Dawniej to w nauczycielu co najwyżej durzyło się. Sama tak miałam. Nauczyciel historii w LO...tak mi się chcialo uczyć z lekcji na lekcję tej historii, że na maturze ustnej raczył mnie - jako jedyną - wyróżnić twierdząc - gdy przyszło na koniec ogłosić wszystkim wyniki, że jako jedyna ze zdających potrafiłam posługiwać się mapą udzielając odpowiedzi na swoje pytania. Takie były te plusy durzenia się...minusy żadne. W romansach już tak nie ma. Zawsze ktoś cierpi.
Ps. Gdy na koniec trzeciej klasy ten nauczyciel dowiedział się, że planuję studiować historię, pamiętam do dziś tamte słowa, które wypowiedział, tj. szkoda potencjału. Posłuchałam go, bo był dla mnie autorytetem. Dzisiaj wdzieczność za tamtą radę nabiera nowego znaczenia po pewnych doświadczeniach ostatnich dni. Myślę, że. ta tematyczna wiedza być może mogłabyn utrudnić mi przyjęcie Słowa Bożego, a do wiary potrzeba, by przyjąć je jak dziecko.
A po lekcjach las, parking, auto i koniecznie gumka,żeby mąż nie nusiał bawić.
Podchodzenie literalne do Pisma Św., szczególnie Starego Testamentu jest niepoważne.
Każdy poważny teolog mówi, że należy w nim szukać symboliki, a nie wiedzy historycznej, a ty upierasz się, że te księgi mają wartość "kronikarską". Otóż nie mają. Tak jak Arka Noego i historia zabrania wszystkich zwierząt na pokład - też będziesz się upierała, że to nie o symbolikę chodzi, tylko o literalność? Że wziął nosorożce, słonie, żyrafy, woły, konie, krokodyle, kangury (skąd on wziął na Bliskim Wschodzie kangury?), lwy, tygrysy i inne drabieżniki - tysiące gatunków, a może i miliony (a te tygrysy i lwy to czym karmił? a te słonie? To nie wiem jak wielka musiałaby być ta arka - i to pewnie niejedna, gdyż te zwierzęta musiałyby coś jeść). Tak kończy się branie dosłownie każdej przypowieści Starego Testamentu - jednym wielkim absurdem. Ale proszę bardzo upieraj się, o dinozaurach też nic nie ma w Starym Testamencie więc z pewnością ich nie było. Podręczniki historyczne wyrzuć do kosza. Nie przydadzą się - skoro wiedza w nich zawarta przeszkadza Ci w wierze w Boga
:))
To nie moje słowa, tylko Pana naszego Jezusa Chrystusa. I przypominam ci, że moje przyjęcie Słowa Bożego z wiarą (co nie znaczy wcale literalnie) - tak jak dziecko - nie kto inny, jak ty nazwałeś odczuciami. To nie to samo.
Ps. Jak napiszesz "biblię" swojego autorstwa, tj. chociażby usuniesz z. Nowego Testamentu te Słowa, które do tamtej symboliki nawiązują, to daj znać. Przyjdę po autograf do nowego boga.
Później coś jeszcze napiszę o mędrca szkiełku i oku oraz o bajkach i życiu.
Do Felice 123:, chłopak napisłał, że ma problem, bo zabujał się w mężatce a w dodatku swojej nauczycielce, a ty albo celowo zmieniasz temat albo nie rozumiesz o czym on pisze.
Jak dziecko powiadasz .... to przypomnij sobie też cytat o marnowaniu talentów. Jednym z nich jest rozum. Nie po to Bóg nam go dał, abyśmy nie używali jego.
Widocznie wielu księży, teologów (bo jak mówisz np. cóż tam jakiś ksiądz prof. Chrostowski - przecież z pewnością chłop nie wie o czym mówi - ty wiesz lepiej), się myli mówiąc o symbolice Starego Testamentu.
Jak dziecko tupiesz zatem nóżką i z nadąsaną miną odwracasz się od rozmówcy.
Nie zmienia to jednak ani o jotę problemu: pytania zawisły w powietrzu i oczekują odpowiedzi: co z tymi zwierzętami na Arce Noego? Co z dinozaurami? A co z sześcioma dniami tworzenia świata? I z kim ożenił się Kain?
Potup, nóżką potup. Pan nasz Jezus Chrystus odsłonił nam tajemnicę czym jest Bóg i w tym historie Izraelitów mordujących Kananejczyków nie są mi do niczego potrzebne.
Przecież wiesz, że Felice123 musi tak pisać, inaczej z automatu musiałaby wystąpić ze Wspólnoty Neokatechumenalnej. Nigdy nie przyzna Ci racji.
Nie denerwuj się tak. Weź do siebie swoją radę, której mi udzieliłeś w Wielką Sobotę.:))
Czas rozładować to napięcie. Nie unikniemy konieczności powrotu do przeszłości, ale po kolei.
Na początek zapytam...ogladałeś może film Wypisz, wymaluj...miłość?
Ona (Juliette Binoche) kobieta po przejściach, on (Clive Owen) to mężczyzna z przeszłością”. Rywalizują ze sobą bedąc nauczycielami w jednej szkole. Ona uczy rysunku, on jest nauczycielem literatury/języka angielskiego. Ona walczy z nim za pomoicą obrazów, on z nią - na słowa. Kończy się tak, że on na koniec nazywa ją starą, zimną i okrutną babą, a ona mówi mu, że jest miernym pisarzyną niestroniącym od alkoholu, po czym wybuchają śmiechem i całują się. My mamy łatwiej rozwiązać ten konflikt, bo uczucie miłości w grę tu nie wchodzi, a mam nadzieję, że i rywalizacja nie jest tym, co konflikt wywołało. Jak mniemam, zaczęło się w wątku o gender nieporozumieniem. Dojdziemy do tego...spokojnie...tylko spokój może nas uratować.:))
Ludzie, już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej...
Ciemniak strofuje Felice niczym jakaś głupiutką smarkule wypisując coś o kangurach i dinozaurach, felice zawsze taka przekonana i swoim geniuszu - tym razem zabrakło jej języka w gębie czym przyznaje rację ciemniakowi, a wszystko to w wątku o uczniu zakochanym w nauczycielce....
Czym zasłużyła sobie Felice na takie traktowanie przez Ciemniaka ?
Ale jaja... ale jaja...
Cd. A tak generalnie to problem w komunikacji między nami, moim zdaniem, leży w tym, że ty Ciemniak nie rozumiesz sposobu działania i myślenia kobiet. My Ciemniak różnimy się i to jest naturalne. O tym też możemy porozmawiać.