A kysz! :)
Deklaracja z Great Barrington. Kogo słucha i czyje rozkazy wykonuje rząd PIS ?
Nawet teraz kiedy przepływ informacji jako tako funkcjonuje blokowane są te najważniejsze. Dobrym tego przykładem jest "Deklaracją z Great Barrington" podpisana przez 9 115 naukowców z dziedziny medycyny i zdrowia publicznego oraz 23 510 praktykujących medyków, w tym niekwestionowane autorytety nauki i medycy - profesorów uniwersytetów Harvarda, Stanforda i Oxfordu.
Sygnatariusze deklaracji podważają metodę walki z epidemią poprzez lockdown i masowe obostrzenia. Zdecydowanie opowiadają się za metodą "Ukierunkowanej ochrony" . Według tej strategii osoby nie znajdujące się w grupie najwyższego ryzyka powinny żyć normalnie , bez jakichkolwiek obostrzeń, by uzyskać naturalną odporność drogą naturalnej infekcji.
Autorzy deklaracji podkreślają, że lekarze codziennego kontaktu z pacjentami powinni pozwolić im na normalne życie, bez noszenia maseczek, a w przypadku objawów typowych dla grypy, o stosowanie higieny, mycie rąk, pozostawanie w domu do czasu ich ustąpienia. Stadną odporność na wirusa populacja narodowa winna osiągnąć po przejściu infekcji przez 20-30% populacji. Te wyliczenia są wynikiem prac zespołów badawczych najlepszych instytutów badawczych i naukowych z całego świata. Zaskakujące musi być to że ten model zgodny jest z tym zaproponowanym rządowi PIS przez polskiego Krzysztofa Szczawińskiego już w kwietniu 2020 roku. Pod spodem link do opracowania Krzysztofa Szczawińskiego oraz do Deklaracją z Great Barrington.
https://medium.com/@krzysztofszczawinski/no-epidemics-do-not-stop-by-magic-fbfcfba1da99
Z całego świata dociera coraz więcej informacji o nieskuteczności maseczek. Najnowsze pochodzą od Amerykańskiej Centrali ds. kontroli i zapobiegania chorobom (CDC). Z opublikowanych wyników badań tej instytucji wynika , że z grupy 154 osób u których stwierdzono wirusa w okresie 14-23 dni przed wystąpieniem objawów choroby aż 108 osób cały czas używało maseczki, 22 osoby używały jej bardzo często, a tylko 6 osób nie używała ich w ogóle. Wnioski mogą być dwa, oba dla obowiązku noszenia maseczek niewygodne, maseczki w ogóle nie chronią przed zakażeniem i same maseczki są źródłem zakażenia.
https://twitter.com/RamboPolska/status/1315900621632016385/photo/1
Te wyniki potwierdzają kilka razy publikowane przeze mnie wyniki prac trzech dużych międzynarodowych zespołów badaczy, w latach 2008, 2016 i 2019, które jednoznacznie stwierdziły , że nawet najlepsze maseczki nie chronią przed zakażeniem. Wyniki tych prac zostały opublikowane w prestiżowych czasopismach medycznych, przeznaczonych dla lekarzy. Warte podkreślenia jest to że w tych pracach brało udział ponad 2000 lekarzy z oddziałów zakaźnych z całego świata.
1.Lee, S. A., Grinshpun, S. A., Reponen, T. (2008). Respiratory Performance Offered by N95 Respirators and Surgical Masks: Human Subject Evaluation with NaCl Aerosol Representing Bacterial and Viral Particle Size Range. Annals of Occupational Hygiene, 52, 177-185.
2. Smith, J. D., MacDougall, C. C., Johnstone, J., Copes, R. A., Schwartz, B., & Garber, G. E. (2016). Effectiveness of N95 respirators versus surgical masks in protecting health care workers from acute respiratory infection: a systematic review and meta-analysis. Canadian Medical Association Journal, 188(8), 567–574. doi:10.1503/cmaj.150835
3. Radonovich, L.J., Simberkoff, M.S., Bessesen, M.T., et al. (2019). N95 Respirators vs Medical Masks for Preventing Influenza Among Health Care Personnel: A Randomized Clinical Trial. JAMA. 2019;322(9):824–833. doi:10.1001/jama.2019.11645
W tej sytuacji wypada zapytać kogo słucha rząd PIS ? W oparciu o wyżej przedstawioną wiedzę dalsze brnięcie w obostrzenia, stan wyjątkowy i lockdown jest działaniem przestępczym, zbrodniczym, wymierzonym w porządek i bezpieczeństwo Polski i Polaków.
YEBAĆ PSYCHICZNEGO FOLIARZA!
Mân dàp söp ôtulâ
Sôni lâ pâpáj jâ
Óp
Dzięki za wklejenie informacji, która obiegła już cały świat.
Niestety, u nas zobaczą zaraz Morawieckiego w masce i będą żywić się chińszczyzną dopóki rząd nie wprowadzi wszystkich bezkarnych ustaw kryzysowych. Jak Morawieckiemu nie wstyd za wprowadzanie chińskiego modelu!
Czemu taki sensacyjny tytuł? u nas kolejny raz jest jedna z najmniejszych ilości chorych raptem 7 i praktycznie każdego dnia jesteśmy na szarym końcu w tym wykazie.
Przeczytajcie proszę ten wywiad z Prof. dr hab. med. Piotrem Kuną. To pulmonolog, alergolog, Kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Prezydent Polskiego Towarzystwa Chorób Metabolicznych. V-ce Prezydent Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych.
„Oficjalnie w Polsce na grypę, mówię o sezonie 2018-2019, chorowało 3 miliony 800 tysięcy osób, ale zmarło niewiele. To oficjalne dane. Na COVID-19 mamy do tej pory 100 tysięcy zachorowań. Kiedy chory na grypę umiera, nie piszemy, że umarł na grypę, tylko, że umarł z powodu niewydolności krążeniowej, zapalenia płuc – wpisujemy różne rozpoznania, ale generalnie nie wpisuje się grypy jako przyczyny śmierci. Wiemy, że jeśli ktoś ma cukrzycę, niewydolność nerek i zachoruje na grypę, to kombinacja grypy i przewlekłej choroby zawsze zwiększa ryzyko. Są nawet takie piękne badania i to polskie, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z których wynika, że ryzyko udaru mózgu u osób chorujących na grypę wzrasta osiem razy, a udar potem zabija, podobnie z zawałem serca – ryzyko w grypie rośnie 10 razy i też się umiera, ale na zawał. Z tych, którzy dostaną udaru, prawie 40 procent umiera, ale jako przyczynę zgonu wpisuje się udar, a nie grypę. Natomiast, z COVID-19 zrobiono tak, że jeśli atakuje osobę z chorobami przewlekłymi i jeśli taka osoba umrze, a miała wynik dodatni, to wpisuje się, że umarła na COVID-19. Wie pani, jest piękna praca profesora patomorfologii z Hamburga, oczywiście opublikowana – on zrobił sekcje zwłok u ponad 100 osób zmarłych na COVID-19 i podsumował to tak: na sto sekcji zwłok chorych, którzy zmarli na COVID-19, ani jedna osoba nie zmarła w wyniku infekcji. One wszystkie umarły z powodu chorób podstawowych, które po prostu rozwinęły się jeszcze bardziej pod wpływem infekcji wirusowej, tak jak te zawały i udary po grypie. Przecież wiadomo, że jeśli ma pani dwie choroby, to będzie pani chorowała ciężej, ale umiera pani z powodu choroby podstawowej, która wyniszczała pani organizm przez wiele, wiele lat. I dlatego dla nas, lekarzy, najważniejszą rzeczą dzisiaj – oprócz oczywiście unikania zakażenia na COVID-19 i to podkreślam, trzeba go unikać za wszelką cenę – jest leczenie chorób przewlekłych. Nie możemy zaniedbywać naszych pacjentów, należy dobrze leczyć nadciśnienie, choroby płuc, cukrzyce itd. I bardzo pilnować pacjentów, żeby nie przestali brać leków, żeby nie popadli w lęki i obsesje. Nie można ludzi zostawiać bez opieki. Mamy dowody naukowe, że ludzie samotni mają dużo większe ryzyko zgonu z powodu COVID-19 od osób żyjących w parach lub mieszkających z rodziną. Samotność, brak czułości koszmarnie niszczy naszą odporność przeciwwirusową i to w każdym wieku.
(…)
Wirus SARS-COV2 wywołuje u niektórych pacjentów zapalenie płuc o charakterze wirusowym. Podobne zapalenie płuc mogą wywoływać inne wirusy, takie jak wirus grypy, czy tak zwany wirus RSV. Nie jest to coś wyjątkowego dla medycyny, mamy z takimi rzeczami do czynienia od dawna, tyle, że ten wirus jest nowy, wcześniej nie był zidentyfikowany, ale zmiany, jakie wywołuje nie są, z punktu widzenia medycznego, czymś nowym. Powiem wprost: w podręczniku chorób zakaźnych, który mam z lat 70., czyli z czasów, kiedy byłem studentem medycyny – 50 lat temu, opisywano dokładnie tę samą chorobę i te same koronawirusy. Nic się przez 50 lat w tej kwestii nie zmieniło. Tylko, kto pamięta, co było w podręcznikach sprzed 50 lat?
(…)
Ja bym powiedział w ten sposób: codziennie w Polsce umiera mniej więcej 1200 osób, z czego 400 na nowotwory. Więc pytanie nie dotyczy tego, że umarło 58 osób w jeden dzień, ale tego – jak się kształtuje śmiertelność w Polsce począwszy od marca bieżącego rok? Należałoby porównać śmiertelność w marcu, kwietniu, maju, czerwcu, lipcu, sierpniu do śmiertelności w tych miesiącach w latach 2018, 2019. Spróbujmy być pragmatyczni. Z danych, które posiadam wynika, że ta śmiertelność jest niższa w tym roku niż w minionych latach. I tłumaczymy ją tym, że lęk przed COVID-19 spowodował próby utrzymania dystansu społecznego przez jakiś czas, mycie rąk, noszenie maseczek – generalnie zmniejszył ilość infekcji wirusowych. A tak naprawdę bardzo wielu ludzi umiera nie z powodu choroby podstawowej, jaką jest cukrzyca, czy niewydolność krążenia, a z powodu infekcji u osoby z niewydolnością krążenia, czy infekcji u osoby z cukrzycą. Tak było zawsze. Jeszcze raz podkreślam: to nic nowego. Oczywiście pojawił się nowy problem. Wielu pacjentów ma od marca 2020 roku ograniczony dostęp do leczenia, jednostki ochrony zdrowia zbudowały bariery dla chorych. To się może teraz odwrócić przeciwko naszym pacjentom i liczba zgonów zacznie rosnąć. Tylko czy z powodu zaniedbania leczenia chorób przewlekłych, czy z powodu zakażenia wirusem SARS-COV2 ?
(…)
Zatraciliśmy jakikolwiek rozsądek. Rozmawiałem z dziennikarzem jednej z wiodących stacji telewizyjnych, który prowadzi programy informacyjne, mówił mi o ogromnym wzroście oglądalności programów informacyjnych, z którego są niesłychanie zadowoleni. A słuchacze oczekują negatywnych i złych informacji, a szczególnie oczekują strasznych informacji o COVID-19 i są im te informacje dostarczane. Mam odczucie, że podobnie zachowują się niektórzy politycy.
(…)
Po pierwsze opisane przypadki COVID-19 są z grudnia ubiegłego roku, w związku z tym maksymalny okres obserwacji mógł trwać 10 miesięcy. I, rzeczywiście, z tego okresu obserwacji wynika, że u pewnej niskiej liczby chorych mogą się utrzymywać zmiany włókniste w płucach, dotyczy to jednak pojedynczych osób – mniej niż kilku na stu zakażonych. Zmiany te, stopniowo, same się wycofują. Jest kilka publikacji na ten temat: wszystkie pokazały, że w ciągu sześciu miesięcy te zmiany ustąpiły całkowicie. Natomiast to, co się jeszcze utrzymuje to obniżona jest zdolność do wymiany gazowej w płucach, innymi słowy zdolność przechodzenia tlenu do krwi. Ale te zmiany też stopniowo zanikają. Znalazłem tylko jedną publikację, opartą na piętnastu latach obserwacji u pacjentów, którzy przechorowali SARS-COV1, który był dużo gorszy niż SARS-COV2. I na 85 pacjentów obserwowanych przez 15 lat, tylko u jednego po 15 latach nadal zaobserwowano zmiany w układzie oddechowym, a u 84 te zmiany ustąpiły. Najczęstszy czas ustępowania zmian to rok. Więc perspektywa, że zostaną jakieś trwałe zmiany w płucach po przejściu SARS-COV2 jest według obecnej wiedzy mało prawdopodobna. Poza tym, jeśli ktoś przechoruje gronkowcowe zapalenie płuc lub zapalenie płuc pneumo-kokowe, czy zapalenie płuc grypowe, też ma zmiany w płucach, które się utrzymują do roku czasu. Jeszcze raz mówię: nic nowego, to jest zwykłe, wirusowe zapalenie płuc.”
Wkleiłem to w innym poście to wyśmiali.
Spryskajcie to coś wyżej Prusakolepem, albo czymś...
Na takie coś to Prusakolep nie poskutkuje. Myślę, że najlepiej utopić w ściekach z Czajki, tylko szkoda jeszcze bardziej zanieczyszczać Wisłę.
Dalej jesteśmy na szarym końcu z koronką i niech tak zostanie, bo my nigdy nie lubiliśmy korony.
Korona jest żółto - czerwona.
A wiesz ile osób umiera w naszym mieście dziennie? Więcej niż na covida w całym województwie.
taaa niesamowite.
Idź na spacer i policz nekrologi. W maseczce będzie trudniej, ale dasz radę.
po co jak ty już pewnie policzyłeś,więc ile tych nekrologów?