Tego nie wie nikt. To nie amputacja, gdzie utną co trzeba i efekt widoczny od razu.
na poprawe trzeba czekac niestety zazwyczaj (nie wiem o co chodzi, pisze ogolnikowo). ja pamietam ze po tygodniu myslalam ze jest super a tu nagle jakies dziwne teksty o sledzeniu itd, bylam przerazona... nie jest to wesola sytuacja, trzeba to jakos przezyc, mam nadzieje ze doczekacie sie poprawy, leki sa coraz lepsze. z tego co pamietam to personel byl ok, ale ciezko nazwac takie miejsce ,,przyjemnym". ale pamietam ze na jednej sali mieszali ciezkie przypadki z tymi lzejszymi, w tym PONOC jakiegos zabojce (oczywiscie nie wiem czy moge w to wierzyc)
Jak w każdej chorobie najważniejsza jest właściwa diagnoza, wdrożone leczenie i wsparcie bliskich. Przy tego typu zaburzeniach , potrzeba 2-3 tygodni zanim leki zaczną działać. W pierwszym tygodniu pacjent dostaje leki, po których dużo śpi tak by układ nerwowy "odpoczął". Wizyty w Morawicy - nigdy nie należą do "łatwych" , pamiętam moje nieprzespane noce ale wiem z perspektywy czasu jak bardzo pacjenci oddziału psychiatrycznego na nie czekają. Wtedy właśnie mogą wyjść poza oddział, przynajmniej tak było kiedyś.A kto jest teraz ordynatorem tego oddziału? Jeżeli chodzi o leczenie poszpitalne - to w Ostrowcu polecam dr Potocką.Aha i nie można powiedzieć, że ta osoba - nigdy nie będzie już sobą. W zależności jak silny był atak choroby, może się zdarzyć tak, że ta osoba nie będzie nawet pamiętała tych pierwszych dni szpitalnych a leki, które będzie musiała brać już do końca życia pomogą jej w codziennym funkcjonowaniu. Życzę dużo sił i wiary w to , że jeszcze będzie dobrze.
I ja miałam tam bliską osobę. Szpital, jak szpital, sama niewiele pamiętam z nerwów, albo nie chcę pamiętać. Wspomnienia tej osoby są bardziej drastyczne niż moje, tzn. dla mnie zwykłe sytuacje przedstawia we wspomnieniach jako bardzo przykre, poniżające. Leczenie przyniosło skutek. Niestety, najtrudniejsze dla nas było zachowanie świadomości tej osoby o konieczności ciągłego leczenia. Tzn. stan polepszenia utwierdził tę osobę w przekonaniu, że jest zdrowa i nie potrzebuje leków ani leczenia. Nic bardziej mylnego. I najtrudniejsza rzecz do zrobienia - żeby nadal ta osoba się leczyła. A więc - w naszej rodzinie - wszystko powraca, znów jesteśmy prawie na początku drogi. Trzymaj się dziewczyno, będzie lepiej.
Dobrze że już się uspokoiłaś. Mnie się wydaje, że odwiedzaj ją w miarę możliwości jak najczęściej. To działa nie tylko na pacjenta, ale i na personel med., bo widzą, że ktoś się troszczy i że ta osoba jest komuś potrzebna.
wiesz co?wygląda mi na to że ty to się wstydzisz że ta osoba jest chora i tam się znalazła,w ogóle
Wiesz co? Ty piszesz ze to jest Ci bliska osoba a wydaje mi sie ze wstydzisz sie choroby tej osoby:( Mówisz o ty że wszystko w życiu sie wyrówna!!! Dziewczyno a powiedz a co Ty robisz dla tej osoby czy zrobiłaś żeby do takiego stanu nie doszło.Jesteś z nią, rozmawiasz,poświęcasz czas,wspierasz????Choruje zazwyczaj dusza takich ludzi a nie ciało.Dziwna jesteś powinnaś przyjąć słowo każdej osoby która tu na forum sie wypowiedziała,chcesz prawdy a sama chyba do końca szczera nie jesteś!!! Przede wszystkim jak w ogóle chcesz rozmawiac na temat tej choroby jak Ty nie wierzysz w wyzdrowienie tej Twojej bliskiej osoby ,nie oceniaj innych a zacznij od siebie a Ty od razu do wszystkim z szeroko otwarta buzia..pewnie jestes rozkapryszona małolata..
to ze dziewczyna pyta o morawice nie naklada na nia obowiazku ujawniania szczegolow. nie chcesz - nie odpowiadaj, nie obrazaj.
Witam obecnie mam w szpitalu bliska osobe wiem co czujesz wcale nie jest tam tak zle osoba ktora jest chora dzieki lekarza dochodzi do siebie ptrzeba czasu to jest paskudna chroba pozdrawiam zobaczysz bdzie lepiej cierpliwosci
Witam jesli chodzi o ten szpital to jest jedna wielka tragedia jesli chodzi o opieke moja mama 2 lata temu spedziła tam 2 miesiace po powrocie wygladała okropnie schudła 15 kg,kulała na nogi poniewaz zastosowali zbyt silne leki ,miała zapalenie płuc i po powrocie wyladowała w ostrowcu na neurologi z nogami i musiałą leczyc zapalenie płuc tkaze masakra a ze pielegniarki i lekarze sa mili to tylko dla rodziny a dla pacjentow niekonieczniemjesli chodzi o odwiedziny to ja osobiscie byłam tylko 2 razy nie wiem jak to przezyłam ale przezyłam ale serce sie kraje człowiek czuje taki strach przed wejsciem ,a po wyjsciu jest rozbity i nie wie co ze soba zrobic .ale niestety trzeba byc silnym i wspoierac bliska osobe bo nikt z przyjemnoscia i bez potrzeby sie tam nie chce wybrac ani jako pacjent ani jako odwiedzajacy.Takze niech sie pani trzyma jakos bd dobrze trzeba sobie tłumaczyc samemu w głowie ze dam rade i bd oki.pozdrawaim
Ano nie ma się co dziwić, że się dziewczyna wstydzi, wystarczy poczytać niektóre komentarze. Inni ludzie mogą być jeszcze bardziej okrutni. Choroby psychiczne nie są tolerowane czy może rozumiane , a może traktowane na równi z innymi - w żadnym chyba społeczeństwie. Głupi to głupi i już. Ja też się wstydzę choroby w mojej rodzinie, to nie jest łatwo mówić o tym.
Moja bliska osoba tam była trafiła na oddział całkowice zamknięty bo tam gdzie powinna trafić , alkoholik wszystkie miejsca były zajęte i co ?wydostać jgo stamtąd graniczyło z cudem za nic jej nie chcieli go wypuścic bo ze względu na dofinansowania opłaca się im bardziej trzymac pacjenta jak najdłużej.do dnia dzisiejszego pamiętam przerażenie mojej bliskiej osoby i lęk gdy odjeżdżałam z odwiedzin.trafił jako osoba nadużywająca alkoholu- dobrowolnie się zgłosił a wyszedł jak osoba chora znerwicowana nieobecna.Dochodzenie do siebie trwało bardzo długo .jedyny plus na samo wspomnienie o tym szpitalu odechciewa się mu pić.Autorko wątku jesli potrzebujesz pomocy wsparcia daj namiary na siebie może pomogę chociazby rozmową
Właśnie wróciłem z tego szpitala. Traktują Cie tam jak szmate. A to co tam widziałem długo nie zapomnę
Nie oczekuj pomocy od jakiegokolwiek oddziału tego szpitala. Szpital w Morawicy to nie jest miejsce dla ludzi chorych, potrzebujących pomocy. "Leczenie" w tym przybytku to czysta hipokryzja i marnowanie publicznych pieniędzy. Wiem od ludzi z depresją oraz będących na odwyku, że wychodzili w gorszym stanie niż w przed przyjęciem do tego szpitala.
to więzienie, obóz koncentracyjny, traktują cię jak szmatę, nie masz żadnych praw, gnoją na każdym kroku, wykańczalnia, byłem tam, na szczęście tylko 5 dni; dobrzy ludzie mnie wyciągnęli dopiero po interwencji rzecznika praw pacjenta; inaczej 3 tygodnie byłyby nie moje; tak łatwo się tam wpier..... a bardzo ciężko z tamtąd wyjść; lekarze, pielęgniarki skurw..... zbrodniarze, najwięksi niegodziwcy, nieczułe istoty, potwory
Jak ktoś nie chce się leczyc bądź nie ma świadomości, że musi się leczyc, to najlepsza klinika psychiatryczna i najlepszy personel medyczny nie pomoże. A niestety osoby chore psychicznie to do siebie mają.
Depresję najlepiej leczyc niekoniecznie przez hospitalizację (no, chyba, że osoba chora planuje/próbuje się zabic), a znaleźc dobrego lekarza, psychologa i wsparcie osób bliskich.
Szpitale psychiatryczne to raczej przechowalnie osób chorych psychicznie przez 1,2-3 miesiące. Chorzy dostają leki w trakcie pobytu, a potem wychodzą, poczują się lepiej i od nowa Polska Ludowa.
Dokładnie wsparcie przez osobe bliske, niestety trzeba sie poswiecic i byc ciagle przy Tej soobie, znam to