Niedzielna kolacja przebiegła w cudownej atmosferze, pojedlim, popilim, stawiane było to się jadło. Bigosik, kaszaneczka, póżniej stejki, goloneczka, piwko, winko, deserek Panna Cotta z musem malinowym, słony karmel z wanilią lodowy deser, krewetki w tempurze, suszi oraz karp w galarecie pożydowsku.
Teraz siedzę pod kocem, słucham Last Christmas i pierdzę.