To nie brak zaufania do Polaków, ale nie podlegające dyskusji wymogi amerykańskich służb bezpieczeństwa. Na czas lądowania w Warszawie prezydenta Baracka Obamy (50 l.) Secret Service praktycznie przejmie kontrolę nad lotniskiem Okęcie. W wieży lotów będą ich kontrolerzy, a wokół lądowiska uzbrojeni po zęby agenci. Nad polską stolicą w promieniu 40 kilometrów od lotniska nie będzie mógł pojawić się żaden samolot, prócz eskortujących Air Force One myśliwców.
W Warszawie od kilku dni lądują wielkie amerykańskie transportowce, które przywożą tony sprzętu potrzebnego agentom do zabezpieczenia zaledwie kilkunastogodzinnej wizyty. Specsłużby zza oceanu już miesiąc temu sprawdzały dokładnie każdy metr ulic, po których ma przejechać ich prezydent. Wyznaczono kilka alternatywnych tras, a wybór tej jednej zapadnie chwilę przed wyruszeniem Obamy z Okęcia. Polakom polecono uprzątnąć każdy kamień i przykręcić każdą śrubkę w okolicznych ogrodzeniach i studzienkach, by nikomu nie przyszło do głowy czymś rzucić w auto amerykańskiego przywódcy. Kolumny prezydenckich limuzyn przejechały już na próbę wszystkie trasy po naszej stolicy, ćwicząc drogi ewakuacji.
W piątek, gdy nadejdzie godzina 18 - moment lądowania Baracka Obamy – samoloty pasażerskie, które miały „usiąść” na Okęciu, ustawią się w powietrzu w kolejce i będą czekać w odległości 40 kilometrów od lotniska, czterokrotnie dalej niż to normalnie się dzieje w godzinach lotniczego szczytu.
Gdy pierwsza maszyna USA wyląduje, pozostanie na płycie lotniska do odlotu Obamy, otoczona przez amerykańskich agentów. Nikt obcy nie będzie mógł się nawet do niej zbliżyć. Załoga tego samolotu nie potrzebuje pomocy naziemnej obsługi lotniska, sama wypuszcza schody, wyładowuje bagaże - nie korzysta nawet z miejscowego paliwa. Prezydencki boeing 747-200B tankuje wyłącznie sprawdzone paliwo z amerykańskich latających cystern lub specjalnych stacji na terenie USA.
Co ciekawe, Amerykanie poprosili za to stronę polską, by połączyć „zaparkowaną” maszynę kablem z polską siecią telefoniczną. Obok Air Force One staną jeszcze trzy samoloty, jedna zapasowa prezydencka i dwie, które przywiozą dziennikarzy i pozostałych agentów ochrony.
A tak było w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku:
- w wieży kontroli lotów nie było Polaków
- rosyjscy kontrolerzy pracowali bez zbadania ich trzeźwości
- nasza załoga miała nieaktualne dane lotniska
- lotnisko nie było zabezpieczone przez nasz BOR
- na delegację czekały miejscowe limuzyny
- na czas lądowania przestrzeń powietrzna nad Smoleńskiem była otwarta