Coraz gorzej znoszę samotność w związku.
Po tylu latach nie mam się już raczej co oszukiwać, że to się zmieni.
Poza tym mam dorastające dzieci, sporo bliższej i dalszej rodziny, grono znajomych i z racji wykonywanego zawodu codzienny kontakt z ludźmi, a i tak czuję się samotny.
Samotność znam dosłownie w każdej możliwej formie.
Porozmawiaj z żoną o tym. Rozmowa może wiele zmienić.
Rozmawiałem z milion razy, ale zmieniało się to tylko na chwilę. Potem wracało samoczynnie do stanu pierwotnego. Potem przestałem już walczyć. Zbudowałem sobie krąg swoich zainteresowań i żyję po prostu swoim życiem. Z boku wyglądamy jak świetne małżeństwo, ale tak na prawdę to żyjemy obok siebie. Jesteśmy ludźmi raczej niekonfliktowymi, świetnie zorganizowanymi i mającymi podobne cele. I tak właśnie funkcjonujemy, że znamy podział swoich obowiązków z których obie strony świetnie się wywiązują; dość dobrze się uzupełniamy, ale jeśli chodzi o nas, to tak na prawdę nas nie ma. I to jest dla mnie największym dramatem.
Widocznie źle zdiagnozowaliście problem nie likwidując przyczyny. Nie poddawaj się, skoro po rozmowach przez chwilę było lepiej to jest nadzieja że w końcu będzie tak na stałe. Pamiętaj też o tym, że wina leży zwykle po obydwu stronach. Powodzenia.
Nie.Niema.Nic się nie zmieni.
Ale męczysz
Daj sobie spokój, po prostu się pożegnajcie. Poważnie.
Czyli to ze soba masz problem.
Dla Boga nie ma rzeczy niemozliwej.Zacznij sie modlic z zona, a zobaczysz efekty.
ciro mam to samo. Wydaje mi się , że już dłużej nie wytrzymam, a tymczasem dzień mija za dniem. Nie chcę tak. Jestem kobietą
Nic sie nie zmieni skoro trwa to juz wiele lat. Ludzie sie nie zmieniaja. Uciekaj poki czas i troche zycia przed Toba. Jeszcze mozesz byc szczesliwy...