Pismen wkleja linki atakujące Ś.P. Lecha Kaczyńskiego, to tym razem coś dla odmiany. http://wiadomosci.onet.pl/katastrofa-smolenska,5091669,temat.html
no i jakoś nikt nire podważa najnowszych faktów?np obecność gen Błasika w kokpicie zostala wykluczona..i cisza..
Dwa silne wstrząsy na pokładzie samolotu - na lewym skrzydle i wewnątrz kadłuba, a nie zderzenia z brzozą były - w ocenie parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej - przyczyną wypadku samolotu prezydenckiego 10 kwietnia 2010 r.
Zespół, kierowany przez Antoniego Macierewicza (PiS) przygotował materiał podsumowujący dwa lata pracy.
Dokument powstał przy udziale przedstawicieli rodzin ofiar katastrofy i specjalistów, na podstawie wysłuchań świadków i prac zespołu, prac komisji Sejmu i Senatu, analiz raportów NIK, ekspertyz oraz dokumentów i oświadczeń m.in. prokuratury i Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Jak czytamy w dokumencie, zespół parlamentarny udowodnił niezgodność z prawdą najważniejszych tez rosyjskiego raportu MAK i większości ustaleń komisji Jerzego Millera dotyczących przebiegu i przyczyn katastrofy. Zwrócono uwagę szczególnie na brak badań brzozy, z którą zderzenie miało przyczynić się do upadku samolotu.
Zespół za nieprawdziwe uznał tezy mówiące: o naciskach wywieranych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcę sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika na załogę samolotu, o obecności gen. Błasika w kokpicie, o podchodzeniu przez załogę samolotu do lądowania (według zespołu wykonywano manewr odchodzenia), o złamaniu lewego skrzydła przez brzozę, o błędach pilotów mających być przyczyną katastrofy oraz o upadku samolotu w pozycji odwróconej (według zespołu dotyczy to jedynie części środkowej i tylnej, a przednia upadła kołami do dołu).
Dokument powołuje się na badania trzech ekspertów. Ustalenia zespołu fizyka z University of Maryland prof. Kazimierza Nowaczyka, który badał zapisy zainstalowanych na Tu-154M urządzeń FMS (komputera pokładowego) i TAWS (systemu ostrzegania o zbliżaniu się do ziemi). Na ich podstawie miał ustalić trajektorię pionową Tu-154M w ostatnich sekundach lotu. Ma z nich wynikać, że samolot nie zszedł poniżej 20 m, a katastrofa rozpoczęła się, gdy odchodził na drugi krąg. Według tych danych Tu-154M nie uderzył w brzozę, a przyczyną katastrofy były dwa wstrząsy, po których zanikło zasilanie elektryczne i zatrzymał się komputer pokładowy.
Według ustaleń drugiego z ekspertów, kierownika Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w Ohio, prof. Wiesława Biniendy, skrzydło Tu-154M nie mogło zostać złamane przez drzewo o parametrach takich jak brzoza, a zderzenie z nią powinno spowodować jedynie uszkodzenie krawędzi skrzydła. Uderzenie w brzozę nie mogło więc - jego zdaniem - stać się przyczyną katastrofy i śmierci pasażerów.
Trzeci z ekspertów, dr inż. Grzegorz Szuladziński z Analytical Service Ply Ltd. w Australii za najprawdopodobniejszą przyczyną katastrofy także uznaje dwie eksplozje na pokładzie. Jedna miała mieć miejsce w połowie lewego skrzydła, a jej efektem miało być naruszenie więzów miedzy przednią częścią kadłuba a resztą samolotu. Druga eksplozja, wewnątrz kadłuba, spowodować miała jego zniszczenie i gwałtowne przyspieszenie pionowe w dół, czego skutkiem był rozpad kadłuba. Część przednia upadła w pozycji "normalnej", a część główna w pozycji "odwróconej". Zdaniem eksperta charakter zniszczeń Tu-154M wyklucza, by doszło jedynie do awaryjnego lądowania lub upadku.
Zespół podkreśla także "zaniedbania i bezprawne działania" premiera Donalda Tuska, podległych mu ministrów i organów administracji w organizowaniu wizyty prezydenta i podczas lotu do Smoleńska. Miały one dotyczyć m.in. zaniedbań związanych z dokonanym remontem kapitalnym Tu-154M, który mimo braku gwarancji bezpieczeństwa został dopuszczony do lotu. Zespół zarzuca także niezapewnienie prezydentowi ochrony kontrwywiadowczej podczas wizyty i przygotowań, niedopełnienie przez MSWiA oraz BOR obowiązku zorganizowania ochrony i dokonania rekonesansu lotniska oraz brak obecności funkcjonariuszy na miejscu w chwili lądowania.
W dokumencie zarzucono też rządowi, że "współdziałał z rządem rosyjskim przeciwko prezydentowi" w celu rozdzielenia rocznicowych uroczystości katyńskich, co miało przyczynić się do katastrofy. Zarzucono także współpracę MSZ ze stroną rosyjską, w celu gorszego przygotowania wizyty prezydenta, jak również zlekceważenie obowiązków m.in. przez MON i polski ataszat wojskowy w Moskwie dotyczących dostarczenia załodze Tu-154M informacji o zagrożeniu meteorologicznym.
Stronę rosyjską natomiast dokument oskarża o złamanie porozumienia polsko-rosyjskiego z 1993 r. zobowiązujących Rosjan do właściwego przygotowania lotniska i jego służb oraz zapewnienia informacji meteorologicznej. Wśród niewłaściwych działań wymieniono: niezamknięcie lotniska w Smoleńsku mimo pogarszającej się pogody, odmowę wskazania załodze Tu-154M lotniska zapasowego, polecenie sprowadzenia samolotu i wydanie zgody na lądowanie, podawanie w ostatnich sekundach lotu przez wieżę fałszywych informacji co do wysokości samolotu i odległości od osi pasa.
Wśród zaniedbań mających miejsce po katastrofie członkowie zespołu wymieniają: zgodę rządu na zaniechanie przez Rosjan ratowania ofiar, bez sprawdzenia czy ktoś nie przeżył i brak zabezpieczenia eksterytorialności wraku. Dokument zarzuca także szefowi MSZ m.in. upowszechnianie fałszywych informacji obciążających winą za katastrofę polskich pilotów. Zdaniem autorów dokumentu marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przejął władzę nie czekając na dowody śmierci prezydenta Kaczyńskiego, co było złamaniem konstytucji. Negatywnie oceniają też przekazanie przez premiera postępowania wyjaśniającego w ręce rządu rosyjskiego, zaniechanie starań o zwrot Polsce dowodów m.in. wraku i czarnych skrzynek oraz wywierania presji na prokuraturę celem odmowy dopuszczenia do sekcji zwłok ekspertów zagranicznych.
Prokuratora Krzysztofa Parulskiego członkowie zespołu oskarżają m.in. o zaniechanie zabezpieczenia i zbadania miejsca katastrofy, zwłaszcza ciał ofiar. Zarzucają także stronie rosyjskiej i polskiemu rządowi utrudnianie prowadzenia polskich postępowań wyjaśniających katastrofę oraz odrzucenie pomocy w jej badaniu ze strony ekspertów z USA i Unii Europejskiej. Szef MSWiA Jerzy Miller miał - zdaniem zespołu - utrudniać prowadzenie polskich postępowań wyjaśniających, podpisując polsko-rosyjskie memorandum pozostawiające w rosyjskich rękach kluczowe dowody. Dokument zarzuca też dezinformowanie przez stronę rosyjską i rząd polski opinii publicznej w kwestii katastrofy.
Jak informuje zespół, skierował do prokuratury 20 pism o podejrzeniu popełnienia przestępstwa m.in. przez Millera, polskiego akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, z których prokuratura 15 umorzyła lub odrzuciła, a pozostałe nadal rozpatruje. Zespół wspierał także rodziny ofiar katastrofy poprzez m.in. interweniowanie w sprawie udziału zaproszonego przez rodziny amerykańskiego specjalisty Michaela Badena w badaniu ekshumowanych ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki.
Gazeta wyborcza i obiektywizm to dwa pojęcia, które wzajemnie się wykluczają.
65 metrów KRWI
Numer: 09/2012
Autor: MATEUSZ CIEŚLAK
Strona: 10
Instytut Sehna twierdzi, że nie słyszy gen. Błasika w kokpicie samolotu Tu-154, ale jest to placówka omylna.
Najpierw był przeciek w "Rzeczpospolitej?: w kokpicie prezydenckiego samolotu nie było generała Błasika. Z tego wysnuto wniosek, że nikt nie wywierał presji na pilotów, by za wszelką cenę lądowali na podsmoleńskim lotnisku. To tylko wstrętne pomówienia ze strony tych wszystkich, którzy śmią kalać świętą pamięć Lecha Kaczyńskiego. "Rzeczpospolita? powołała się na ekspertyzę krakowskiego Instytutu im. Jana Sehna. I rzeczywiście, prokuratura wojskowa na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej ogłosiła, że eksperci sądowi z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna wykonali ekspertyzę fonograficzną i ustalili, iż gen. Andrzej Błasik, w chwili katastrofy smoleńskiej dowódca Sił Powietrznych RP, nie wypowiedział słów, które przypisali mu eksperci rosyjscy oraz eksperci przygotowujący rządowy raport na temat przyczyn katastrofy samolotu Tu-154, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Rosji. Słowa przypisywane generałowi miał wypowiadać jeden z członków załogi prezydenckiego tupolewa. Słowem ? nie ma dowodów na to, iż generał siedział w kabinie samolotu, swoją obecnością rozpraszał pilotów, A może nawet wywierał na nich presję. Ustalenia biegłych z Instytutu Sehna potraktowano jak prawdę objawioną. Nikt nie dopuszcza myśli, że biegli z tego instytutu mogą się mylić albo, co gorsza, mataczyć. Natomiast Antoni Macierewicz z ich ustaleń wysnuł jeszcze ciekawsze wnioski. Na konferencji prasowej zwołanej specjalnie po to, by po swojemu przedstawić wyniki ekspertyzy Instytutu Sehna powiedział: Tę analizę dedykuję panu Donaldowi Tuskowi. Analiza przyniosła nowe fakty. (...) Czas powołać nową komisję. To jest ostatni moment do wycofania się pana Donalda Tuska z nieprawdziwych informa cji.
???
Mojszewo. 8 października 2009 r., okolice Gryfic. w stronę morza jedzie się bardzo malowniczą drogą, ale krętą i wąską, a przez to niebezpieczną. W tamtym czasie pobocze było zarośnięte wysoką trawą i krzewami. Dziś jest inaczej ? trawa została skoszona. Ale wówczas pieszy nie miał innego wyjścia ? musiał iść po asfalcie. Szerokość drogi wynosiła 5,6m. Zatem na jeden pas przypadało 2,8m. Jeśli jadące z przeciwnych stron samochody mijały się, a między nimi podczas tego manewru pozostawał odstęp 70 cm (totakże wyliczenie biegłych), to dla ewentualnego pieszego zostawało zaledwie 40 cm wolnej przestrzeni. Oczywiście pod warunkiem że samochód jadący tym samym pasem, którym szedł pieszy, był szeroki na 2 m. Taką szerokość ma np. alfa romeo spider. Gdyby wspomniana alfa próbowała w tym samym momencie wyminąć inny samochód i pieszego, to musiałaby o którąś z tych przeszkód zawadzić. Takie są prawa fizyki. Taki właśnie sportowy kabriolet 8 października 2009 r. wlókł się drogą znad morza w stronę Gryfic. Celowo używam słowa wlókł się, choć tego dnia ok. 21.00 asfalt na drodze był suchy i można było gnać, ile fabryka dała. Za kierownicą siedział Michał P., chirurg plastyczny ze szpitala w Gryficach. Choć dalej zakładać należy (takiesą ustalenia biegłych), że sportowe cacko tylko się wlokło, skutki zderzenia zasadniczo różniły się od innych zderzeń samochodów z ludźmi. Osoby o słabych nerwach mogą pominąć opis obrażeń pieszego: Całkowite oddzielenie dolnej części ciała (kończyndolnych wraz z ich obręczą) na wysokości kręgosłupa lędźwiowego (?) Uderzenie głowy spowodowało uszkodzenie przedniej szyby, przez którą do środka kabiny przemieściła się głowa oraz połowa górnej części tułowia, który na poziomie odcinka lędźwiowego kręgosłupa, tylną powierzchnią kontaktował się z przednią krawędzią dachu. Miednica i nogi w tym czasie były w ruchu zamachowym (wynikającym z działania siły bezwładności oraz nadania rotacji) skierowane ku tyłowi pojazdu, co skutkowało amputacją tułowia, taką, że głowa i górna część tułowia pozostała we wnętrzu kabiny, amiednica z nogami znalazła się na jezdni za pojaz dem.
???
Był trup, było więc i śledztwo. Prokuratura Rejonowa w Gryficach powołała nawet biegłego. Ten orzekł, że pieszy jest winny uszkodzenia maski, reflektorów i szyby pojazdu, zabrudzenia kawałkami swojego ciała brezentowego dachu, zafajdania fotela pasażera, w okolicach którego spoczęła górna połowa Kazimierza L., zachlapania krwią i limfą karoserii pięknego auta. Uznano, że pan doktor jako kierowca nie miał innej możliwości, jak tylko rozjechać pieszego i umorzono śledztwo wobec braku znamion przestępstwa. Miejscowy sąd uznał to umorzenie za przedwczesne, albowiem nie przeprowadzono wszystkich czynności, które mogły mieć znaczenie dla wyjaśnienia sprawy. Prokuraturze nakazano odtworzenie przebiegu zdarzenia oraz zasięgnięcie opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie im. Jana Sehna. Prokurator nie przejął się tymi zaleceniami. Zlecił ponowną ekspertyzę biegłemu z okręgu szczecińskiego, który znów stwierdził, że kierowca jechał bezpiecznie, a winę za wypadek ponosi nieboszczyk. Bez wykonania zaleceń sądu prokurator ponownie umorzył śledztwo. Wtedy adwokat córki Kazimierza L. skierował do sądu prywatny akt oskarżenia. Właścicielowi alfy zarzucono, że nie uważał, nie był ostrożny i nie dostosował prędkości do warunków na drodze. Tym razem dr Michał P. zasiadł na ławie oskarżonych. 21 lutego 2011 r. sędzia z Gryfic zleciła Instytutowi Sehna opracowanie opinii w sprawie wypadku, do którego doszło w okolicach Mojszewa. Sędzia zadała kilka konkretnych pytań. Najważniejsze z nich: Czy możliwe jest ustalenie, z jaką prędkością poruszał się kierujący pojazdem Alfa Romeo Michał P., biorąc pod uwagę m.in.uszkodzenia pojazdu Alfa Romeo oraz uszkodzenia ciała Kazimierza L. oraz czy niniejsza prędkość była prędkością dozwoloną, czy bezpieczną?
???
Aż 9 miesięcy zajęło Instytutowi Sehna wydanie opinii w tej sprawie. Wynika z niej, że Kazimierz L. sam sobie był winien, albowiem stał na środku jezdni między obydwoma samochodami. Skoro tak, to trzeba było wyjaśnić, dlaczego alfa uderzyła w niego swoją prawą stroną, czyli tą od strony pobocza. Biegli napisali, iż kierowca alfy ostro skręcił w lewo, by uniknąć zderzenia. Czyli odbijał samochodem w tę stronę, gdzie miał stać pieszy. Kretyn czy co? Na stronie 14 dokumentu E 0995/2011/WPbiegli stwierdzili, że "inicjacjazmiany toru ruchu? nastąpiła pół sekundy po wyminięciu samochodu jadącego z przeciwka. Na stronie 15 zaś twierdzili, że manewr nastąpił pół sekundy po wyminięciu tego samego auta. Wynika z tego, że w tym samym czasie samochód musiał znajdować się w dwóch różnych miejscach. A przecież tej sztuki nie potrafią nawet sportowe kabriolety.
???
Rzecz może najważniejsza. Sąd chciał wiedzieć, czy na podstawie uszkodzeń samochodu i obrażeń pieszego można ustalić, z jaką prędkością jechało sportowe kabrio, czy była to prędkość dozwolona (czylido 90 km/h) i czy była to prędkość bezpieczna (czyli być może mniejsza niż 90 km/h). Na to pytanie biegli nie odpowiedzieli. W ich wielostronicowej opinii nie ma nawet jednego zdania o tym, jak kierowca powinien prowadzić samochód po zmroku, jadąc tak wąską i krętą drogą bez pobocza. Znalazło się w niej natomiast następujące stwierdzenie: Zdaniem biegłych materiał dowodowy nie przeczył też temu, aby samochód alfa romeo poruszał się z prędkością 85-90 km na godzinę.
???
7 lutego 2012 r. Sąd Rejonowy w Gryficach ogłosił wyrok. Rozumiem z niego, że rozcinanie pieszych na pół nie jest niczym niezwykłym. Kierowca alfy romeo został uniewinniony od zarzutu, że jechał zbyt szybko i nieostrożnie. W uzasadnieniu (Na razie ustnym) sąd wyjaśnił, że wszelkie wątpliwości działają na korzyść oskarżonego. A wątpliwości wynikają z ekspertyzy Instytutu Sehna, która jest spójna i wykonana rzetelnie. Zanim Kazimierza L. pochowano, jego liczne kawałki trzeba było odszukać i skompletować. Korpus z rękami i głową był w alfie. Nogi i miednica za samochodem. Fragmenty tkanki mięsnej na brezentowym dachu i na klapie bagażnika. Na dachu, na przedniej masce, drzwiach prawych, lusterku, słupku i szybie w prawych drzwiach, jak również na asfalcie znaleziono ślady płynnej tkanki ludzkiej o barwie brunatnej. Ślad krwi ciągnął się (taknapisali eksperci z Instytutu Sehna) około 13 m przed położeniem na jezdni dolnej części zwłok i około 65 m przed powypadkowym położeniem samocho du. Jedno nie ulega wątpliwości. Sportowa alfa poruszała się wolniej niż odrzutowy tupolew. ?? mcieslak@redakcja.nie.com.pl
Foto popis| Z przeciwnej strony nadjeżdżał inny samochód. A ponieważ na asfalcie znalazł się również pieszy, dla alfy o szerokości 2 m zabrakło więc miejsca. Cacko swoją prawą stroną (czyli tą bliższą krawędzi jezdni) uderzyło w pieszego Kazimierza L. Foto popis| Opiniujący uważają, że w powyższych okolicznościach oskarżony nie był zobligowany do zachowania szczególnej ostrożności, w tym np. do ograniczenia prędkości jazdy do takiej, która umożliwiałaby mu zatrzymanie się przed przeszkodą nieoświetloną. Tym samym w postępowaniu oskarżonego nie widzą żadnego związku przyczynowego z zaistniałym wypadkiem drogowym.
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/670315,macierewicz-jest-jednym-wielkim-pis-klamstwem.html następny przykład jak wygląda prawda o Antonim M
http://www.rp.pl/artykul/10,1001603-Wsciekli-na-Macierewicza.html