Wszyscy tu nadają na twoją rodzinę. Może i mają rację, ale mnie zastanawia, czemu twoja siostra i matka naskoczyły tak na nią? Tak bez powodu?Chociaż zachowały się okropnie, wyrzucając ją z domu. To jest karygodne. Czy, oby do konfliktu żona się też nie przyczyniła? A może jej to na rękę?
Jak czytam to co napisałeś, to mam wrażenie, że jesteście samotni, to znaczy tylko we dwoje. Z twoja rodziną w konflikcie a jej rodzina daleko. Dziwne to i smutne.
Bardzo dziękuję Wam za wszystkie opinie.
Odpowiadając- Żona przed ślubem widziała się z moją rodziną jedynie 2 może 3 razy. A przed ślubem byliśmy ze sobą ponad 4 lata. Tak jak wspomniałem wtedy studiowała dwa kierunki, mieszkała w Warszawie, dorabiała sobie na pół etatu- czyli wszystko miała tam. Kiedy miała czas wolniejszy to wydaje mi się logiczne ze wolała jechać na wybrzeże do swojej rodziny. Ale kiedy było zaproszenie z mojego rodzinnego domu to jechaliśmy. Czyli te 2/3 razy. Owszem była sytuacja gdzie siostra kiedyś proponowała wspólne wakacje razem z jej facetem. Sam już nie pamietam czemu to wtedy nie wypaliło ale świta mi że Patrycja musiała nadganiać z pracą licencjacką. Z tego co wiem to nie było nigdy wcześniej między nimi żadnych zwad. Znam Żonę bardzo dobrze, ona nie umie kłamać. Wydaje mi się ze została odebrana przez moja rodzine jako osoba która faktycznie nie potrzebuje kontaktu. Partner siostry i żona brata są w moim rodzinnym domu przynajmniej raz w miesiącu. Wspólne obiady, kawki, zakupy. Z moją Żona nigdy nie miało to miejsca. Mówi ze od wypadów na miasto ma koleżanki i niestety dystans rośnie i rośnie. Ostatnio jak próbowałem z siostrą o sytuacji porozmawiać to powiedziala ze ona nie będzie rozmawiać o tej wyniosłej szlachciance i temat zamknięty.
Nie będę więcej się łudził ze coś się zmieni. Świat się kręcił i kreci nadal. Mamy swoje grono oddanych przyjaciół na których zawsze można liczyć, samotni na pewno nie jesteśmy. Choć rodzina to rodzina to jednak daje na wstrzymanie. Skoro przez tyle czasu tak żyliśmy to będziemy żyć nadal
Z żyćiowego doświadczenie tobie odpowiem. Po pierwsze, masz obowiązek dbać o żonę i z nią dzielić życie. Jeżeli nie przekreślasz rodziców i siostry (nie piszę tu o nich jako o twojej rodzinie, ponieważ teraz twoją rodziną jest twoja żona) i mimo wszystko przy pełnej akceptacji twojej żony starasz się utrzymywać z nimi kontakt, to znaczy że nie musisz mieć sobie cokolwiek do zarzucenia. Po drugie, ich zachowanie wynika prawdopodobnie z kompleksów jakie mają. To, że twoja żona posiada pewien rezerwuar dobrego wychowania, sposobu bycia i charakteru, który ich drażni ponieważ sami przez swoje "braki" czują się przy niej źle, nie oznacza że to wy (a raczej twoja żona) macie się na siłę do nich dostosowywać. Trudno. Tak czasami jest, gdy dwoje ludzi z różnych światów postanawia ze sobą być. Miłość pokona różnice dzielące dwoje ludzi, ale nie zmieni przez to tych dwóch światów. Po trzecie, jeżeli nie zrozumiesz, że teraz tworzycie osobny świat, tylko będziesz chciał ten wasz dostosować do świata twoich rodziców, to skończy się to, jeżeli nawet nie rozpadem waszego świata, to pogłębiającym się waszym nieszczęściem. Na koniec powiem tak, w chwili zawarcia związku małżeńskiego nie ma już JA czy TY. Jesteście tylko MY. Brak akceptacji do tego MY przez twoją mamę i siostrę to brak ich akceptacji również ciebie.
Bartoszu, widzę, że potrzebujesz potwierdzenia, że dobrze robisz. To twoje życie, więc decyzja należy do ciebie. Nie wiem, czy do końca jesteś szczęśliwy, skoro zadajesz tu takie pytania. Życzę wam wszystkiego najlepszego, jednak kontakt z rodziną powinieneś mieć. Znajomi są, a w święta zostajecie sami. Im człowiek starszy tym bardziej to rozumie. Przykre, że tak się stało.
Dobrze, że miedzi wami układa się świetnie i żona nie ma pretensji o kontakty z rodziną.
Po co tłumaczysz żonę, skoro uważasz, że ona zrobiła wszystko, jak należy a winna siostra i matka, to po diabła to roztrząsać. Pamiętaj jednak, że zerwane więzi rodzinne trudno odbudować. A rozmawiałeś z własną matką, czemu tak się zadziało?
Rozmawiałem. Ona twierdzi ze nawet nie pamięta bo kiedy to było i po co się obrażać o takie coś. Nie rozumie, ze nie wszyscy którym się napluje w twarz wytrą się i będzie dalej wszystko fajnie.
Ja żony w żaden sposób nie tłumacze bo raz ze nie mam z czego dwa - przedstawiam sytuacje taką jaka jest żeby uzyskać jakaś podpowiedz od postronnych ludzi.
Tym którzy podpowiedzieli mi coś od serca bardzo dziękuję, reszcie też dziękuję
Trochę tłumaczysz. Przez 4 lata odwiedziła twoją rodzinę 3-4 razy? Ewidentnie nie chciała utrzymywać kontaktów., A to co się zadziało myślę, że jest jej na rękę Trudno. Żyjcie dalej tak, żebyście byli szczęśliwi. Życzę powodzenia.
A ja myślę, żebyś nie wperd... się ludziom w małżeństwo. Ani ty, ani jego siostrunia i mamusia.
A gdzie ty widzisz wpierdzielanie? Przecież gość życzy im, jak najlepiej. Poza tym, to sam pan Bartosz radź się. Nikt tylko on sam założył ten wątek.
Ty przestań, bo coś z głową masz nie po kolei. Po diabła wchodzisz, jak nie potrafisz dyskutować.