Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Czy uważasz, że dobrze zagłosowałeś w kwietniu wybiarając obecnie rządzących?
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Szpital w Morawicy

Ilość postów: 63 | Odsłon: 20051 | Najnowszy post | Post rozpoczynający
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 65

      Odp.: Szpital w Morawicy

      18 kwietnia 2018 Przykładny lekarz i mąż w domu zamieniał się w bestię! Wciąż pracuje w szpitalu

      Skandal w Świętokrzyskim Centrum Psychiatrii w Morawicy (woj. świętokrzyskie). Andrzej Fitas, którego sąd skazał prawomocnym wyrokiem za znęcanie się nad byłą żoną, nie został jeszcze odwołany z dotychczas piastowanego stanowiska. Dlaczego Andrzej F. wciąż jest ordynatorem? Przecież może znęcać się nad pacjentami!

      W marcu 2018 roku Sąd Okręgowy w Kielcach nie zabronił agresywnemu psychiatrze pełnienia funkcji ordynatora. Ostateczna decyzja w sprawie ewentualnego odwołania psychiatry, miała należeć do dyrekcji placówki, w której pracował Andrzej F. – A dlaczego miałby nie być nadal ordynatorem? Nie ma żadnych przesłanek, by odwołać go z dotychczas pełnionej funkcji – tłumaczył „Gazecie Wyborczej" Jacek Musiał, dyrektor szpitala w Morawicy.

      Sąd w Kielcach uznał Andrzeja F. za winnego fizycznego, psychicznego oraz seksualnego znęcania się nad byłą żoną. Ale ten wyrok w żaden sposób nie wpłynął na jego zawodową przyszłość. Co ciekawe, ofiara krewkiego i agresywnego psychiatry z zawodu... również jest lekarką.

      Państwo F. poznali się w 2000 roku. Dorobili się trójki dzieci i przez pierwsze lata małżeństwa byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Jednak w 2008 roku ich szczęście prysło jak bańka mydlana. Wówczas doszło do pierwszych rękoczynów. Okazało się, że krewki ordynator ma ciężką rękę.

      W kwietniu 2013 roku żona Andrzeja F. zdecydowała się złożyć pierwsze zawiadomienie na policji. Zeznała wówczas, m.in.: „Na moją krytykę, że pije, odpowiadał wyzwiskami. Groził, że pozbawi mnie stanowiska, pracy, że skończę na ulicy. Że weźmie kredyt, który będę spłacać do końca życia. Uważam, że on mógł spełnić te groźby, bo ma bardzo duże znajomości". Potem się z nim rozwiodła.

      W ostatnich kilku latach Andrzej F. stał się jeszcze bardziej agresywny i skory do przemocy. Zdarzyło mu się nawet zepchnąć żonę ze schodów!

      Andrzej F. nigdy nie przyznał się do żadnego z postawionych mu zarzutów. Sąd skazał go na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

      https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/przykladny-lekarz-i-maz-w-domu-katowal-zone-wciaz-pracuje-w-szpitalu/pd02kdw

      Zastępcą Andrzeja Fitasa jest Janusz Smorąg, który jest też biegłym sądowym pracującym dla ZUS w Kielcach.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Szpital w Morawicy

        28.01.2015 13-latka zmarła po gehennie na oddziale psychiatrycznym. A przyjechała do szpitala z bólem głowy

        13-latka, którą rodzice przywieźli do szpitala z bólem głowy, trafiła na oddział psychiatryczny. Tam przywiązano ją pasami do łóżka. Karina nie leżała na nim jednak długo, bo wkrótce zmarła. Według rodziców, wszystko przez złą diagnozę lekarzy, którzy zamiast twierdzić, że dziewczynka jest pobudzona, powinni ustalić przyczynę bólu.

        13-letnia Karina trafia do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim z bólami głowy i wymiotami. Choć objawy dziecka były typowo neurologiczne, być może związane z infekcją, lekarz na początku odesłał ją do domu. – Zupkę pani poda, jakąś tam glukozę i może pani wracać do domu. Nie ma potrzeby, żeby zostać w szpitalu – relacjonował sposób, w jaki rodzina została potraktowana w szpitalu ojciec Kariny, Artur Bajor.

        Badania na prośbę rodziców

        W końcu w ostrowieckim szpitalu zrobiono Karinie podstawowe badania krwi i moczu. Następnego dnia na prośbę rodziców tomografię komputerową i USG brzucha. Wyniki nic nie wykazały, ale 13-latka czuła się coraz gorzej. Lekarze nie zlecili jednak kolejnego badania, które wykazałoby, że pacjentka ma podwyższony poziom stężenia amoniaku we krwi. To zaburzenie metaboliczne, nazywane hiperamonemią; może być spowodowane nadmierną pracą mięśni, infekcją, czy mutacją genową.

        – To jest badanie specjalistyczne. Nie jest wykonywane w naszym szpitalu – tłumaczy Józef Grabowski, dyrektor szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim.

        Kielce nie chciały przyjąć dziewczynki

        Później było już tylko gorzej. Lekarze z Ostrowca Świętokrzyskiego zadzwonili do szpitala dziecięcego w Kielcach. – Lekarz neurolog nie zechciał przyjąć tego dziecka. W związku z tym, że było tak mocno pobudzone, była decyzja lekarza psychiatry, żeby je uspokoić – wyjaśnił Grabowski.

        Jak udało się nieoficjalnie ustalić, ordynator oddziału neurologicznego usłyszała przez telefon, że 13-latka jest w stanie psychozy i ma halucynacje. Dlatego skierowano ją na oddział psychiatryczny. Nikt ze szpitala w Kielcach nie zdecydował się na rozmowę przed kamerą.

        13-latkę związano pasami

        W szpitalu psychiatrycznym Karinę związano pasami, a jej mamie nie pozwolono zostać przy ciężko chorej córce. – Dziecko wszystko rozumiało, na wszystko odpowiadało, a jest opisane, że dziecko w ogóle nie mówiło, nie odpowiadało na pytania – mówi zrozpaczona matka, Lesia Bajor.

        Kontrowersyjne poczynania personelu tłumaczy dr Jacek Musiał, dyrektor Świętkorzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy. – To określa ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Najogólniej mówiąc, pacjent zagrażający swojemu życiu, zdrowiu lub otoczeniu – wyjaśnia.

        Zbyt późna diagnoza

        Karina w krytycznym stanie trafiła na oddział intensywnej terapii w Kielcach. Tu okazało się, że miała podwyższony poziom stężenia amoniaku we krwi.

        – Dobry neurolog by rozpoznał, co jest i dziecko byłoby do uratowania. A nam już córki nic nie wróci! – mówią załamani rodzice. Państwo Bajorowie uważają, że lekarze źle zdiagnozowali ich córkę, dlatego zmarła, wcześniej doświadczając koszmaru w szpitalu psychiatrycznym.

        Sprawę bada prokuratura.

        „Panorama” TVP2, TVP Info

        [link już nieaktywny] http://www.tvp.info/18610409/13latka-zmarla-po-gehennie-na-oddziale-psychiatrycznym-a-przyjechala-do-szpitala-z-bolem-glowy

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Szpital w Morawicy

          Żeby zatrzeć swoją niekompetencję (nieuctwo, dyletanctwo, pomyłki) wpisują w dokumentację medyczną fałszywe diagnozy i kłamią z premedytacją. Pacjent jest głupi, rodzice są głupi, tylko lekarz nieuk jest najwyższą wyrocznią i co powie lub wpisze w dokumentację medyczną, to jest prawda objawiona i nikt nie ma prawa przeciwstawić się ZŁU, które dzieje się na naszych oczach ?

          Pamiętajmy, że światło zawsze wygrywa z mrokiem! https://www.youtube.com/watch?v=34QkJQpc9xU

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Szpital w Morawicy

            Komentarz spod pewnego artykułu na gazeta.pl

            "20.10.2015, 09:48

            No cóż, jako (szczęśliwie) były Polski Lekarz, znam krocie polskich lekarzy; wielu z nich to moi niegdysiejsi studenci. Doskonale wiem, kóry z nich jest ile wart. Zdarzają się odosobnione złe opinie o tych najlepszych, ale per saldo wszystko się z reguły zgadza - patałach nieuchronnie wyłania się z internetu jako patałach, cham jako cham, fachowiec jako fachowiec. I jest dobra korelacja między fachowością, a podejściem do pacjenta - 'doskonały lekarz, ale cham' to nieomalże mit. Zaś cukierkowe opinie pochodzące z prywatnej fabryczki PR-owej Pana Doktora/Pani Doktor naprawdę łatwo zidentyfikować (durnie mają z reguły problemy ze stylistyką, i to problemy te same)."

            https://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,47262,19048786,proces-o-znieslawienie-dentystki-w-internecie-sad-lekarze.html

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
      • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 69

        Odp.: Szpital w Morawicy

        29 września 2015 Akt oskarżenia o znęcanie się w starogardzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych

        Nadużywanie zastrzyków, karanie zimnymi prysznicami i długotrwałym staniem. To tylko niektóre zarzuty jakie postawiono Annie M., pełniącej funkcję ordynatora w starogardzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.

        Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zakończyła postępowanie dotyczące znęcania się nad nieletnimi przebywającymi na oddziale XXIII tej placówki (oddział powstał w 2009 r. i leczy się na nim młodzież w wieku 13-18 lat). Postępowanie rozpoczęło się w grudniu 2010 r. Zostało zainicjowane wynikami kontroli przeprowadzonej przez Rzecznika Praw Dziecka oraz zawiadomieniem ówczesnego dyrektora szpitala. Aktem oskarżenia, skierowanym do Sądu Rejonowego w Starogardzie Gd., objęto oprócz lekarki Anny M., Mirosława L. i Marcina O. , którzy byli zatrudnieni na oddziale jako salowi. Prokurator zarzucił oskarżonym fizyczne i psychiczne znęcania się nad 42 małoletnimi pacjentami.

        - Annie M. zarzucono bezpodstawne decydowanie o przedłużaniu stosowania zabezpieczeń w postaci unieruchomienia i izolacji. Podejmowanie decyzji o stosowaniu wobec małoletnich pacjentów długotrwałych kar m.in. pozbawianiu prawa do codziennego spaceru oraz ograniczaniu wizyt rodziny. Zarzucono też zmuszanie pacjentów do przyjmowania pozycji tzw. krzesełka. Nadużywanie zastrzyków, w tym z placebo. W stosunku do dwóch pacjentów podjęcie decyzji o ich wyprowadzeniu w piżamie i boso na mróz i śnieg - informuje Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

        Byłej ordynator prokurator zarzuca też stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Manipulowanie i namawianie do przekazywania informacji na temat innych pacjentów, jak również prowokowanie do agresji wobec innych. Do tych zachowań dochodziło od stycznia 2009 r. do grudnia 2010 r. Z kolei Mirosławowi L. zarzucono szarpanie i bicie pacjentów, w tym smyczą od kluczy oraz kluczami. Wyzywanie słowami wulgarnymi i zrzucanie z łóżek. Marcinowi O. zarzucono zaś szarpanie, popychanie oraz bicie pacjentów, wyzywanie i naśmiewanie się z nich. A także “zbyt mocne zaciskanie pasów unieruchamiających, po uprzednim dorobieniu dziurek”. Poza tym prowokowanie do zachowań agresywnych.

        Anna M. najpierw została zwolniona dyscyplinarnie. Tę decyzję zaskarżyła do sądu pracy i szpital podpisał z nią ugodę, w wyniku której została zwolniona za porozumieniem stron. Obecnie pracuje m.in. jako psychiatra w Malborku. Zwolnienia dyscyplinarne dla salowych również zamieniono na zwolnienia za obopólnym porozumieniem.

        https://dziennikbaltycki.pl/akt-oskarzenia-o-znecanie-sie-w-starogardzkim-szpitalu-dla-nerwowo-i-psychicznie-chorych/ar/8956116

        Ciekawe jak się ta sprawa zakończyła - czy wydano wyrok prawomocny i jaki on był.

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
6 postów w tym wątku zostało wyłączonych z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami.

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -