za onet pl :
Styczeń i luty to czas wizyt duszpasterskich w parafiach, czyli tzw. kolędy. Odwiedzający rodzinę ksiądz, oprócz wspólnej modlitwy, ma okazję poznać problemy rodziny, ich pomysły na ulepszenie życia w parafii oraz odbyć spokojną rozmowę. Ana wspomina swoją najgorszą kolędę, podczas której cała rodzina czuła się jak na przesłuchaniu, a ona - miała osobną pogadankę...
Ksiądz wyjmował wielką teczkę i zaczynało się przesłuchanie
Obowiązki, jakich należało dopełnić przed kolędą, były w domu Any podzielone pomiędzy domowników. Ona - miała wręczyć drobne ministrantom, mama przygotowywała kopertę i potrzebne do kolędy rekwizyty, a tata wręczał kopertę księdzu. Już na samym wejściu coś jednak zgrzytało. – Ksiądz wchodził jak król do naszego domu… Podniesionym głosem zaczynał śpiewać wzniosłe pieśni. "Głośniej! Śpiewamy! Ministranci, co tak słabo?" To nie był przytyk do ministrantów, ale do nas. Do mało katolickiej rodziny, która nie bardzo znała te wszystkie wersy – wspomina Ana.
Pamięta też, że każdej kolędy bała się jak ognia nie tylko dlatego, że ksiądz przepytywał niektóre dzieci z przykazań, czy sprawdzał zeszyty do religii, ale dlatego, że zadawał niewygodne pytania. Jej tata do kościoła nie chodził, a ksiądz to sprawdzał… Poza tym, oprócz takiej listy obecności były inne "obowiązkowe" pytania: - Gdzie pani pracuje? Dalej pracuje pan tam, gdzie pracował? A córka dlaczego nie poszła do szkoły plastycznej? A co ta mała taka gruba?
Po tym pytaniu dziewczyna miała ochotę zapaść się pod ziemię, ale niestety, to nie był koniec: - Ksiądz kierował swój straszny wzrok na mnie i dawał mi dziesięciominutowy wykład na temat zdrowego odżywiania, gdzie sam był okrąglutki, jak bułeczka z piekarni – wspomina z żalem. Takie przytyki księdza powtarzały się rokrocznie do momentu, aż Ana wydoroślała. - Wróciłam wtedy z dalekiej podróży będąc już kobietą, przefarbowałam włosy na czekoladowy kolor i może trochę schudłam, nie wiem. Pamiętam tę wyjątkową kolędę jak dziś. Ksiądz o dziwo uśmiechnął się na mój widok, pobłogosławił, a nawet powiedział "Ty aniele". Zamurowało mnie jak nigdy – wspomina.
Na czym polega istota kolędy prosto wyjaśniają Franciszek Chodkowski i Leon Bielecki, Ojcowie Franciszkanie, którzy prowadzą wideobloga bezsloganu blog onet pl. - W czasie wizyty duszpasterskiej to nie koperta jest najważniejsza, nie pouczanie wiernych czy nawet rozmowa, ale wspólna modlitwa i prośba o ochronę domu przed złem. Kapłan, gdy przychodzi do domu, modli się razem z rodziną i odmawia specjalną modlitwę. Potem przychodzi czas, na rozmowę z domownikami, ale jak zauważają Ojcowie Franciszkanie to, co w kolędzie jest najtrudniejsze, to ograniczony czas wizyty.
A gdzie Twój tatuś?
Wielu ludzi boi się tej rozmowy z księdzem i robi wszystko, żeby jej uniknąć… Nie wiadomo, czy z obawy przed niewygodnymi pytaniami, czy nieuniknioną konfrontacją z kapłanem Modliszka poszła o krok dalej i po prostu schowała się przed księdzem na piętrze… - Może i świnia ze mnie, bo zostawiłam siostrę samą na placu boju, razem z synkiem, ale i tak czułam się bardziej usprawiedliwiona niż jej mąż, który cudownym sposobem akurat miał dyżur w pracy – wyznaje. Ze swojej bezpiecznej kryjówki słyszała cały przebieg rozmowy z księdzem, która się nie za bardzo kleiła. Nagle ksiądz skierował swoją uwagę na siostrzeńca: - To co chciałbyś robić w przyszłości? Kim chcesz zostać? Chłopiec bez chwili zastanowienia odparował: - To informacja zastrzeżona… Dziesięciolatek nie dał się też skusić na funkcję ministranta i z rozbrajającą szczerością przyznał, że to nie dla niego… Temat nieobecnego (jak zwykle) ojca ksiądz w tym przypadku przemilczał.
Inaczej jednak było u siostry Sabiny, której mąż pracuje za granicą. Kobieta mieszka w kraju z dwoma synami. Podczas ubiegłorocznej kolędy ksiądz pozwolił sobie na niewybredną uwagę na temat ojca dzieci. – Ksiądz naopowiadał dzieciom, że tatuś na pewno ma nową rodzinę za granicą i nie wróci już do nich, bo jak można tak żyć na odległość... Starszy synek wpadł w taki żal, że jeszcze długo po wyjściu księdza nie można go było uspokoić. Siostra czekała kilka godzin, aż mąż skończy pracę i zadzwoni na Skype'ie, żeby powiedzieć dziecku, że to nieprawda i bardzo ich kocha i tęskni – opisuje nie bez żalu Sabina. Trochę dziwi fakt, że matka na uwagi księdza i złośliwe komentarze, w ogóle nie zareagowała.
więcej na onecie "To była najgorsza kolęda w moim życiu "
A ja przeczytałam.
I czemu to dowodzi? ;-) Ludzie jak ludzie. Jedni bardziej inteligentni, inni bardziej prości i rozmowy nie umieją przeprowadzić, po ludzku neutralnie zagadać.
Ksiądz próbuje jakoś rozmowę rozkręcić, a ze spotyka się z murem, albo kimś kto nie umie elokwentnie wybrnąć z kłopotliwych pytań, to czyja to wina? Asertywność się kłania.
To tak jak z sąsiadką plotkarą - też jak ją spotkasz to modlisz się o jakieś eleganckie odejście bo jej wprost nie umiesz powiedzieć, że rozmowa o dupie Maryni w sensie ścisłym i pobocznym Cię nie interesuje. W końcu chciałbyś pozostać mimo wszystko kulturalny.
W szkole nauczyciele wypytują czasem o bardziej pikantne szczegóły wykorzystując naiwność i wylewność dzieci. I co, dzieci do szkół nie puszczać? Nauczycielowi japę obić?
W kulturalny sposób można i księdzu dać do zrozumienia, ze sobie ktoś takich pytań nie życzy - tak jak to miejsce ma w pracy.
A artykuł... taki pisany na kolanie. Brak mu dramatyzmu dla lepszej poczytności ;-)
Bo nie chodzi o "dramatyczność" tylko o to, aby dokopać księdzu :)
A swoją drogą to chciałbym, aby ci wszyscy co tu takie "gieroje" i na Kościół wylewają hektolitry szamba, aby równie odważni byli podczas kolędy.
Zazwyczaj jednak to pokorne trusie, które z niewinna minką udają wielkie zadowolenie z corocznej wizyty duszpasterza w swoich skromnych progach.
A na koniec jeszcze kopertę wcisną i siedem razy się pokłonię na "do widzenia". Tacy mili, tacy uprzejmi, a jak tylko drzwi za księdzem zamkną znów powiedzą ze złością:
"Tylko po piniundze łażą".
Ależ ja to wiem ;-) Teraz jest w modzie plucie na Kościół.
Tylko trzeba sobie uzmysłowić, w co się wierzy. Ja wierzę w Boga, nie w księdza. Ksiądz to tylko człowiek z rożnymi ludzkimi przywarami.
Mogliby już sobie panowie w czarnych sukienkach (jak to się do gender ma)darować te wizyty;
najlepszym wyjściem byłoby zapraszanie księdza przez osoby, które mają na to ochotę. A takie "wizytowanie" na siłę jest żałosne.
W dużych miastach przed kolędą pukają do mieszkań ministranci czy tez inni umyślni z zapytaniem, czy dana rodzina zechce przyjąć kapłana. Sytuacja jest wtedy jasna - chcę - przyjmuję - nie chcę - dziękuję - nie przyjmuję. Najgłupszą rzeczą jest zamykanie się w mieszkaniu i udawać, że "nikto ne jest w doma", lub uciekać na czas wizyty do Tesco - moi sąsiedzi są w tym mistrzami.
Ja w tym roku przyjęłam księdza i szczerze powiedziawszy byłam zmęczona tą wizytą - rozmowa o niczym, drętwo, nieciekawie i po co to.
Alez masz wybór - otwierasz drzwi i mówisz, że sobie błogosławieństwa w domu i rodziny nie życzysz. Po co dzieci wysyłać wcześniej, skoro na to samo wyjdzie. Lepiej niech w domu siedzą z rodziną, bo czasy takie, że niebezpiecznie dzieci po obcych domach rozsyłać. Ksiądz nogi w drzwi Ci nie wstawi, na siłę nie wejdzie. Zapewniam.
U nas też pukają ministranci, przynajmniej u mnie tak było. Ksiądz nigdzie na siłę nie wchodzi gościu 16:09. Poza tym, nie pisz że chodzą w sukienkach bo tak nie jest. Pod stutanną mają spodnie ;) Idąc Twoim tokiem myślenia sędzia czy adwokat w sądzie zakładając togę też nosi sukienkę ;) To, że drętwa była Twoja rozmowa z księdzem świadczy tylko o tym, że nie potrafisz rozmawiać z ludźmi, o niczym więcej. To nie wina księdza tylko Twoja.
Przeczytałem ale żałuję bo nic tam wielkiego nie wyczytałem. Pytania księdza no o.k może nie zbyt szczęśliwe. Weźmy jednak pod uwagę, że różni są ludzie i nie każdy umie nawiązać i podtrzymać rozmowę. Druga sprawa jeśli ktoś należy do KK to przyjmuje księdza i nie ucieka czy się chowa :) w przeciwnym razie po co przyjmować księdza. Ja osobiście nie identyfikuję się z KK chociaż ksiądz przychodzi do mnie ze względu na rodzinę, często żałuję, że ta wizyta trwa tak krótko bo zwykle mija w miłej atmosferze i ciekawie sobie rozmawiamy nie koniecznie zgadzając się we wszystkim. Co do takich wizyt mozna im zarzucić czas trwania czasami w ogóle nie wiadomo jaki ma sens 5 minutowa wizyta.
Ja tam bym z księdzem chętnie pogawędził, ale jakoś nigdy nie mogę trafic na kolędę :)
Chwytliwy tytuł i od razu ponad 600 wyswietleń wątku ;)
A ja od 20 lat gonię od drzwi i wcale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia ani grom z jasnego nieba mnie nie spalił
długie ale prawdziwe.u nas na osiedlu tak jest, ten jego wywiad środowiskowy śmiechu warte i dlatego rozważam ze w przyszłym roku wogule nie wpuszczę księdza wielkiego pana z kolonii robotniczej na kolędę do domu
To nie jest wywiad tylko próba rozmowy, a to, że niektórzy rozmawiać nie potrafią... Cóż... Tennessee, bardzo mądre słowa i sama prawda. Pozdrawiam. Gościu 21:13 nikt Ci nie każe księdza przyjmować, widać że masz jakieś kompleksy nazywając go wielkim panem.
Wpuścisz, wpuścisz, ładnie wszystko przygotujesz, potulnie będziesz odpowiadał na wszystkie pytania, a na koniec wręczysz kopertę. Tak jak to zrobiłeś w tym roku. Dobrze znam takich jak Ty.
Kolęda czyli wizyta duszpasterska to u nas w Polsce tradycja, a nie obowiązek.
Ksiądz proboszcz już się zbliża
Już puka do mych drzwi
Pobiegnę go przywitać
W mym ręku wino drży
O szczęście niepojęte
Ksiądz sam odwiedza mnie
Sąsiedzie wspomóż rentą
Bym mógł pokazać się
W spiżarni trzymam koniak
W lodówce wódki dwie
Pobiegnę po kieliszki
Ksiądz lubi napić się
O szczęście niepojęte
Ksiądz wypił flaszki dwie
Sprowadzę go po schodach
Bo sam wywróci się
Ksiądz wziął do ręki kredę
Napisał K plus M plus B
Na dole ministranci
Już niecierpliwią się
Otwieram drzwi Toyoty
Ksiądz proboszcz chwali mnie
W swej Nysce policjanci
Życzliwie śmieją się
Ksiądz ruszył z piskiem opon
Nie zdążył uciec kot
Zahaczył światełem o słupek
I wyrżnął bokiem w płot
Ach płaczą parafianie
Co widzieli wypadek ten
Toyota dużo kosztuje
Znów trzeba dać na mszę
ale dajecie się "wkręcać" w tego typu onet-owe opowiastki :)
ja ostatnio czytałem, że od 2015 roku będzie zakaz używania samochodów spalinowych.
wczesniej czytałem, że UFO wylądowało w Klewkach
A jeszcze wcześniej - że Donald obniży podatki.
teraz wolę czytać bajki dla 5 latków.
a wy - jak chcecie - wierzcie, lub zacznijcie myśleć samodzielnie.