fela zakupy dostarczyli bo dziś wszyscy na rynku byli
* ...dumy (bo niby co miało by być jej powodem?), lecz raczej skłania mnie do (za)dumy nad marną kondycją ...
Felicjano podobno jesteś na zdjęciach z dzisiejszego zebrania na rynku, prawda to?
Oczywiście, niewygodne pytanie, to Felka udaje, że nie widzi. Stara kombinatorka.
Do @oksymoron (post z 05 07.2020r., z godz.19.50).
Jedną z moich paru ( w sumie 3) przyjaciółek jest malarka. Jest to kobieta starsza ode mnie o 10 lat, która była przez lata uwięziona w klatce wykonując zawód urzędnika. Dopiero choroba sprawiła, że oddała się swojej pasji malarskiej rezygnując ostatecznie (choć etapowo) z pracy na etacie.
Wiele nas różni. W świetle tego, problematycznym wydawało by się na pierwszy rzut znalezienie tego spoiwa, które sprawiło, że nić przyjaźni nas połączyła. Co nim jest? Kiedyś zastanawiałam się nawet nad tym. Doszłam do zaskakujących wniosków. To nasza obopólna troska o to, by dać odpowiednie rzeczy Słowo nie zabierając sobie nawzajem prawa nawet do błądzenia w gąszczu własnych myśli. Nasze rozmowy to była uczta dla ducha i umysłu. Krótkie, urywane treści...z dużym marginesem na wyobraźnię i z jeszcze większą przypadkowością skojarzeń.
Kiedyś zaprosiła mnie na swój wernisaż.
Po jednej stronie sali były obrazy w zimnej kolorystyce, prezentujące otwarte przestrzenie ewidentnie wykraczające poza ramy.
Po drugiej te, które były malowane w ciepłych barwach jednak zamknietych w w pewnego rodzaju kręgach (we wnętrzu bliżej niesprecyzowanych figur). Wreszcie ta trzecia grupa obrazów ... ciepła kolorystyka rozlana na niczym nieograniczonych obszarach. Podczas jedynie krótkiej rozmowy w trakcie wernisażu, mojej przyjaciółce - autorce obrazów- wystarczyło, gdy powiedziałam, że w tych dwóch pierwszych grupach obrazów nie ma prawdy. O nic nie zapytała. Jedyne co zrobiła, to chwilę wnikliwie patrzyła mi prosto w oczy. Tak mniej więcej jak zawsze, gdy rozmawiałyśmy bez zbędnych słów zostawiając sobie dużo wolności interpretacyjnych które wyzwalały w nas nieodkryte dotąd pokłady naszej wrażliwości tak emocjonalnej jak i intelektualnej.
Dlaczego ci o tym piszę?
Bo chcę tym wstępem nawiązać do pewnych twoich wypowiedzi. Ale innym razem, bo dziś już nie dam rady.
Pozdrawiam
Do @oksymoron:
Cd. mojej wypowiedzi z 07.07.2020r.
Czy już wiesz @ oksymoron do czego nawiązałam tymi "obrazami" i co chciałam ci przez tę treść powiedzieć? Trochę czasu minęło. Jakieś przemyślenia?
Ps. Nie kładę "nacisku na emocje" po to bym poznała ludzi (prawdę o nich), bo:
- po pierwsze: znam ludzką naturę i skłonności do kamuflażu i to często nieuświadamianego sobie przez człowieka oddalonego od Boga.
Nieuświadamianego, bo stopień tej świadomości wzrasta bowiem jednak nie inaczej, jak poprzez życie w pawdzie o nas objawianej nam nieustannie przez Pana naszego Jezusa Chrystusa w miarę zbliżania się do Niego na drodze wiary. Piszę to z własnego doświadczenia wiary;
- po drugie: w wyniku tego, co napisałam w pkt 1, nie o moją więc tu wiedzę, czy poznanie chodzi;
- po trzecie: taka wiedza o kimś innym, mnie osobiście wydaje się być bezużyteczna, bo w miłości bliźniego nie tyle idzie o wiedzę o drugim człowieku, co o bycie każdorazowo człowiekiem zdolnym do miłowania, drugiego...pomimo tych dziejących się na bieżąco (tu i teraz) faktów -w relacji z drugim człowiekiem i ujawniających się w danej chwili złych, ukrywanych głęboko skłonności ludzi do bronienia siebie samego w szerokim pojęciu tego słowa,. A z tym bronieniem to jest tak odwtotnie niż to miał w zwyczaju Pan nasz Jeus Chrystus.
Uważam osobiście, że komfort życia każdego człowieka poprawia się, gdy ten nie przywdziewa tych okolicznościowych masek/gdy jest sobą...w jednoś i z myśli, słów i czynów... bez fałszu. Tylko w takiej szczerości bowiem jest szansa pójść do przodu w swoim człowieczeństwie.
Tak więc widzisz, że nie o proeokacje nacechowane niskimi podudkami mi chodzi w tym, jak to określiłaś: "nacisku na emocje", lecz o troskę o drugiego człowieka, a wszystko to w duchu miłości do bliźniego, bo czyż kochając siebie w prawdzie o mnie samej mogłabym chcieć mniej takiej samej miłości drugiego człowieka do siebie samego? Ja go poniekąd otwieram ... dla jego dobra... by mógł pójść naprzód...ku lepszemu. O ile oczywiście zrodzi się w nim refleksja nad sobą i chęć poprawy swojego bytu poprzez dążenie do uzyskania komfortu życia w harmonii wewnetrznej i zewnętrznej. Gdy człowiek siebie fałszuje wewnętrznie ( stąd ten stan "nieświadomości", o którym pisałam wyżej), a bywa też, że tylko zewnetrznie, "postęp" jest niemożliwy.
Felka znowu z dziury wyszłaś? Może swojemu staremu wyłóż, że kochajac siebie , powinien robotę zmienić?
Tego co bazgrzesz czytać się nie da.
Co to za chora baba. Wyrazy współczucia dla rodziny.
No i po co się wcinasz do rozmowy dwóch osób? Rozumiem, że brak miłości własnej cię do tego zmusza, ale...i tobie też nikt nie broni "postępu" w tej miłości. Bez tego będziesz tylko robił względem drugiego to, czego dałeś przedsmak tutaj bredząc bez sensu.
A ty bredzisz dwa lata.Uczysz lewaków i wszystkich bo jestes zajebista, A tu bec, mężus w providencie na pożyczki naciaga i tobie to nie przeszkadza w poglądach. Wiesz jak takich ludzi się nazywa?
Mimo zadanego pytania, nie odpowiedziałaś co sądzisz o ślubie Jacka Kurskiego a to nie ładnie, kulturalny człowiek odpowiada na zadane mu pytanie.
A moze tez skomentujesz dorobianie posła Czarneckiego jako pasażer kabrioleta widmo? Pogubił sie na 100tys euro?
Zmień czas i przestań bredzić jak zwichnięty na umyśle. :))