Koło kościoła Św. Michała jest sklep zielarski - kiedyś tam widziałem.
Kiedy czytam „odkrywcze”, publikacje na tematy zatrucia żywności, odczuwam rozbawienie, a jeszcze śmieszniejsza jest większość komentarzy pod tymi publikacjami świadcząca o kompletnym wtórnym analfabetyzmie ich autorów. (Dla wyjaśnienia dodam, że analfabetyzm wtórny, który według UNESCO dotyczy 70% obywateli w Polsce, polega na nierozumieniu pojęć, terminów, sformułowań i tekstów powszechnie używanych przez środki przekazu, publikacje itp...). jedynie wylicza zawartość etykiet, które muszą spełniać wymogi prawne i nie informują o zawartości "mikroelementów ochrony roślin", lub podają „sensacyjnie” w stylu powyższej publikacji – woda mineralna, a nie zawiera minerałów, nie podają zaś zawartości bisfenoli, innych plastyfikatorów, glifosatu, kadmu, ołowiu, rtęci, aluminium, nie podaja zawartości szkodliwych biohumusów itd. Nie podają tego, bo norma tworzona przez państwowe organy nie wymaga tego, lub zalicza taki glifosat wszechobecny w żywności i napojach do nieszkodliwych, zgodnie z życzeniami Monsanto, a w rzeczywistości to silnie rakotwórcza substancja. Ot inne przykłady - (zgodnie z normami): kwas cytrynowy powszechnie stosowana w napojach, wodach, jogurtach przemysłowych i innej żywności trucizna. Wbrew nazwie ten składnik (E330) nie pochodzi z cytrusów, ale jest produkowany przez bardzo toksyczne grzyby (pleśń) i w organizmie człowieka niszczy połączenia bioelektryczne pomiędzy neuronami oraz tworzy środowisko sprzyjające rozwojowi nowotworów. Konsumenci tego kwasu staja się powoli i dziedzicznie otępiali i bezmyślni... Wszystkie opakowania to tworzywa, z których przenikają do wody różne toksyczne związki niektóre udają w organizmach ludzi hormony i są katastrofalne dla dzieci, bo trwale zmieniają ich organizmy. Przykładem (jednym z wielu) mogą być bisfenole działające jako obesogeny zmieniające strukturę komórek, czyniąc kalekami konsumentów tych substancji, bo przekształcają genetycznie organizm dziecka. Jeśli zaś o wody mineralne chodzi, to w sprzedaży znajduj a się jedynie śladowe ilości wód mineralnych (ułamek procenta). To co oferuje handel nijak się ma do nazwy „woda mineralna”, bo jest to woda z dowolnych źródeł, pakowana w toksyczne butelki. Nic tu nie pomoże upublicznianie prawdy dopóki państwo polskie zamiast służyć obywatelom wysługuje się zachodnim korporacjom, bo jest we władaniu geszefciarzy i złodziei, którym pomaga powszechny wtórny analfabetyzm. Naprawić to mogą tylko sami obywatele, ale dotychczas nie potrafią nic poza pieprzeniem w kolejkach sklepowych