piekna sala a i owszem,ale nie wroze temu miescu dalszej racji bytu.NIECH WAS NIE ZWIEDZIE Kochani nad wyraz mila,usmiechnieta i pozornie ugodowa twarz wlascicielki.malo z tego bylo jak mialo byc przy zamawianiu sali.szkoda tylko ze o roznych zmianach dowiedziec sie mozna bylo kiedy na wycofanie bylo juz za pozno.SKNEROSTWO totalne.nie byloby w tym nic zlego,ze wszystko skrupulatnie wziete pod olowek co do zlotowki,gdyby nie to,ze za zaslony bigos lub ZAPADLY zupelnie NIEUDANY swiniak nie bylo mowy o rekopensacie i przyznania sie do bledu.sam kucharz krojac go bez wprawy byl zawstydzony nie mowiac o minach gosci.nie wspominajac o naszym starym zwyczaju zegnania gosci kawalkiem ciasta na droge,W ZYCIU-steropianowe pudeleczka???-za drogie,a i ciasta "napewno nie zostanie".jeden KWIATEK do wazonu wiecej to tez koszt niesamowity,najlepiej podzielic sie kosztami za wystroj sali bo pewnie jak uwaza Pani Wlascicielka skoro mamy za co zaplacic wesele to i na to nie bedziemy oszczedzac.owszem to tylko delale moi Drodzy,ale ile swiadcza o czlowieku?okragle swieczki na stolach bylyby znacznie bardziej efektowne i eleganckie,ale pewnie musialabym za nie sama zaplacic... PRZYCHODZA NA MYSL TYLKO 2 RZECZY na poczatku jest sie hojnym,oszczedza sie kiedy interes zaczyna isc kiepsko lub kiedy uwaza sie ze mozna sobie pozwolic na cwaniackie zagrywki bo ma sie pewne atuty np. ladna sala!NIE TEDY DROGA moi mili nie dajcie sie zwisc bo tylko raz mozna popelnic taki blad.dobrze ze czasami mamy mozliwosc uczenia sie na czyjchs bledach.....
A gdzie ortografia.Przyjęcie chcemy super , a język polski i ortografia jak z dawnej szkoły nr.7(lata 80) mieściła się na Iłżeckiej.