Masz rację 12:25, kiedyś ludzie żyli bardzo skromnie i jakoś dawali sobie radę.
Można dać wolontariuszom pieniądze, niech sami kupią potrzebującym to, co będą chcieli kupić.
Wtedy decyzja o przeznaczeniu jakiejś kwoty ICH pieniędzy spoczywa na wolontariuszach.
Ich pieniędzy, bo po daniu im jakiejś kwoty, te pieniądze są już ich.
Kto ma aż taką potrzebę, żeby rozdawać codziennie pieniądze, żywność? Kogo na to stać. Złotówki nie dam bo wstyd. Dasz jednemu,przejmuje Cię kolejny. Następnie w kolejnym stoi następna osoba zbierająca. Występujesz do ostatniego sklepu po sól i łapie Cię kolejny zbieracz. Tym razem żywności. Toż to zwariować można codziennie Ich oglądając i być zaczepianym. Odechciewa się zakupów
Zawsze krytykuje ten, który nic nie daje. Po co ?
Młodzi do roboty a nie tylko daj I daj a robić się nie chce .Dzisiaj nie powinno być głodnych dzieci z tyloma darowiznami a utrzymanie dziecka to ich obowiązek a jest patologia co zeruje na dzieciach i ich 800 plus -papierochy,wódka itp.Jesteście jak dupa od sranie żeby nie chodziły głodne a nie na was zarabiały.
Dzieci nie są zmuszane do stania w sklepach. Należą do koła wolontariatu dobrowolnie i biorą udział w różnych akcjach, np. zbiórkach żywności. Gorzej z nauczycielami, którzy muszą im towarzyszyć jako opiekunowie. Tu bywa łapanka i nacisk.
Przecież te dzieciaki nie zbierają dla siebie!! Ludzie to są wolontariusze zbierający żywność dla potrzebujących. Przykro się czyta takie komentarze. Nie chcesz nie wspieraj, ale nie wypisuj głupot na forum
A w fundacji przecież pracują ludzie i biorą normalnie pieniądze za swoją pracę.
A co by było gdybyśmy wszyscy pozakładali organizacje i zbierali żywnośc i pieniądze? Pytanie od kogo, bo kto by pracował? Praca, praca i jeszcze raz praca.
A gdzie sa wolontariusze z bałtowskiego zagłębia różnych biznesów w tym Centrum Wolontariatu?
To doskonały czas na zaprezentowanie swojego zaangażowania i wymierną pracę dla ludzi potrzebujących.
Fakt, przyjemniej jest pobawić się z zaprzyjaźnioną restauracją Primo w akcję "Ogrody inspirują".
Ubrać choinkę, zorganizować konkursy i dać nagrody pieniężne.
W fundacji ludzie wynagrodzenia pobierają, więc to praca.
Tak jest a wysługują się nauczycielami i dziećmi a sami siedzą na dupach i za dzieci biorą pieniądze?
A gdyby wszyscy pracowali w fundacji? Przecież to praca.
I tu pojawia się pytanie, skąd się właściwie biorą pieniądze w naszych kieszeniach, w naszej gospodarce? :)
Bardziej z fundacji, urzędów różnego szczebla czy bardziej z fabryki, sklepu, transportu, budownictwa?