czytaj ze zrozumieniem. Nie jestem nierobem bo mam pracę i dobrze zarabiam jestem zadbana szanowałam go i kocham nadal. I powiedziałam ze wina nie tylko jest jego moja również bo przez to że dużo pracuję prowadzę swoją działalność i zaniedbałam związek. Ale liczyłam że jesteśmy dorosli i nie muszę go niańczyć. W weekendy spędzaliśmy czas razem i było dobrze przynajmniej tak mówił. Widocznie kochanka go bardziej fascynuje a z tego co się dzis dowiedziałam ta jego pani jest starsza od niego rozwódka więc niech sobie go dopieszcza to juz nie mój problem.
Nie mówię o tobie. Ale wiele kobiet jest leniwych i chce zyc na utrzymaniu faceta
Zdecydowanie pozwól odejść!!! Zdrady NIGDY nie wybaczysz! Zawsze będziesz mieć to w głowie !
Jakiś nijaki ten mąż, Nic nie wie? A wie jak się nazywa?
Odpuść mialam taką samą sytuację..Jemu jest tak wygodnie..W tym momencie ma i Ciebie i kochankę..i skoro juz o niej wiesz a dalej z nim jestes to poprostu sie na nią zgadzasz..z czasem bedzie tylko gorzej..
18:50 to bylo dwa lata temu.
Oj moja droga, on zdaje się kocha tylko siebie i kalkuluje gdzie mu będzie lepiej. Czy walczyć, albo nie, musisz sama zdecydować.
Obie powinnyście wystawić go za drzwi. Piotruś Pan
Jesli nie potrafi powiedziec w oczy czy chce czy nie to on decyzje juz podjal tylko nie chce zeby wyszla wina na niego. liczy ze sama odejdziesz probem z glowy na reke mu bedzie przynajmniej przez okres jego fascynacji on chce tylko do nowej i o tym ciagle mysli. jak mu przejdzie fascynacja wtedy dopiero sie okaze prawda...zostanie sam
Kobity jak wy wszystko komplikujecie. Jestem facetem i jak to czytam to naprawdę ręce i reszta opada. Gdyby mnie taki numer żona wywinęła znalazła sobie kochanka i nie wiedziała czy chce byc ze mną czy z nim czy kocha mnie czy jego to jeszcze tego samego dnia powiem jej wynocha. A swoją drogą ten koleś jest żałosnym tchórzem skoro nie jest ci w stanie powiedzieć w oczy ze to koniec bo z tego co czytam to tak jest. Więc ogarnij się kobieto i daj sobie z kolesiem spokój.
Sam fakt, że facet nie jest zdecydowany z kim być, jest uwłaczający i poniżej pasa. Jesteś jego żoną, więc tobie trudniej mu powiedzieć, że woli kochankę. Miej honor i ambicję i pogoń dziada. Bo jak nie ta kochanica, to będzie następna. Inny, czujący wyrzuty sumienia czy ten, co mu zależy na rodzinie od razu błagałby o wybaczenie i obiecywał "poprawę". Ten, w duszy śmieje ci się w twarz
Dla mnie to Wy oboje jesteście jacyś dziwni.On nie wie i ty nie wiesz co zrobić.Żadne z Was nie ma,,jaj''.Jak Wy przeżyliście ze sobą 9 lat,ciągle wahaliście się?
Współczuję takiej nijakości.
Melu, trafiłam niegdyś na ten artykuł:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/milosc_potrzebuje_02.html
i dobrze mi zrobiło, że przeczytałam. Może Tobie też pomoże. Tego Ci życzę.
Melu, jeszcze słówko. Rozumiem bunt u forumowiczów, oni wiedzą, co zrobiliby na Twoim miejscu, ale nie zapominaj, że Twoja sytuacja jest dla nich sztuczna, bo nie są Tobą. Rozmawiają z Tobą na poziomie rozsądku, a Tobą targają emocje i górę biorą uczucia, żal tego co było i strach przed tym, co będzie. Miałabym ochotę zapytać mężczyzn, ilu z nich uległo pokusie zdrady będąc w związku, zweryfikowałabym wówczas swoją hipotezę, że większość. Bo taka jest ich natura.
masz całkowitą rację żal tego co było bylismy długo ze sobą i bylismy szczęśliwi i strach przed tym co bedzie trudno bedzie się przyzwyczaić do samotnych wieczorów i ogólnie życia w pojedynkę. Wiem powiecie że napewno kogoś spotkam i ułożę sobie zycie ale ja w to wątpię. Nie zaufam chyba juz nikomu tak do końca tak z całego serca i rozumu. Cytując juz byłego męża czas pokaże. Dzieki za wsparcie.
Melu, rozumiem Twoje obawy, nikt z nas nie wie, jak potoczy się dalej życie Twoje, moje. Poza tym mąż nie jest przedmiotem, którego wymienia się, gdy zaczyna szwankować, czy zepsuje się. Nie takie rzeczy dzieją się w małżeństwie. Nie oznacza to Melu, że umniejszam Twojemu cierpieniu, nie śmiałabym. Fajnie, że napisałaś, miło mi się z Tobą rozmawia.
Jesteśmy 12 lat po ślubie, mamy córeczkę 7 letnia, spotkała mnie podobna sytuacja rok temu, słuchałam wielu rad, wywalić czy zostawić? jednak po tych wszystkich radach stwierdziłam, że ja za niego nie będę podejmować decyzji i musi ją sam podjąć... zdystansowałam się, zajęłam sobą i dzieckiem, pokazałam mu, ze on jest z boku... w końcu padły przeprosiny... minął rok raz jest lepiej, raz gorzej ... było mi bardzo trudno, najbliższa osoba, która była dla mnie wszystkim najbardziej mnie skrzywdziła, schudłam 10 kg, nie wiem ile zjadłam opakowań tabletek uspakajających, ile łez wylałam... nie wiem czy było warto, okaże się w przyszłości... ale uświadomiłam sobie, że to jest moja rodzina, mój mąż, że to ja zapracowałam sobie na to co mam tyle lat i nikt nie będzie wchodził w nasze życie i z dnia na dzień to rozpieprzał, zawalczyłam! czas pokaże, każdy może popełnić błąd...