Prokuratura umorzyła postępowanie dotyczące ostrowieckiego nauczyciela i radnego PiS Dariusza Kaszuby, choć potwierdziło się, że wpisywał obecność na lekcjach, będąc w rzeczywistości na posiedzeniach rady miasta. W świetle prawa dziennik lekcyjny to jednak nie dokument, a nauczyciel nie jest funkcjonariuszem publicznym.
Dariusz Kaszuba jest radnym trzecią kadencję, szefuje opozycyjnemu w ostrowieckiej radzie miasta klubowi PiS. Od 24 lat uczy historii, WOS-u i angielskiego w publicznym Gimnazjum nr 4. W ubiegłym roku do Urzędu Miasta w Ostrowcu wpłynął anonim, że mógł on fałszować wpisy w dzienniku lekcyjnym - wynikało z nich, że prowadził lekcje w tym samym czasie, gdy był na posiedzeniach rady miasta. Urząd powiadomił prokuraturę.
Kaszuba przekonywał, że anonim "ma charakter rozgrywki politycznej". - Wszystkie moje wyjścia ze szkoły na posiedzenia rady miasta uzgadniałem z dyrekcją, która akceptowała sposób i czas odrabiania przeze mnie opuszczonych zajęć - mówił "Wyborczej".
Szkoła twierdziła jednak co innego. W nadesłanym do redakcji oświadczeniu poinformowała, że tylko trzy razy w roku szkolnym 2014/15 nauczyciel zgłosił się do dyrekcji z problemem, że sesja rady miasta pokrywa się z godzinami zajęć dydaktycznych. Otrzymał polecenie, by napisał prośbę o urlop bezpłatny.
Ostrowiecka prokuratura przez kilka miesięcy sprawdzała wpisy Kaszuby w dziennikach lekcyjnych z ostatnich pięciu lat i porównywała je z adnotacjami w dokumentach rady miasta. - Nie budzi wątpliwości, że są one autentyczne, jak i to, że doszło do pewnego rodzaju mistyfikacji. W wielu przypadkach godziny lekcji, które miał prowadzić nauczyciel, pokrywają się z godzinami posiedzeń komisji i sesji, w których uczestniczył - informuje Waldemar Pionka, szef ostrowieckiej prokuratury.
Postępowanie w sprawie poświadczenia nieprawdy i fałszowania dokumentów zostało jednak umorzone.
- W świetle przepisów karnych nie można mówić w tym przypadku o przestępczym fałszowaniu dokumentów, bowiem dzienniki lekcyjne nie są dokumentami, z którymi jest związane określone prawo lub okoliczności mające znaczenie prawne. Są nimi dopiero np. arkusze ocen czy też świadectwa szkolne - wyjaśnia prokurator.
- Ponadto nie możemy też przyjąć, że mieliśmy do czynienia z poświadczeniem nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego. Wpisy w dzienniku lekcyjnym dokonane zostały przez pana K. w ramach wykonywania jego pracy w szkole, a nie sprawowania funkcji radnego. Prawo uznaje natomiast nauczyciela za funkcjonariusza publicznego tylko w sytuacji, gdy np. dokonano by na niego napaści. Kiedy zaś jedynie wykonuje obowiązki, to traktowany jest jak zwykły obywatel i pracownik - tłumaczy prokurator Pionka.
Umorzenie postępowania nie oznacza jednak, że nic się nie stało.
- Pozostaje oczywiście kwestia odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczyciela przed organami szkoły, w której jest zatrudniony, jak również problematyka dotycząca możliwości ubiegania się przez organ samorządowy o zwrot niezasadnie pobranych diet. Działania w tym zakresie nie należą już jednak do prokuratury - dodaje Waldemar Pionka.
Agnieszka Drabikowska 27.04.2016 23:00 GW Kielce
A może to czary ?
Przy następnych wyborach należy tą mistyfikację rozliczyć tak jak na to zasługuje
Ciekawe czy teraz Dariusz Kaszuba jako dyrektor „Staszica” też będzie uważał, że wpisy w dziennikach lekcyjnych to tylko rodzaj "mistyfikacji"
Dajcie Panu Kaszubie spokój , zajmijcie się swoją .... ,ogródkiem itp .
Nawiedzeni mieszkańcy Ostrowca nie róbcie kibla z miasta ! Albo wracajcie skąd przyjechaliście do Miasta !
Nas tylko ciekawi czy zmieniając stanowisko z podwładnego na przełożonego zmieni się zapatrywanie na ważność i prawdziwość wpisów dokonywanych przez nauczycieli w dziennikach lekcyjnych.
Nic więcej
Nic w tym miescie nie kwitnie jak zawiść i zazdrość. Jak sie zwyczajnie komuś powiedzie wżyciu to znajdzie się taki jeden zakompleksiony zazdrośnik co bedzie pluł anonimowo zza płotu. Zajmij się sobą gościu, bo widać za dużo wolnego czasu masz....
Od pana Kaszuby się odczepcie, bo on wielu osobom pomógł, w przeciwieństwie do niektórych opluwających tu wszystkich i wszystko forumowiczów.
USTAWA z dnia 26 stycznia 1982 r. Karta Nauczyciela (Dz. U. z 2016 r. poz. 1379 oraz z 2017 r. poz. 60)
mówi:
"7. Organ prowadzący szkołę lub placówkę określa:
1) zasady rozliczania tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć nauczycieli, dla których ustalony plan zajęć jest różny w poszczególnych okresach roku szkolnego;
2) zasady udzielania i rozmiar obniżek, o których mowa w ust. 6, oraz przyznaje zwolnienia od obowiązku realizacji zajęć, o których mowa w ust. 3;
3) tygodniowy obowiązkowy wymiar godzin zajęć nauczycieli szkół niewymienionych w ust. 3, nauczycieli szkół, o których mowa w art. 1 ust. 2 pkt 1a, nauczycieli prowadzących kształcenie w formie zaocznej, nauczycieli kolegiów pracowników służb społecznych, nauczycieli kształcenia na odległość, nauczycieli realizujących w ramach stosunku pracy obowiązki określone dla stanowisk o różnym tygodniowym obowiązkowym wymiarze godzin, pedagogów, psychologów, logopedów, doradców zawodowych prowadzących zajęcia związane z wyborem kierunku kształcenia i zawodu w celu wspomagania uczniów w podejmowaniu decyzji edukacyjnych i zawodowych, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 22 ust. 2 pkt 11 ustawy o systemie oświaty, bibliotekarzy bibliotek pedagogicznych oraz zasady zaliczania do wymiaru godzin poszczególnych zajęć w formie zaocznej i w kształceniu na odległość.
7a. Zajęcia i czynności realizowane w ramach czasu pracy nauczyciela, o których mowa w ust. 2 pkt 1, są rejestrowane i rozliczane w okresach tygodniowych odpowiednio w dziennikach lekcyjnych lub dziennikach zajęć. "
Czyli dziennik lekcyjny jest jednak rejestrem i potwierdzeniem przeprowadzenia zajęć - czyli rejestrem czasu pracy. Czyli mamy do czynienia z cudem - obecność w dwóch miejscach jednocześnie !!
To jest uczciwość według pis....
Kto pracuje w szkole lub kiedykolwiek widzial dziennik lekcyjny to wie ze lekcje ktore sie odpracowuje z uczniami w innym terminie I tak sie glownie wpisuje tak jakby sie normalnie odbyly. Powodem jest chocby fakt ze w dzienniku jest zbyt malo rubryk I czasami fizycznie nie ma jak dopisac jakies lekcji odrabianej
Kto pracuje w szkole lub kiedykolwiek widzial dziennik lekcyjny to wie ze lekcje ktore sie odpracowuje z uczniami w innym terminie I tak sie glownie wpisuje tak jakby sie normalnie odbyly. Powodem jest chocby fakt ze w dzienniku jest zbyt malo rubryk I czasami fizycznie nie ma jak dopisac jakies lekcji odrabianej.
Czesto takie zapisy sa uzgodnione z dyrekcja szkoly
To co zrobił pan Kaszuba to potwierdzenie nie prawdy. A coś takiego powinno być potępione i ukarane. Widocznie w obecnej rzeczywistości prawo nie obowiązuje członków partii ktora w nazwie ma prawo i sprawiedliwość.
Odrębnym tematem jest tryb powoływania tego pana na stanowisko dyrektora. Z tego co mi jest wiadomo to podobno nie miał on uprawnień na stanowisko dyrektorskie? Musiał się dokształcać.
Pytam ilu jeszcze misiewiczy z ostrowieckich struktur PiS trafi jeszcze na eksponowane stanowiska.
Może pora i czas przeciwstawić się temu i powiedzieć stanowcze NIE.
Pan radny dostał za to nagrodę w postaci stołka dyrektorskiego. Tak trzymać,dobra zmiana, człowiek lepszego sortu.
Porządny pisowiec by lepiej brzmiało, proszę nie pisać człowiek :). Chyba łatwo sprawdzić czy dzieci odrabiały zaległe lekcje to raczej utkwiło im w pamięci. Niektórzy twierdzą, że nadal parę godzin chętnie przytuli ..........................
Chyba słabo znasz dziennik lekcyjny a to podstawowy DOKUMENT w każdej szkole...coś pokręciłeś arg!!!
Oczywiście że jest to nieuczciwe! Urlop bezpłatny byłby tu uczciwym rozwiązaniem, ale stało się inaczej-Okazuje się pan kaszuba za posiedzenia jako radny brał pieniądze i brał je również za pracę w szkole, gdzie w tym czasie go nie było!!!
...a Jeśli tak rzeczywiście było to jest to rzeczywiście chyba przestępstwo, szczególnie w kontekście wyboru go na dyrektora !!!