gruzach, albo ślimaczyły się tak jak Jego pomysły związane z Krzemionkami, sztandarowym pomysłem mego Taty, który zyskał nawet uznanie u władz w Warszawie, ... ale jak widać nie do końca tu na miejscu w naszym Ostrowcu.
Szykuje się na spotkanie z naszym Prezydentem i zamierzam Mu zaprezentować materiały, o których Wam już wspominałem, tj. dotyczących udziały mego Taty w propagowaniu podziemnej trasy dla turystów i jego wizji, jak można by to zorganizować.
Także, tak jak niektórzy z Was sugerowali, należałoby zainteresować nasze władze osobą mego Dziadka, przedwojennego inżyniera, któremu Huta tak wiele zawdzięcza, a i o Nowy Zakład bił się w Ministerstwie, by go zlokalizowano w Jego Ostrowcu.
Bardzo nie lubię chodzić i odwiedzać ważne osoby, bo czuję się zwykle, jakbym szedł po prośbie. A wszak nie o to chodzi. Chcę tylko otworzyć niektórym oczy i uzmysłowić fakty, których oni sami nie dostrzegają i raczej nie mają szans, by je dostrzec, a zaufane osoby im nie podpowiedzą o nich. Może to coś da? Nie dowiem się, póki się nie wybiorę i nie spróbuję. Od 4 miesięcy asystenci i zaufane osoby niby obiecywały pomóc dostać się do Prezydenta, ale jak dziś to ocenia, były to tzw. obiecanki...
Nadszedł czas, by samemu zacząć stanowczo działać, ... w każdym razie próbować. Jeśli się nie powiedzie, to przynajmniej powiem, że próbowałem i będę miał wyrobione już zdanie...
Późno już, więc pora spać. Pozdrawiam Was wszystkich.
Janusz (januszko321)
Witam Wszystkich naszych czytelników.
Ten post kieruję szczególnie do Pana Rafała, (Gość_Raf.), któremu chcę podziękować za niespodziankę, na którą natknąłem się wczoraj w internecie.
Wyszukując w Google' ach informacji o mym Dziadku Kawińskim, natknąłem się nagle na portal ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA i zamieszczoną tam książkę autorstwa mego Dziadka - Stanisława Kawińskiego.
http://www.zapomnianabiblioteka.pl/search/label/Stanis%C5%82aw%20Kawi%C5%84ski
Wprawdzie, gdy się kontaktowaliśmy, Pan wspominał mi zarówno o tym portalu, jak również o możliwości zamieszczenia kiedyś i tej pozycji książkowej na Pana portalu.
Nie przypuszczałem jednak, że to nastąpi tak szybko.
Ze wstydem zorientowałem się, że książka ta jest już zamieszczona tam od 17 kwietnia, a tu mamy koniec maja !!!
Sorry, że dopiero teraz dziękuję za to i szkoda, ze mi Pan nie podpowiedział o tym fakcie już wcześniej. Sam trafiłem przez przypadek, próbując odnaleźć źródło mówiące o tym nagraniu z moim Tatą ("DOKTOR"). Potem sprawdzałem próbując sobie przypomnieć jak natrafiłem na nagranie radiowe z Dziadkiem Kawińskim, no i po wpisaniu w Google imienia i nazwiska Dziadka, ukazała się cała litania tematów związanych z Jego osobą. To nieprawdopodobne, jak wiele spraw ujrzało światło dzienne i pośrednio trafiło do internetu. Bardzo się z tego cieszę, bo trochę jest i mojej w tym zasługi, choć to nie ja bezpośrednio to wstawiałem w Google' ach.
Dzięki takim akcjom jak m.in. ta Pana, umieszczeniu na portalu ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA - książka ta, a także sam autor tej książki są niejako dodatkowo promowani. To kolejna cegiełka, by zachować dla potomnych pamięć o ludziach, których już nie ma wśród nas, a którzy przecież w swym życiu zrobili tak wiele dla Huty i naszego Miasta.
Szkoda tylko, że nie czynią to ludzie i władze, na których spoczywa moralny obowiązek, by dbać o to, a tylko my: Pan, czy ja. Może to coś da i krok po kroku i Ci wyżej też się przebudzą. Oby to nastąpiło w miarę szybko...
Zmotywowany namowami wielu osób, postanowiłem dziś wybrać się wreszcie do Urzędu Miasta - do Prezydenta. Oczywiście nie liczyłem na natychmiastową "audiencję", lecz zdecydowałem nie czekać na łaskę osób wpływowych, które obiecywały mi, od min. 3 miesięcy, pomoc w dostaniu się do Prezydenta Górczyńskiego. Twierdziły one w rozmowach ze mną, że nie ma sensu zapisywać się w kolejkę, bo to może trwać i trwać. Okazuje się, że ta rzekoma pomoc i tak była fikcją i asystent, czy inna osoba bliska, raczej chronią, by Prezydent miał jak najmniej interesantów. Planowałem wspomnieć Prezydentowi o mym Dziadku Kawińskim i różnych Jego dokonaniach w przeszłości. Liczyłem po cichu, że po krótkim przybliżeniu, może postać ta Go poruszy i zawstydzi zarazem, że o takich ludziach zapomniano zupełnie. Ale czasy się zmieniły i wszędzie stara się odkurzać zapomniane postacie, zwłaszcza jeśli jest powód do dumy, a wydaje mi się, że Miasto powinno być zainteresowane chwaleniem się takimi postaciami, wielce szanowanymi kiedyś, żyjącymi i pracującymi tu w tym naszym Ostrowcu.
Niestety, i tym razem oficjalnie mnie zbyto, gdyż sekretariat nawet nie przyjmuje zapisów, bo do połowy czerwca wszystkie terminy są zajęte.
A po 15 czerwca...?
Trzeba czekać i dostałem tylko nr tel. sekretariatu, by się dowiadywać.
Pewnie po tym czasie okaże się, że już jest nowa kolejka zapisanych, lub Prezydent idzie na urlop, ... no ale to będzie dalszy mój kłopot.
Pewnie już tu z Wami się nie podzielę wiadomościami, czy Prezydent naszego Miasta zainteresuje się moją sprawą i coś z tym zrobi? Trochę głupio, że w mniejszych miastach takich jak w Kunowie, czy też w Wyśmierzycach tamte władze zupełnie inaczej potraktowały mnie, a zwłaszcza postać Stanisława Kawińskiego i doceniły nie tylko Jego osiągnięcia zawodowe, ale także twórczość pisarską, przecież do niedawna zupełnie nieznaną nikomu.
Może to za wcześnie jeszcze na Ostrowiec? Może zrobi się nieco głośniej po jesiennej prezentacji tej poezji Dziadka w Warszawie, gdy tam ją bardziej docenią?
No, ale nawet jak Dziadek zmarł w Warszawie, ale chowany był zgodnie z wolą Ich Obojga i Dziadka i Babci tu w Ostrowcu, to z Warszawy przyjechały delegacje i z Ministerstwa Hutnictwa i ze Związku Zawodowego Hutników, lecz z ostrowieckich władz, ani z Huty, żadnej oficjalnej osoby na pożegnaniu nie wydelegowano. Nie mówię o uczestnictwu we mszy i w kościele, ale nawet na cmentarzu nikt z ostrowieckich władz się nie pofatygował - jakby Dziadek był za życia małoznaczącą personą w tym Mieście.
Trochę żal i gorycz przeze mnie przemawiają i piszę to, o czym normalnie nie mówię, ale to ostatni moment tu na Forum, by jeszcze o tym wspomnieć, podzielić się z Wami. Starałem się i staram się być zawsze realistą, a także świadom jestem, że te ponad 40 lat temu, były inne czasy i ludzi zasłużonych dla przedwojennych Zakładów Ostrowieckich i tamtego Ostrowca nie honorowano w latach gierkowskich, tak jak ludzi bez reszty oddanych przewodniej sile narodu.
Dziś są, na szczęście, znów normalne czasy, (może nie do końca i pewnie wielu się z tym zgodzi), ale jest normalniej i podstawowe wartości w ludziach ceni się znów tak, jak na to sobie zasłużyli, a nie dla tego, że byli aktywistami lub posłusznymi wykonawcami narzuconych pryncypialnych idei.
Trochę zszedłem z zamierzonej "ścieżki", no ale tak jakoś wyszło.
Lepiej pisać o przyjemniejszych sprawach i ciekawych faktach, o których spróbuję tu jeszcze napisać, póki można jeszcze.
Pozdrawiam Wszystkich
Janusz /januszko321/
Drogi Panie Januszu!
Z ogromną radością przeczytałam, że ucieszył Pana mój wpis i chciałby mi Pan podarować książkę z wierszami i listami Pana Dziadziusia. Jestem bardzo wzruszona tą wspaniałomyślnością i będę przeszczęśliwa:)))
Proszę się nie martwić, że niezbyt wiele osób ujawnia się na forum, co wcale nie oznacza, że tylko czynni forumowicze poezję podziwiają i się nią zachwycają. Naprawdę!!!
Sama z przyczyn zawodowych nie jestem za częstym gościem i czytam nieregularnie, ale zawsze niezmiennie wprawiają mnie w miły nastrój, zarówno poezja, wspaniałe, czułe, dowcipne listy do Kobitek, jak również wszystkie Pana wyjaśnienia:). Z rozrzewnieniem wracam do czasów szkolnych,a i późniejszych, gdzie również zaczytywałam się w poezji. Ogarnia mnie jakaś taka słodka nostalgia:)
Postaram w miarę szybko odezwać się na maila.
Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam i życzę dalszej wytrwałości w propagowaniu twórczości Dziadka. Proszę nie przejmować się niepowodzeniami. Małymi kroczkami potrafimy zajść bardzo daleko i najważniejsze, że do celu.
A takie spotkania miłośników twórczości Pana Stanisława (ale także nie wątpię, że i Pana:)) to bardzo dobry pomysł.
Powodzenia
"Myślę, że warto Panie Januszu zarchiwizować sobie pozostałe wpisy z forum, bo może kiedyś forum całkiem zniknie i wszystko przepadnie... ".
-------0---------
Gość_Raf.
-------o---------
2017-05-29, 18:51
--------o--------
============================
Przepraszam Panie Rafale, że dopiero teraz zorientowałem się, że nie odniosłem się na część Pana wpisu, tzn. do końcowej jego części, którą zacytowałem tutaj wyżej.
Otóż ma Pan rację, że nie ma żadnej gwarancji, iż za miesiąc lub pół roku, całe Forum nie zniknie z internetu i nawet odczyt tych starych wpisów, czy zamieszczonych tysiące zdjęć będzie niemożliwe, gdy całe to Forum zniknie bezpowrotnie.
Dlatego faktycznie dziękuję za podpowiedź i wiem, że będę musiał skopiować sobie także i pozostałe nasze wpisy, te po 19 grudnia, aż do ostatnich wpisów, które uda się nam jeszcze tu zamieścić.
Tę pierwszą część od 5.11-19.12.2016 r. mam skopiowaną i posty przeniesione do plików w Word' zie.
Pisałem wprawdzie już o tym, że utworzyłem z tych naszych wpisów zeszyty, dość obszerne, bo jest kilka wersji w zależności od wielkości czcionki (10) - ma 238 stron, (11) - ma 260 stron, a także mam jeden egz. nawet o wielkości (13) - liczący sobie 330 stron, praktyczny dla ludzi już trochę zaawansowanych wiekowo).
Te wszystkie zbindowane zeszyty na końcu zawierają dodatkowe strony pełne kolorowych zdjęć i opisów z naszych spotkań, które miały miejsce tu w Ostrowcu, jak i te, do których doszło też na wyjazdach, w Kunowie, czy Wyśmierzycach.
Tej następnej porcji raczej drukować już nie będę, ale warto zachować, bo a móż się coś przyda.
Bo oprócz tzw. powtórek jest tam trochę nowych tematów, głównie przez Pana, Panie Rafale wywołanych. To właśnie za namową Pana zacząłem nieco przybliżać osoby z kręgu moich Dziadków, zaprzyjaźnione, spotykające się na brydżu, czy czasem nawet na piknikach, czy wreszcie na tenisie. Dołączałem zdjęcia tych osób i opisywałem także różne anegdoty związane z tymi "znajomymi z towarzystwa" - jak się to mawiało kiedyś.
Nie wiem, czy wszyscy mamy tej samej wielkości strony z Forum. U mnie w tej chwili jest 62 strony tego wątku z poezją, a zapisanych mam 38. Ostatni zapisany przeze mnie post ma nr 673 i jest z dn. 19.grudnia z godz. 13:19.
Zapisane 38 stron z Forum do wszystkich obecnych 62, to nieco ponad 60% całości. Niby sporo, ale tamto zapisywałem systematycznie lub prawie systematycznie z zaległościami co najwyżej kilku dni. Teraz trzeba będzie chyba trochę się sprężyć, jeśli chce się to zachować w swych archiwach. Są też zdjęcia, które niby mam, ale w różnych miejscach i różnych katalogach, więc dobrze by było i zadbać o ponowne skopiowanie i ich. A jest tego w mym albumie blisko 200 zdjęć. Czeka mnie niezła zabawa:) Przynajmniej nuda mi nie zagraża.
Dzięki i pozdrawiam raz jeszcze,
Janusz
Witam Panią, Pani Gości_A.K.
Mnie tez jest miło, że moja oferta dot. przekazania Pani książki z poezją i listami mego Dziadka, ucieszyła Panią.
Czytając te nasze posty, doskonale Pani też wie, że książkami dzielimy się teraz już coraz częściej z osobami, których dotąd nie znaliśmy, czasem osobami przypadkowymi, które zjawiły się, bo je ktoś ze znajomych namówił, gdy sam szedł. Nie wiadomo, czy każda z tych osób w podobny sposób, jak czyni to Pani, będzie radować się posiadaniem jej.
Dla mnie marzeniem byłoby, osoba, która otrzyma tę książkę w prezencie nie tylko ją przeczytała, ale wracała czasem do wierszy, czy poematów, a czasem znów do listów z Ameryki lub wierszowanych listów z sanatorium. Poza ty, by spróbowała namówić swych najbliższych w domu, albo przyjaciół, by też spróbowali popatrzyć na te utwory, poczytać - może też im przypadną do gustu.
Ja książki przekazywałem także osobom zupełnie mi nieznanym, ale tak zarekomendowanym przez mych znajomych, że nie było wyjścia, ale uczyniłem to z przyjemnością i ofiarowałem "zaocznie" taki egzemplarz.
Wcześniej spotkałem tych znajomych i namówiłem Ich na spotkanie u mnie. Dopiero następnym razem dowiedziałem się o tej Pani, która tak zachwalała ten nasz wątek z poezją w internecie i nie wiedziała, ze Ci Jej znajomi maja coś wspólnego z wnukiem St. Kawińskiego, którego poezja tak się zachwycała w internecie.
Dlatego mówię, że dla mnie to dodatkowa nagroda i satysfakcja, że cała to moja robota nie poszła na marne, a sprawia radość tak wielu osobom.
Póki sił wystarczy i książek będę z satysfakcją dzielił się tymi książkami z innymi, którzy kochają taka poezję i interesują się wspomnieniami ludzi, których już dawno nie ma, a którzy swego czasu byli znani i cenieni w naszym Ostrowcu, czy Hucie.
O książki na razie nie martwię się, bo zamówimy ich chyba ze 2x więcej, niż dotąd przypadało na Ostrowiec, bo jak wspominałem część książek pojechała do Warszawy, a część na Śląsk: do Zabrza, a także do Cieszyna, czyli tam gdzie mieszkają wnukowie Stanisława Kawińskiego. Nas tu w Ostrowcu jest trójka spośród 7 wnucząt.
Teraz jednak Ci ze Śląska mniej są zainteresowani filantropią, jak dotąd.
My to mamy już w genach, zwłaszcza po naszym Tacie, który dzielił się od zawsze z innymi już w kunowskich czasach. Jedni to doceniali, dziękowali, nazywali Go kunowskim doktorem Judymem, a inni jak to i dziś się zdarza, kręcili na czole kółeczka i mówili krótko, ze frajer.
Mnie to cieszy, podobnie jak kiedyś Tatę, że można nie aż tak wielkimi wyrzeczeniami innym sprawiać radość. Czynię to zresztą na cześć i pamięć o Dziadku. Wiem, że Mu się to należy od nas wnuków.
Czekam na wiadomość na mailu, w jaki sposób chciałaby Pani książkę otrzymać. Czy osobiście spotkamy się i ofiaruję ją, czy tez woli Pani, aby wysłać pocztą.
Pozdrawiam serdecznie.
Janusz /januszko321/
Witam Forumowiczów zaglądających tu do naszego wątku z poezją mego Dziadka.
Większość z Was już się zorientowała, że nowej poezji Dziadka już nie prezentuję, bo jej po prostu nie ma, a rozmawiamy ostatnio głównie albo o powtórkach, albo też o sprawach z wiązanych z Dziadkiem lub Jego bliskimi.
Ostatnio często wspominałem o różnych ciekawych tematach związanych z moim Tatą, dr Eugeniuszem Dziewulskim, będącym zięciem Stanisława Kawińskiego.
Ponieważ Forum to wkrótce zostanie zamknięte na nowe wpisy i dołączenia zdjęć, uznałem, iż to jedna z ostatnich okazji, aby wyciągnąć na światło dzienne i przedstawić także mało znaną historię odkrycia pierwszych dymarek świętokrzyskich w Kunowie w 1955 roku, w odkryciach których poważny wkład miał też mój Tato.
Dzisiejsze informacje na temat dymarek świętokrzyskich gloryfikują głównie liczne dymarki odkryte w okolicach Nowej Słupi w pierwszych latach 60. XX w. Natomiast nieliczni pamiętają, że jesienią 1955 roku właśnie w Kunowie natrafiono na ich pierwsze ślady.
Mój Tato, był wówczas radnym 3 szczebli w tym, m.in. Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach gdzie piastujący w niej funkcję - Przewodniczącego Komisji Zdrowia w Kielcach. Obracając się w kręgach kieleckich znał się dobrze z wieloma radnymi i posłami z naszego województwa i był zaprzyjaźniony także z Dyrektorem Muzeum Świętokrzyskiego w Kielcach, Dyrektorem Edmundem Massalskim.
Dlatego, gdy natrafiono w Kunowie w osuwającym się lessowym zboczu skarpy jakieś połyskujące żużlem obiekty, Tato, jak przystało na starego PTTK-owca i jako osoba interesująca się także geologią i archeologią, uznał, że tego znaleziska nie wolno zbagatelizować i należy niezwłocznie zawiadomić kieleckie Muzeum i samego Dyrektora Massalskiego. Ten na telefon mego Taty zareagował natychmiast i do Kunowa wysłał swego młodego wówczas pracownika, mgr Janusza Kuczyńskiego, który dopiero niedawno co skończył studia i właśnie rozpoczął pracę w kieleckim Muzeum. Nakazał Mu pojechać do Kunowa i tam zgłosić się do dr Dziewulskiego (czyli mego Taty), który pokarze Mu wszystko, co może okaże się być interesujące.
Ma to dokładnie obejrzeć, a to co zobaczy, sfotografować, porobić szkice i dokładnie opisać, a następnie z tym wszystkim szybko wracać do Kielc. Tak też się stało. Archeolog Janusz Kuczyński zostawił dotychczasowe zajęcie w Muzeum i natychmiast pojechał do Kunowa. Znalezisko, które zobaczył, opisał najlepiej jak potrafił i z tym wrócił do Kielc, by o wszystkim opowiedzieć Dyrektorowi Massalskiemu.
Dyrektor Massalski o rewelacyjności kunowskich odkryć powiadomił swego przyjaciela z AGH, prof. Mieczysława Radwana, który na pomoc do zbadania kunowskiego odkrycia wezwał Muzeum Archeologiczne z Krakowa. Dyrektor krakowskiego Muzeum Archeologicznego, prof. dr Stefan Nosek, dla zbadania wszystkiego, co istotne dla tego odkrycia wydelegowało do Kunowa swych pracowników na czele z mgr Kazimierzem Bieleninem, wówczas też młodym jeszcze archeologiem. W późniejszych latach Kazimierz Bielenin został doktorem nauk i wreszcie najbardziej znanym profesorem od dymarek, nie tylko w Polsce.
To m.in. właśnie Kazimierz Bilenin był odkrywcą największych skupisk dymarek koło Nowej Słupi w 1961 roku i latach kolejnych, a w swym długim zyciu naukowca odkrył najwięcej dymarek na świecie.
Jednak te pierwsze 3 dymarki odkryte zostały w Kunowie w 1955 roku i potem następne, w czasie kolejnych ekspedycji krakowskich archeologów do Kunowa w 1959 r., także pod kierownictwem Kazimierza Bielenina.
.
(Jeszcze dziś przedstawię c.d. tej archeologicznej opowieści o kunowskich dymarkach i udziale w nich mego Taty - dr. Eugeniusza Dziewulskiego. Dolączę, póki jest jeszcze taka możliwość zdjęcia i inne dokumenty, pisma, podziękowania dla Taty).
Przed chwilą wstawiłem 3 zdjęcia, a raczej dwa skany (listu i artykułu dot. odkrycia 2 pierwszych dymarek w Kunowie, oraz jedna zdjęcie, na którym i ja jako małe dziecko siedzę z bacikiem na górze i obserwuje prace wykopaliskowe archeologów.
Wraz z kontynuacją tematu dymarek, dołączać będę kolejne dokumenty i zdjęcia znajdujące się w mym domowym archiwum.
Na razie tyle. Pora na obiad, a więc przerwa.
Pozdrawiam.
Dla ułatwienia wstawiam linki do tych załączonych zdjęć i skanów:
list archeologa Janusza Kuczyńskiego do Taty:
.
Zdjęcie z dnia odkrycia pierwszych dwóch pieców dymarkowskich - 26.09.1955 roku Pracująca ekipa archeologów, a na górze siedzę ja z bacikiem oraz mój kunowski kolega.
.
.
Wycinek z gazety kieleckiej Słowo Ludu nr 236 z dn. 4.10.1955 r. - artykuł dot. odkrycia dymarek w Kunowie
.
.
cdn.
Uwaga do mego wpisu z godz. 14:36. Muszę przeprosić za "byk" popełniony w słowie "pokaże", które jakby to pochodziło od kary, a nie pokazywania, napisałem przez "rz"
Jest:
Nakazał Mu pojechać do Kunowa i tam zgłosić się do dr Dziewulskiego (czyli mego Taty), który pokarze Mu wszystko, co może okaże się być interesujące.
.
Poprawnie powinno być:
Nakazał Mu pojechać do Kunowa i tam zgłosić się do dr Dziewulskiego (czyli mego Taty), który pokaże Mu wszystko, co może okaże się być interesujące.
...
Przepraszam za taki błąd. Coś takiego nie powinno się przytrafić. Mnie samego czytając teraz ponownie to, com wstawił, "ukłuło w oczy" i napełniło niemałym wstydem.
Przeprasza !!!
c.d.
Załączę tu informację dotyczącą odkrycia dymarek kunowskich, zamieszczoną w Roczniku Muzeum Narodowego w Kielcach z 2006 r., która jest w internecie jako plik PDF. Obawiam się, że nie uda się tego dołączyć do albumu ze zdjęciami, ale spróbuję.
.
W Roczniku Muzeum Narodowego w Kielcach z roku 2016 czytamy:
-ZYGMUNT WŁODZIMIERZ PYZIK-
POWSTANIE, DZIAŁALNOŚĆ I DOROBEK DZIAŁU
ARCHEOLOGII KIELECKIEGO MUZEUM
na str. 99 – w 5. wierszu od góry, czytamy:
"Gdy w 1955 roku lekarz i regionalista - dr Eugeniusz Dziewulski - natrafił w Kunowie na trzy pierwsze starożytne dymarki świętokrzyskie, mimo że starożytny
żużel świętokrzyski był już znany wielkiemu Polakowi Stanisławowi Staszicowi, (1755-1826), to dyrektor Edmund Massalski natychmiast wysłał do Kunowa archeologa Janusza Kuczyńskiego, który wraz z dr Eugeniuszem Dziewulskim, jest de facto odkrywcą pierwszych dymarek starożytnych między Pilicą a Wisłą.
Na kanwie tego wielkiego odkrycia, z inicjatywy prof. Mieczysława Radwana z AGH i dyrektora Edmunda Massalskiego powstał oficjalny i zarazem roboczy
zespół do badań starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego, którym kierował aż do swej śmierci prof. Mieczysław Radwan - wybitny uczony rodem z kasztelańskiego Żarnowca.
Do zespołu, oprócz Mieczysława Radwana i Edmunda Massalskiego, należeli ponadto: archeolog krakowski Kazimierz Bielenin, Janusz Kuczyński i Włodzimierz Pyzik. Zespół ten w latach następnych powiększył się o wybitnych metalurgów i profesorów ze środowiska krakowskiego, wiele zdziałał, dzięki czemu dzieje początków pierwotnego hutnictwa polskiego zasłynęły na całą Europę"....
.
Za chwilę będę dalej kontynuował opowieść.
Nagłowiłem się nieco, by odszukać stronę internetową do tego pliku PDF.
Zapisałem go sobie kiedyś jak PDF, ale dotarcie w Google' ach miałem problem.
Znalazłem go i oto ten link:
.
http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Rocznik_Muzeum_Narodowego_w_Kielcach/Rocznik_Muzeum_Narodowego_w_Kielcach-r2006-t22/Rocznik_Muzeum_Narodowego_w_Kielcach-r2006-t22-s98-103/Rocznik_Muzeum_Narodowego_w_Kielcach-r2006-t22-s98-103.pdf
.
Na str. 99 w wierszu 5 od góry jest ten tekst brzmiący tak, jak go zacytowałem wyżej:
.
"Gdy w 1955 roku lekarz i regionalista - dr Eugeniusz Dziewulski - natrafił w Kunowie na trzy pierwsze starożytne dymarki świętokrzyskie, mimo że starożytny żużel świętokrzyski był już znany wielkiemu Polakowi Stanisławowi Staszicowi, (1755-1826), to dyrektor Edmund Massalski natychmiast wysłał do Kunowa archeologa Janusza Kuczyńskiego, który wraz z dr Eugeniuszem Dziewulskim, jest de facto odkrywcą pierwszych dymarek starożytnych między Pilicą a Wisłą.
cdn.
To były początki kunowskiego odkrycia, o którym pisano wiele w połowie lat 50. XX w. Do albumu dołączę za chwilę kolejne pisma i listy od archeologów: Kazimierza Bielenina, jak i prof. Noska z Krakowa, z którym oboje Rodzice byli bardzo zaprzyjaźnieni.
W swej broszurze zatytułowanej „Z badań nad starożytną produkcją żelaza w Małopolsce, którą wraz z dedykacją autora,( K. Bielenina) nasz Tato otrzymał w prezencie, Kazimierz Bielenin napisał:
W dniu 26 września 1955 r. pracownik naukowy Muzeum Świętokrzyskiego w Kielcach mgr Janusz Kuczyński wspólnie z dr Eugeniuszem Dziewulskim odkryli w Kunowie, pow. opatowski, dwa piece ziemne do wytopu żelaza.
Piece widoczne w stale obrywającym się profilu wysokiej ściany lessowej były zniszczone – jeden prawie w całości, drugi zaś w poważnym stopniu.
Z ramienia Muzeum Archeologicznego w Krakowie przy współpracy Muzeum Świętokrzyskiego w Kielcach przeprowadzono w dniach 29 i 30 września badania, które doprowadziły do odkrycia trzeciego pieca.
Stanowisko archeologiczne z piecami ziemnymi do wytopu żelaza znajduje się po zachodniej stronie kościoła na terenie ogródków działkowych Świętokrzyskiej Fabryki Narzędzi Rolniczych …
<
W gazecie SŁOWO LUDU (nr 236) z dn. 4 października 1955 r. jest artykuł, autorstwa Janusza Kuczyńskiego, zatytułowany: „Cenny przyczynek dla historii naszego przemysłu – Pochodzące z początków naszej ery, piece do wytapiania żelaza z rudy odkryli naukowcy w Kunowie.
cdn.