Znam taką sytuację z własnego doświadczenia, dziecku trudno jest to zrozumieć.
Nie mów, że "dla świętego spokoju" i ja miałbym chodzić do kościoła, bo "co by ludzie powiedzieli", albo rodzina. Tak zgadzam się, taki związek byłby problematyczny. Do końca nie wiem jakby to wyglądało. Rozmawiamy tutaj hipotetycznie.
Natomiast chrzczenie dzieci jest robione na siłę. Tyle razy się pytałem "Czy Bóg i kościół nie byłby bardziej szczęśliwy jakby wierni byli ludzmi świadomymi Boga i jego wartości, w momencie gdyby sami, świadomie podchodzili do chrztu czy pierwszej komunii?" Na razie ma to wydźwięk "bo tak trzeba".
Jesli mam wybór ,isc do pracy ,czy zostac w domu i nawet go przelezeć ,to wole przelezeć,ale to tylko tak teoretycznie.Wolny dzien kazdy moze spedzać jak tam sobie chce,jedni niech ida do kośćiola inni z dziecmi na sanki ale wyzywania i tak nierozumiem Komuchy mieli tez swoje swieta i katolicy musieli sobie w te dni jakos radzic ,wiec o co chodzi??to do ave .Mozesz dalej świetowac 22 lipca i dawac pedałom ,w normalnym swiecie trzeba byc tolerancyjnym
No niestety, w dzieciństwie często ktoś za ciebie decyduje - np. MUSISZ iść do szkoły bo tak trzeba. Rodzice dbają o Twoje o to żebyś był zdrowy (MUSISZ iść do dentysty, lekarza).
Co do pierwszej Komunii mogę się zgodzić - mogłaby być udzielana w wieku dorosłym, ale co do Chrztu nie - dla rodziców katolików nie jest możliwe, aby czekać z Chrztem do osiągnięcia dorosłości. Jako katolicy zobowiązują się przy ślubie do wychowania dzieci w wierze katolickiej. Ciężko mi sobie wyobrazić to bez Chrztu.
Poza tym, później, po osiągnięciu dorosłości możesz przecież wystąpić z Kościoła, nie stoi nic na przeszkodzie.
Dla katolików sakramenty, w tym Chrztu, Komunii, Bierzmowania, czy później Małżeństwa, są źródłem łask.
Jeśli ktoś w to nie wierzy, trudno, ale piszę jak powinno być.
Odpowiedź na pytanie czy Bóg byłby bardziej szczęśliwy gdyby wierni byli bardziej świadomi Boga brzmi oczywiście "TAK". Z własnego doświadczenia wiem, że dzieci dużo łatwiej "ogarniają" Boga - bardziej czują niż analizują, sama chciałabym mieć taką dziecięcą wiarę. Bez takich podstaw zaszczepionych w dzieciństwie, ciężko później, w dorosłym życiu, gdzie zaprząta nas wiele problemów, odnaleźć drogę do Boga.
Unholly - może to tylko nam się wydaje , ze wtedy kościół byłby bardziej szczęśliwy. Obawiam się , że gdyby chrzest był świadomym aktem woli dorosłego człowieka to kościół miałby o wiele mniej członków. A im najwyraźniej chodzi o ilość a nie o jakość. Świadomy katolik jest bardziej gorliwy ale i bardziej wymagający w stosunku do kapłanów , może zadawać czasem niewygodne pytania ...A tak to wierni przymykają oczy na występki księży , ci zaś rozgrzeszają wiernych i każdy jest zadowolony. Mało kto zaś zastanawia się w co tak naprawdę wierzy.
Ja na przykład bardzo zazdroszczę ludziom prawdziwej wiary - to musi być piękne żyć w ten sposób. Niestety , spotkałam do tej pory tylko kilka takich osób.
Bo wiara jest łaską. W dzisiejszym świecie może być jedyną rzeczą, która pozwala normalnie funkcjonować. Trzeba robić swoje i nie patrzeć na innych. No i jeszcze jedno, nie wstydźmy się swojej wiary.. Nad moimi drzwiami do tej pory są namalowane kredą znaki z tamtego roku. Teraz, 6 stycznia po poświęceniu kredy namaluję je od nowa na następny rok. Nie wstydzę się tego, choć bywają u mnie ludzie, których to śmieszy. Trudno!
I właśnie dlatego , że wiara jest łaską kolejność powinna być odwrotna. Ten na kogo spłynęła łaska wiary powinien świadomie przyjąć chrzest. Dopiero po nim powinien - również świadomie - otrzymywać kolejne sakramenty. Czasem odnoszę wrażenie , że paradoksalnie to niewierzący częściej myślą o Bogu i zastanawiają się nad dobrem , złem , ludzką egzystencją , wiara i niewiarą niż praktykujący katolicy.
I tu jest pies pogrzebany Petro.
MEG - dzieci łatwiej ogarniają Boga, bo również wierzą, że Transformersy są prawdziwe, a Superman umiera od kryptonitu. Logicznie...cokolwiek wmówisz dziecku to będzie do pewnego czasu żyło tym co mu powiedziałaś. Dziecięca wiara nie jest piękna tylko naiwna :) Powiedz co stoi na przeszkodzie wychowywać dzieci w wierze chrześcijańskiej, bez sakramentu chrztu? Czy bez chrztu nie pojmie istoty Boga i jego miłości?
UNHOLLYSETH - oczywiście że pojmie, ale jak sama nazwa wskazuje - Chrześcijanin do człowiek ochrzczony. Obowiązki związane z wiarą rodziców-Chrześcijan rozciągają się także na ich dzieci. Chrzest jest pierwszym sakramentem, bez niego nie ma pozostałych.
Oczywiście że człowiek nieochrzczony jest w stanie pojąć istotę Boga. Co do dzieci - nie jest do końca tak jak mówisz. Moje 3 letnie dziecko, kiedy próbuję "wczuć się" w jakąś bajkę, zaraz studzi moje zapędy "Mamo, to tylko bajka" - więc widzi różnice między tym co rzeczywiste a tym co bajkowe, choć oczywiście jest ona mniej wyraźna niż u dorosłych.
Podsumowując, rodzice wychowują dziecko nie mogą nie uwzględniać własnej religii i wartości. To tak jakbyś mówił: nie uczmy dziecka tego co dobre i złe, jak będzie dorosłe to się przekona i zdecyduje czy chce być dobre czy złe. Pismo święte mówi wyraźnie - jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego, więc wiara i uczucia dziecka stanowią jakiś punkt odniesienia.
Dzieciństwo jest tak samo ważne dla wiary, jak życie dorosłe. Pamiętajmy również, że nie każdy do dorosłości - tych magicznych 18 lat dożyje. Po przekroczeniu tej granicy możesz samostanowić o sobie, przynajmniej teoretycznie. Chrzest chyba nie będzie zbytnim obciążeniem.
Na to wygląda. Zresztą myślę , że większość ludzi w Polsce chrzci dzieci właśnie dla świętego spokoju i dlatego , że tak wypada , bo co ludzie powiedzą. A zgadzam się z meg , że chrzest nie jest zbytnim obciążeniem - bo dla wielu to że zostali ochrzczeni jako niemowlęta w ogóle nie ma najmniejszego znaczenia . To są tzw . "statystyczni" katolicy.
Nie dla świętego spokoju.. Nic nie zrozumiałeś z tego co napisała meg. Chodzi o to, że dla wierzących Chrześcijan chrzest dziecka jest bardzo ważnym sakramentem. Nikt tego nie robi dla spokoju, a jeśli nawet to jest wielkim hipokrytą.
A ja myślę , że właśnie większości przyświeca taka oto myśl: Ochrzcić trzeba , bo co to szkodzi , nie będziemy się wyłamywać. Na religię niech chodzi bo wszystkie dzieci chodzą i dziecko by się czuło wyobcowane. Do komunii niech idzie bo będzie mu przykro , że wszystkie dzieci idą a ono nie. Po co go mają palcami wytykać. Jeszcze tylko bierzmowanie a potem niech sobie sam decyduje. Skutkuje to tym , że dzieci a zwłaszcza młodzież chodzą do kościoła dopóki muszą a potem wcale (no chyba , że znów muszą - przed ślubem). Tak to właśnie wygląda ,szczególnie w małych miejscowościach , gdzie wszyscy się znają.
Bywa tak, to prawda ale ja bałbym się uogólniania że jest to większość. Zresztą to widać. Jeśli całe rodziny chodzą w niedziele i święta do kościoła, to znaczy, że czują taka potrzebę i sądzę, że dla takich ludzi każdy sakrament, nauka religii czy wszystko z tym związane nie jest obojętne. Natomiast, jeśli widzę, że ktoś w Kościele bywa gościem raz na rok albo nawet i nie to wtedy jest już tak jak mówisz. Jak dziecko ma czuć potrzebę modlitwy gdy np rodzice tego nie robią? Każdy jest inny ale zapewniam Cie, że dla bardzo, bardzo wielu ludzi te sprawy nie są tylko kwestią spokoju sumienia..
Pozostaje jeszcze kwestia czy te osoby żyją rzeczywiście na co dzień zgodnie z naukami swojej religii . I nie chodzi mi tutaj o takie łatwe do zrealizowania zewnętrzne oznaki wiary jak chodzenie do kościoła i stosowanie się do wszystkich tych zakazów i nakazów ale o stosunek do bliźniego , czynienie dobra , dzielenie się z innymi , mówienie prawdy- wszystko to co powinno czynić człowieka dobrym chrześcijaninem. Bo patrząc na nasze podzielone społeczeństwo , a nawet czytając to forum odnosi się wrażenie , że chrześcijan to właściwie w naszym kraju brak...