Masz rację w ostatnim zdaniu,ale... Mieszkam z rodziną w prywatnym domu ze sporym podwórkiem i ogrodem. Bardzo dbamy o otoczenie naszego domu, ale pracujemy z mężem dużo wiecej niż standardowe 8 godzin. A po drugiej stronie ulicy biedna rodzina - matka często przychodziła do nas, a to 10 zl pożyczyć, a to 20. Pozyczaliśmy, ale ileż można, zwlaszcza, że ze zwrotem zawsze był problem. Mąż wpadł na pomysł - w domu zawsze coś do zrobienia, a my ciagle zajęci, więc postanowił porozmawiać z tą rodziną, czy nie zgodziliby się pomagać w ramach za jakieś wynagrodzenie. Ci ludzie nawet nie zapytali, co mieliby robić i za ile - obrazili się strasznie, że chcemy z nich slużących zrobić. Teraz nawet "dzień dobry" nie powiedzą:/. A mąż znalazł sobie zaoczne studenta, który zawsze chętny by skosić trawę, pomóc dzieciom w lekcjach, czasemodebrać ich ze szkoły itp. Za studia placą mu rodzice, ale on chętnie zarabia parę groszy na wlasne wydatki. A biedna matka trójki dzieci uniosła się honorem,,,smutne.
I gościu z 12.25 - nie każdy musi omijać prawo, zeby się dorobić. My nie omijamy prawa, nie oszukujemy, ale harówka po 10 godzin dziennie, częstro też weekendy, pozwala nam żyć na wyższym niż "standard" poziomie. Tylko coś za coś - nie każdy chce widzieć swoje dzieci tylko wieczorami, a w ciagu roku mieć tak naprawdę dwa wolne od pracy - Boże narodzenie i Wielkanoc.
Nie, już nieaktualna, jednak znależliśmy sumienną osobę, która wolała pracować za 1100 niz wydeptywać ścieżki do mopsu.
to fajnie że niektórzy za 10 godz pracy dziennie moga żyć ponad przeciętną.Mój mąż pracuje po 10-12 godz dziennie,soboty i czasem niedziele-niestety nie jest możliwe życie ponad przecietną ponieważ zarabia za tą fizyczną pracę 1600zł. Nie mam żalu do nikogo,nikomu nie zazdroszczę ale to co się dzieje na rynku pracy to przekracza wszelkie możliwości godnego życia ludzi.Bieda,ubóstwo-a wystarczy przejść się na spacer na nowo budowane domki jednorodzinne-gdzie ta bieda,ludzie mają kasę i nie mówcie że to za kredyty bo kredyty trzeba spłacać..
A ja znam i takie i takie osoby. Jedna znajoma której się nie przelewa stwierdziła że to wstyd latać z serwisem sprzątającym po tesco bo ją jeszcze któś zobaczy:) Z kolei facet mieszkający na sąsiedniej ulicy z dwójką dzieci sam się pyta czy nie trzeba skopać ogródka czy pomoc w czymś innym. Nie może znaleść pracy bo jest za stary ale widać że chce dla dzieci jak najlepiej i na wiosnę wszystkie ogórdki na ulicy są jego. On jest zadowolony i wszyscy sąsiedzi.
Ciekawi mnie czy ktoś z Was widział dzieci,tatusiów na stanowiskach aby czekały nocami koło ZUMu żeby dostać pracę interwencyjną,albo zarejestrowanych w PUP jako bezrobotny.(takie osoby to zaradne) czasami bez wykształcenia.Nie dziwi mnie niechęć osób do pracy za najniższe wynagrodzenie,każdy powinien odmówić bo to powolne konanie.Jedynym wyjściem z bezrobocia powinna być rotacja na każdym stanowisku pracy,może wówczas by się ludzie bardziej szanowali.
otóż to i taki jeszcze stwierdzi że pracę znalazł sam i bez znajomości. cóż teraz wiele posad jest obsadzone przez niekompetentne,przypadkowe osoby,którym brakuje wiedzy o tym jaką pracę i jak wykonywać..
i jeszcze są takie osoby w państwowych urzędach które mają średnie wykształcenie i są wielkimi urzędniczkami.
Słabo mi się robi, jak czytam "nie dziwi mnie niechęć osob do pracy za najniższe wynagrodzenie". A niechęci do proszenia o jałmużnę z mopsu nie ma? Ja parę lat temu zaczynałam od stażu, póżniej od najniższego. Uczyłam się pokornie, pracowalam jak mróweczka, zdobywałam umiejętności i doświadczenie. Po dwóch latach okazało się, że mogę przejść do innego miejsca pracy w tej branży, ale już nie za najniższe, bo mam doswiadczenie i jestem dobra w tym, co robię. Tak też zrobiłam. Mineły kolejne trzy lata, ale teraz już zarządzam małym zespołem, cały czas w swojej branży. Bez koneksji i znajomości. Nie zarabiam kokosow, ale pensja i praca mnie satysfakcjonuje. I darzę ogromnym szacunkiem tych szeregowych pracowników, pracujących za minimum. Obserwujemy ich, oceniamy i widzimy, że niektórzy podchodzą do pracy jako wyzwania, a nie " za karę", że są w czymś lepsi od reszty grupy. I wtedy minimum staje się nieaktualne, płaca rośnie. Ale po co się starać, pokazać swoje możliwości, chęci i potencjał, przecież mops czy inny gops zawsze rzuci jakiś ochłap...
gościu z 15:14 - gratuluję!! widocznie pracujesz w normalnej firmie.Widzisz ze mną jest a właściwie było podobnie,cichutko,zawzięcie dążyłam do celu,uzupełniałam wiedzę i wykształcenie,"po drodze" uczyłam innych-od podstaw,łopatologicznie-niestety inni zostawali a to mnie zawsze zwalniano,i to tylko dlatego,że nie miałam żadnych znajomości a tych których szkoliłam to zawsze byli czyiś protegowani,bez wiedzy,bez kierunkowego wykształcenia,za to z dobrymi "plecami" lub wazeliniarze i donosiciele bo takich rządzącym potrzeba.Ja taka nie jestem i nie umię być więc zawsze laduję z ręką w nocniku.
I jeszcze brakuje stwierdzenia: nie pytaj się firmy co może zrobić dla Ciebie, tylko co Ty możesz zrobić dla firmy. A najlepiej w ogóle nie pytaj o pieniądze za pracę, tylko pokornie i ze spuszczoną głową wykonuj zadania za 1100 zł i się nie wychylaj.
Każdy ma po trochę racji, jest racja w tym że są ludzi którym nie chce się pracować, którzy nie pracowali za kapitalizmu i za socjalizmu, jest to jakieś 5% społeczeństwa albo mniej i to jest tzw naturalne bezrobocie, ale mam drugie 5 % ludzi którym chce się pracować ale nie mogą podjąć pracy bo po prostu jej nie ma, albo maja taką sytuacje rodzinną ze nie moga jej podjąć zrozumcie to. Są ludzie niezaradni którymi trzeba pokierować i nie ma innego wyjścia tak po prostu jest, rośnie też liczba młodych bezrobotnych bo nie moga podjąć pracy bo nie mają doświadczenia, a jak chcą zdobyć doświadczenie to nie mają gdzie i kółko się zamyka. Mamy chory system i tyle w temacie. Kasa z UE jest rozp... na byle co (jakieś pseudo kursy, kostki brukowe) zamiast na tworzenie nowych miejsc pracy
1100 zł to nie wynagrodzenie za pracę, to zapomoga. Suma sumarum, po odliczeniu wszystkich kosztów związanych z wykonywaniem jakiejś pracy (ubranie, dojazdy itp.) ma taką wartość nabywczą jak pieniądze z MOPSu za siedzenie na tyłku. Dlatego właśnie ludzie wolą iść po zasiłek niż do pracy, bo materialnie nie ma dla nich różnicy między jednym a drugim.
a ile wg ciebie powinien płacić pracodawca za wykonywanie np. lekkiej prostej pracy, niewymagającej doświadczenia?
jeśli to do mnie pytanie to minimalna pensje, za takie coś jak napisałaś lilka.
tyle że wiesz często jest tak że wykonujesz odpowiedzialna pracę w ciężkich warunkach i też dostajesz minimalna na tym polega paradox, to jest dopiero ;) bul ;)
to też racja,tak być nie może. jednak wg maczka 1100 zł to pensja jaka nie przystoi człowiekowi za jakąkolwiek pracę - namawia ludzi aby szli do mops-u zamiast do takiej pracy- gratulacje :-/