Jak boszewicka dzicz:
Trzech mężczyzn zostało zatrzymanych w niedzielę w Szczecinie po tym, jak zaatakowali proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela. Mężczyźni weszli do zakrystii przed Mszą św. i nie chcieli opuścić pomieszczenia. Jak podała policja, jeden z nich uderzył w twarz proboszcza i pracownika kościelnego. Zaatakowana została też zakrystianka. Napastnicy uciekli z zakrystii, ale w ciągu 1,5 godziny zatrzymali ich policjanci. Proboszcz i pracownik kościelny zostali przewiezieni do szpitala i opatrzeni, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Sprawcy - według lokalnych mediów - zażądali szat liturgicznych i chcieli odprawić mszę. Policjanci w poniedziałek ustalali okoliczności i przebieg zdarzenia, a także przesłuchiwali świadków. Trzej mężczyźni w wieku od 27 do 53 lat byli wcześniej notowani przez policję
https://niezalezna.pl/282009-zaatakowali-ksiedza-zatrzymani-juz-w-prokuraturze
Chcieli sobie ślubu udzielić. W dupach się już im przewraca od wiadomo czego.
No...to teraz obserwacja psychiatryczna i szpital...tak jak mówiłam. Wcześniej, czy później życie bez harmonii, tj. bez Boga tak się dla większości skończy.
Idą szybko na przód ale tym samym szybko zmierzają do swojej zagłady. W Niemczech juz panuje epidemia syfilisa i AIDSa chociaż oficjalnie państwo o tym nie mówi . Mówią natomiast regionalne gazety i lekarze . Tylko patrzeć jak do nas ta tolerancyjna choroba zawita i wiemy kogo najpierw dotknie
Niech się zabierają skąd przyszli. Na zachodzie ponoć większą mają tolerancję.
Syfilis i Adidas to kara Boska za zboczenia
Napraw uważasz że harmonia tylko z Bogiem? Nie da się inaczej? Ja wiem że tak. I znam ludzi, którzy są tego przykładem.
Ludzie o słabej psyche, kiedy tylko coś się dzieje złego szukają pocieszenia. A my myślimy sami nad rozwiązaniem problemu. I znajdujemy.
Spokojne życie w zgodzie ze sobą i wszechświatem. Bez zawirowan.
I znowu to bujanie w obłokach, tj. we wszechświecie. Lepiej ta harmonia może się uwidocznić, gdy żyje się nie tyle w zgodzie ze wszechświatem, co po prostu w godzie z najbliżej nas sytuowanymi ( w sensie materialnym, a niekiedy i duchowym ) ludźmi, tj. z rodziną, współpracownikami, sąsiadami ...z każdym człowiekiem postawionym na naszej drodze....niekoniecznie zaraz będącym na drugim końcu świata, np. w takiej Afryce, któremu np. "odpalimy" jakiś datek, bo to jest akurat najprostsze. Zapewne gorzej byłoby już o tę zgodę, gdyby np. taki żyjący z nami pod jednym dachem afrykanin ( albo i nieafrykanim) z czymś konkretnie, z nami nie zgadzał się ...i jak to się mówi, częstokroć: "Koniec " balu panno Lalu." Wracając do harmonii życia z ludźmi najbliższymi, to cała sztuka w tym, by zachowując z tymi tę harmonię, ciągle być sobą i wówczas jesteśmy dopiero w temacie równowagi.
Jak myślisz, co to znaczy byc sobą ? To klucz do równowagi w życiu.
Wszechświat to my. Dalecy i bliscy, sąsiedzi i rodzina,zwierzęta i rośliny.... cała przyroda.
Tego nie neguję, ale panteizmu nie wyznaję. Ruch New Age oparty na nim jest szkodliwy dla ludzi....aluenuje nas z tu i teraz ...bujamy ponad ziemią uciekając od rzeczywistości/konkretnych problemów.
Wracając jednak do harmonii, nie udzieliłeś odpowiedzi na pytanie, co to znaczy dla ciebie być sobą...pisałeś przecież o byciu w zgodzie z sobą...musisz więc wiedzieć do czego tę "zgodę" odnieść, by nie zbłądzić. Czyżbyś się czegoś o obawiał z punktu widzenia zachowania tej harmonii z "wszechświatem" w sytuacji bycia w zgodzie również z sobą, że unikasz odpowiedzi ?
Śmiało...warto rozmawiać.
.
Niepotrzebnie doszukujesz się jakiś dziwnych treści. Życie w zgodzie ze sobą, to nie krzywdzenie nikogo, pomaganie innym, cieszenie się z tego co się ma. Nic takiego wielkiego. Mnie to wystarczy.
No dobra...to może przejdźmy do konkretów, by nie bujać w obłokach/ we wszechświecie. Nic tak nie weryfikuje prawdziwości twierdzeń ogólnych, jak odniesienie ich do konkretów.
Piszesz "niekrzywdzenie nikogo (przy okazji... pozwolisz, że skoryguję pisownię), pomaganie innym, cieszenie się z tego, co się ma.
Może więc spróbuj odnieść tak pojętą przez ciebie harmonię do tego, co dzieje się na marszach...wyzwiska, profanacje, zgorszenia, obscenicznoś, chęć odwetu za prawdę o ideologii LGBT, itp.
Dlaczego ?
Bo to ty zanegowałeś, to co ja napisałam.
Jeszcze raz. W życiu bez Boga nie jest możliwa harmonia. Nie da się żyć w pokoju ( nie mylić z pomieszczeniem) z drugim człowiekiem nie kochając siebie w prawdzie o nas. Nie da się z kolei kochać siebie w prawdzie (a nie w fałszu) o nas samych, gdy nie przyjmiemy uprzednio miłości Boga do nas jako ludzi grzesznych i po tej nitce nie zaczniemy eliminować fałsz z naszego życia, a z nim nienawiść do każdego człowieka, który tę prawdę o nas chce nam uzmysłowić. U podłoża każdego fałszu/ kłamstwa zawsze leży grzech. Gdy nie poznamy tej sfery...sfery naszej grzeszności....z harmonii nici. Jej poznanie jednak dopiero rozpoczyna nasze " brzdękolenie". Do "harmonijnego grania", a raczej współgrania ze sobą, w duecie, zespole miejszym, czy większym, niech będzie, że i z trzodą, przyrodą...et cetera- jeszcze daleka droga.
Zresztą, jak można szukać harmonii w sobie; w życiu z innymi; z tym co nas otacza, tj. ze stworzeniem, odrzucając Stwórcę ? Jak można zachwycać się dziełem sworzenia z pominięciem "ręki" Tego, który tego dzieła dokonał ? Wreszcie...jak można zachycać się czymś, co jest wewnętrznie brudne, grzeszne, wypaczone, lubieżne, ohydne, nawet jeśli na zewnątrz, czasami udaje się - żyjąc w pozorach- takim się nie jawić ?
Tak gościu...ta harmonia w odniesieniu do zgody z samym sobą, nie jest możliwa, gdy to co widzimy na zewnątrz, nie współgra z tym, co jest w środku ( i odwrotnie). Tylko jedność myśli, słów i czynów czyni nas zdolnymi do życia w zgodzie z sobą ( patrz jak skończył kłamca Judasz ....na drzewie). Z kolei, by łączyć się z innymi, potrzeba, by te myśli, słowa i czyny miały swój korzeń- korzeń miłości. Bóg jest miłością. Kto to odrzuca, tak w swoich myślach, słowach, jak i czynach nie dąży do łączenia się lecz oddziela się /rozpada wewnętrznie i zewnętrznie. Wówczas koniec z harmonią.
Arcybiskup Fulton Sheen mówił: " Gdy Bóg stworzył twoje serce i każde inne serce, uznał, że jest ono tak dobre, iż zatrzymał jego cząstkę w niebie, a resztę zesłał na ziemię, gdzie próbuje ono, jak tylko potrafi, wypełnić się wszelką miłością, lecz gdzie nigdy nie będzie doskonale szczęśliwe, doskonale zakochane, nigdy nie będzie zdolne do tego, aby pokochać kogoś całym sercem, gdyż całym, kompletnym sercem nie jest. Nigdy nie będzie szczęśliwe, dopóki nie powróci do Boga, aby odzyskać tę cząstkę, którą On dla niego zachował przez całą wieczność."
Podobnie mawiał św. Augustyn twierdząc, że "niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu."
Ten spoczynek dający balans, harmonię, nie jest możliwy więc bez miłowania. A utworzenie "koła" miłości bez Boga możliwe nie jest. Szukajmy więc Boga...nie ustawajmy w jego poznaniu...bądźmy ciągle w drodze na spotkanie z Nim kiedyś w niebie, a z pewnością odnajdziemy pełnię harmonii.
Widzisz... Trzeba by wierzyć w Stwórcę a nie teorię ewolucji. A jednak ona jest mi bliższa.