Czego nie można powiedzieć o niektórych pracownikach na Kochanowskiego.
Z ilu bloków odleciała elewacja gdy wiaterek dmuchnal.
Jak odleciało - nazajutrz. Poszukaj, rusz odwłok, wazystko na talerzu?
Dlaczego OSM ciągle w kwarantannie i "pracuje" pod zamknięciem? Trudno jakąkolwiek sprawę załatwić! Wszystkie zakłady w Polsce działają, a spółdzielnie rządzą się własnymi prawami? Jakimi? Żyją przecież z pieniędzy spółdzielców! Ogromny wstyd p. prezesie.
W spółdzielni Krzemionki też na wpuszczają na górę. Stoi ochrona i chroni pracowników przed koronawirusem. Bez przeszkód można się tylko dostać do Kasy spółdzielni, żeby zapłacić czynsz.
"Krzemionki" to majo znano persone "prezesa" i un zarządzo.
No znajo go, znajo. Nie tylko "Krzemionki" go znajo. W Kielcach go znajo, w Jaśle go znajo, w Łopatowie go znajo, w Warszawie go zanajo. Jest bardzo "znany". To taki lokalny nasz "Jaś Fasola".
Dzięciołku witam. Nawet tutaj szkalujesz Pana Prezesa. Albo mieszkasz W Krzemionkach, albo OSM. Chyba jesteś trolem, wszystko co piszesz to mijanie się z prawdą w tym jesteś dobry. Masz fajny numer IP, czy naprawdę musisz zarabiać w ten sposób.
To fakt, że "odcięli się" od spółdzielców za ich własne pieniądze. Gdyby pracowali w zakładach produkcyjnych lub prowadziliby własne biznesy, to poczuliby koronawirusa! A tak żyją jak pączki w maśle i wydają polecenia zdalnie. Tak to jest jak spółdzielcom brakuje rozumu.
A ja jestem mile zaskoczona. Miałam do załatwienia sprawę w OSM i pani na portierni zadzwoniła do pracownika, ten zszedł na dól w maseczce i bez problemu załatwiłam sprawę. Wcale się nie dziwię że pracownicy się chronią bo gdyby chociaż jeden zachorował, to trzeba by było zamknąć spółdzielnię. W przeciwieństwie do tego co się dzieje w sklepach - ludzie bez maseczek, wchodzą ci na głowę przy stoisku czy przy kasie. Szacunek dla tych co do zagrożenia chorobą podchodzą rozsądnie i ostrożnie. Bo chronią nie tylko siebie ale i innych.
Jak nie ma interesantów, to trzeba zmniejszyć etaty. Obniżą się czynsze.
Dlaczego spółdzielnia nie interesuje się pomieszczeniami wspólnymi, gdzie wybrani lokatorzy dostali do nich klucze i urządzili sobie składowisko śmierdzących i pewnie niepotrzebnych od lat rupieci, a młodzi rodzice muszą niekiedy taszczyć dziecięce wózki na czwarte piętro. Rozmowy lokator z lokatorem nic nie dają, a powodują niesnaski i raz na kilka lat pracownik spółdzielni mógłby przejść się po piwnicach i sprawdzić co jest składowane (też na wspólnych przejściach), bo niekiedy zagraża to bezpieczeństwu, jak to się dzisiaj stało w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie zapaliły się śmieci w piwnicy.
Powinno być faktycznie trochę większe zainteresowanie co dzieje się w każdym bloku, a nie tylko czekać na zgłoszenie od lokatora. Balkony się sypią i ze zgrozą obserwuję jak spadnie na głowę kawałek betonu sąsiadowi na głowę, ale nawet zgłoszenia nic nie pomogły. Potem będzie: a po co sąsiad wychylał się za balkon?
11:32 - też jestem za! We wszystkich firmach, prywatnych zakładach, spółkach, bankach w ostatnich latach dość mocno zostało okrojone zatrudnienie i tym samym zmniejszone koszty. W naszej spółdzielni niestety nie, ale za to mamy podwyżki czynszu cztery razy do roku.