Po czterech latach sąd oddalił wniosek tarnowskiego prokuratora o skierowanie do szpitala psychiatrycznego Katarzyny Guziak, ponieważ... jest zupełnie zdrowa. Wcześniej miejscowi biegli wystawiali opinie o "nieodwracalnych zmianach w mózgu". Kobieta była skonfliktowana z miejscową policją. – Działania prokuratorów traktuję jako świadomą dezinformację obliczoną na zniszczenie mojej wiarygodności – skomentowała decyzję sądu.
Przez cztery lata wymiar sprawiedliwości w Tarnowie usiłował zamknąć w szpitalu psychiatrycznym zupełnie zdrową kobietę
Katarzyna Guziak była skonfliktowana z miejscową policją od kiedy wezwała patrol do głośnej imprezy u jednego z policjantów
Tarnowscy biegli sądowi stwierdzili u Katarzyny Guziak i jej matki ciężką chorobą psychiczną, wbrew uznanym psychiatrom, którzy orzekli, że są zdrowe
Tarnowska prokuratura w kolizji z prawem złożyła wniosek o umieszczenie Katarzyny Guziak w zakładzie psychiatrycznym
Po reportażu Onetu na ten temat w Tarnowie posypały się zwolnienia i kontrole
28 lipca sąd po czterech latach oddalił wniosek prokuratury o detencję psychiatryczną. Decyzja jest nieprawomocna
Problemy pani Katarzyny i jej matki Krystyny, zaczęły się pięć lat temu, kiedy ich sąsiadem został funkcjonariusz tarnowskiej policji. Głośne imprezy, w których mieli brać udział także inni policjanci, zakłócały ciszę nocną, a upomnienia sąsiadek nie przynosiły skutku.
- Słyszałam głównie, jak panowie opowiadają o wewnętrznych sprawach policji. Mówią, cytuję: „Kto jest debilem i matołem w policji” – mówi Katarzyna Guziak.
- To były imprezy, które trwały po trzy dni. Całymi nocami było słychać krzyki, śpiewy i przekleństwa. Impreza zaczynała się przeważnie w okolicy godz. 21 i kończyła się około godz. 5 rano – opowiada Krystyna Guziak.
Pani Katarzyna dysponuje nagraniami, na których widać i słychać wychodzących z mieszkania sąsiada gości. Kilkukrotne interwencje policji, kończyły się na niczym. Notatki nie potwierdzały zakłócania ciszy nocnej, a pani Katarzyna została posądzona o bezzasadne wzywanie policji.
- Domyślam się, że to niekomfortowa sytuacja, kiedy młody policjant musi przeprowadzać interwencję zgodnie z przepisami, a na miejscu widzi swoich przełożonych. Może obawiać się konsekwencji, nawet nieformalnych – sugeruje pani Katarzyna.
Matka kobiety twierdzi nawet, że sąsiad jej groził.
- Przyszedł do mnie i powiedział grożąc palcem, żebym uważała, co robię, ponieważ on ma znajomości w urzędach i mnie załatwi – przytacza pani Krystyna.
JP
Policjant myslał, że wolno mu wszystko, ale trafił na prawniczkę i..... Niestety tak budowała sie przez lata nietykalnośc.
Takie rzeczy tylko w państwie Pis
To nie jest wina PIS tylko rządów postkomuny, kiedy szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości był kasta ludzi nadzwyczajnych. Policjanci tez poczuli się w pewnym sensie w tym gronie.
Układ zamknięty jak w tym filmie.
Pis=postkomuna
Na jej miejscu podałbym do sądu takich skurw..w, za zmarnowanie czterech lat. Gdzie przez cztery lata były kontrole. No ale jak się patrzy to co robi rodzina ministra sprawiedliwości z lekarzami, to nie dziwota. Władza jak za komuny.
piskomuna rządzi i rządzić dzięki plusom będzie
Jak to gdzie? sprawdzała wartości nieruchomości deklarowanych przez polityków, ale się nie doszukali nieprawidłowości.